efekt uboczny jest kumulujacy sie w czasie - im dluzej jestes on, tym bardziej nie chcesz i boisz sie byc off. kiedy jestes w szczycie mozliwosci, lepszy, wiekszy, silniejszy, szybszy niz kiedykolwiek nie chcesz byc juz przecietnym kolezka.
jak mija jeden rok on, drugi - zaczynasz sobie zdawac sprawe, ze po odstawieniu nie tylko nie bedziesz juz zwyklym kolezka, ale facetem z powaznym problemem w postaci braku wlasnego tescia przez dluzsza chwile. a zycie tak sie uklada, ze nie ma dobrej chwili na bycie kastratem - caly czas musisz byc agresywny, sprawny fizycznie i psychicznie. nie ma dobrej chwili na slabosc.
i tak w kolko. slepa uliczka, ktora do niczego dobrego nie prowadzi. jesli dochodzi aspekt poznania kogos, na kim ci zalezy - zastanawiasz sie, czy ten ktos ogarnie fakt, ze kilka razy w tygodniu aplikujesz sobie zastrzyki (co nie rozni sie wizualnie dla postronnej osoby od aplikowania sobie narkotykow przez cpuna), w twojej apteczce obok
witaminy c stoi kilka flaszek testosteronu, a w lodowce lezy hcg - to tak na wypadek, jakbys chcial miec kiedys dzieci.
wiec tak - skutki uboczne sa i to przeiebane, glowa poniszczona poczuciem supermocy.