Witam Was ponownie i chyba po raz ostatni na szczęście.
Po 1 i najważniejsze! Chciałem Wam wszystkim bardzo podziękować za znalezienie chwili, by w jakikolwiek sposób podać mi ćwiczenia, Wasze rady na mój problem. Bardzo dziękuję!
* W dniu dzisiejszym stwierdziłem, że nie mam co zwlekać i czekać na cud, bo czułem, że sam rehabilitacji sobie nie przeprowadzę i sam na pewno się nie wyleczę. Zadzwoniłem do pewnej Pani - na pieczątce ma napisane "Specjalista w ortopedii i chirurgii urazowej". Ta przez telefon zapytała mnie czy sytuacja jest pilna, odpowiedziałem, że tak - ponieważ od 18 czerwca (odkąd zdjęto mi gips) nie widzę, żadnej poprawy w związku z moją kostką. Ta natychmiast zarejestrowała mnie do swojego (prywatnego) gabinetu i kazała przyjechać na godzinę 18:00 do Niej. Zjawiłem się przed czasem.
* Po wejściu do Jej gabinetu od razu Pani okazała się bardzo miła i... taka ludzka po prostu. Powiedziała, żebym sobie usiadł i spokojnie powiedział co się działo po kolei z moją kostką, gdzie byłem, co miałem robione itd.
* Zacząłem od okresu 28.05.2010-18.06.2010 - tzn. od czasu kiedy miałem założony gips. Pani doktor słysząc słowo gips, od razu pokiwała poziomo głową. W między czasie spojrzała na 2 zdjęcia RTG - kolejno z 28.05.2010 (dzień urazu) oraz 18.06.2010 (dzień zdjęcia gipsu). Jednoznacznie stwierdziła, że lekarz, który wsadził mi tą kostkę w gips... POPEŁNIŁ STRASZNY BŁĄD, ponieważ stwierdził
pęknięcie kostki - którego za nic w Świecie nie mogła zauważyć Pani doktor na żadnym ze obydwu zdjęć RTG (podczas III kontroli, 2 chirurg (ten, który nie zakładał mi gipsu) też był w szoku, bo o żadnym pęknięciu nie mogło być tutaj mowy!).
* Następnie położyłem się na kozetce z wyprostowaną nogą, a Pani doktor zaczęła dosyć mocno (ale z umiarem i wyczuciem) pchać mi stopę do mnie i kazała, żebym pchał piętę do Niej. Niestety jak wspominałem wcześniej nie mogłem tego wykonać, więc stwierdziła, że jest zszokowana tym, że nie byłem na żadnej rehabilitacji i NATYCHMIAST wypisała mi skierowanie (jutro jadę wszystko załatwić).
* Wróciła na moment do gipsu.
Mówiła, żebym stanął palcami na podłodze, a następnie spróbował dotknąć piętą podłogi. Także nie dałem rady, ponieważ zaczęło mi się cofać kolano do tyłu i dopiero wówczas jakoś, powiedzmy, że "stanąłem", ale nienaturalnie. Stwierdziła, że gips był na 200% źle założony (kostka nie była w nim pod kątem 90 stopni, a 45) i dlatego jest jak jest.
Dodała, że gdybym przyjechał do Niej od razu z tym urazem wsadziłaby mi nogę w stabilizator (i w nim mógłbym ruszać tą kostką w górę i w dół), natomiast gips określiła jako starodawny sposób i często powodujący (jak np. u mnie) dodatkowe, niepotrzebne problemy.
* Co do pralki a'la "Frani" - tak chodzi mi o pralkę wirnikową.
Owszem, powiedziała, że mam tą metodę dalej stosować. 2 x dziennie po 30 minut (bez żadnych mydeł i innych "bajerów"). Zimniejsza woda, wirować i ruszać w miarę sił tą kostką.
* Odrzuciła mi wszelkie żele, także tabletki "DicloDuo" (mam je ewentualnie brać jeśli będę czuł ból).
Zapisała w ich miejsce (wybaczcie, ale ciężko mi jest rozczytać receptę): Lipo-Hep ? (jakiś lód, zamrażacz w spray'u to ma być) i jeszcze coś, ale także nie mogę rozczytać, coś jakby "Sile...". Naprawdę nie wiem.
* Nakazała stosować dalej okłady z lodu, ale tylko wówczas kiedy obrzęk jest powiększony (1 przyłożenie - około 20 minut).
* Co do ćwiczeń, jak już pisałem otrzymałem skierowanie na rehabilitację z dopiską "
PILNE!"
W domu, po obłożeniu lodem i wirowaniu mam sobie ruszać tą kostką tzw. w górę i w dół.
Natomiast co do rehabilitacji zapisała mi tak:
1) Laser na staw skokowy, lewy (10x)
2) Pole magnetyczne na staw skokowy, lewy (10x)
3) Krioterapia na staw skokowy, lewy (10x)
4) Masaż wodny na staw skokowy, lewy (10x)
5) Ćwiczenia na staw skokowy, lewy (10x)
Także jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za pomoc. Mam nadzieję, że teraz wszystko mi się jakoś ułoży i wrócę do pełnego zdrowia. Życzę wszystkim dużo zdrówka, bo to ono jest dla Nas najważniejsze (nie ma co ukrywać).
Pozdrawiam.