Problem ze stawem skokowym.

Od razu przejdę do sprawy. 10 stycznia skręciłem staw skokowy na treningu (dzień przed Studniówką), pojechałem do szpitala - miałem zdjęcie robione, dostałem też kilka zaleceń (smarować Urazinem itd.) oraz skierowanie do chirurga czy trzeba w gips nogę wsadzić itd. Jak można się domyśleć następnego dnia poszedłem na Studniówkę mimo już średniego obrzęku biorąc pod uwagę dzień w którym pojawił się uraz, noga została przez wf-istę zatejpowana abym mógł jakoś funkcjonować na imprezie. Potem przez około dwa tygodnie nie chodziłem prawie wcale (no chyba, że do tego chirurga raz czy do kibla itd.). Chirurg stwierdził, że to skręcenie stawu skokowego co już wiedziałem i wcale nic nadzwyczajnego nie kazał robić, nawet usztywniać itd. Miałem przyjść do niego po 2-3 tygodniach na zakończenie leczenia. W minioną środę minęło 3 tygodnie a nogę mam dalej opuchniętą. Sprawa stoi tak, że jak na noc porobię okłady lodem i wstanę rano to w jakimś stopniu widać mi staw skokowy, ale potem noga mi puchnie (w ciągu dnia). Mam lekko żółtą nogę nad stawem skokowym, noga jako tako nie boli (mogę chodzić, a nawet biegać). Ruch jest tylko trochę ograniczony, a dokładniej nie do końca skręcę nogę w taki sposób w jaki skręciłem kostkę (ale raczej to normalne). Pytanie czemu mi ciągle wraca mi ten obrzęk. Ważne jest to dla mnie bo kończą nam się rozgrywki w futsal, a zbliżają się w piłkę ręczną i się zastanawiam czy mogę z tą nogą grać czy raczej jeszcze z tydzień odczekać. Aha i dostałem taką poduszkę od trenera na ćwiczenie więzadeł w stawach skokowych itd. I zastanawiam się czy sam z siebie obrzęk może zejść mimu jakiegoś tam kontrolowanego obciążenia na zawodach czy raczej lepiej ją usztywnić czy odleżeć jeszcze tydzień. Poradźcie coś, z góry dzięki za pomoc!