W te wakacie pojechałem do Warszawy na zaproszenie koleżanki z czatu ktora poznalem dwa miesiace temu ale co by tu dużo mówić..baaaardzo się niepolubiliśmy...nie będę pisał o co poszło(powiem tylko ze o błachostke) ale po kilku tygodniach szczerze się nienawidziliśmy...mimo to pod koniec czerwca obydwoje będąc raczej w smutnym nastroju zaczeliśmy ze soba nornalnie klikać i tydzień później Ania zaprosiła mnie do siebie do Warszawy... byłem tam od czwartego lipca aż do jedenastego....Musze przyznać że Warszawa to w kilku miejscach naprawdę piękne miasto
(a w niektórych azstrach przebywać)...Szczególnie podobala mi się panorama warszawy którą można podziwiać z tarasu w pałacu kultury nie spodziewałem się że stolica Polski jest aż tak wielka i to naprawde fajne uczucie gdy można taki ogrom...Odwiedzilem z Anią bardzo urokliwe miejsce jakim są łazienki w ktorych bylismy niestety dość krótko ale nie przeszkadzalo mi to w zachwycaniu sie że tak to nazwe "rajskim ogrodem" no dobra może przesadzam :) Bardzo ucieszył moje oczy pewien widok...chyba od dziesięciu lat nie widziałem Pawi które są jak pewnie wielu was się ze mną zgodzi ptakami dość zjawiskowymi z tym przepięknym ubarwieniem i bajecznie kolorowym ogonem oraz mając w sobie tyle dostojności zawsze robiły one na mnie niemałe wrażenie. Wspaniale było też pooglądać karpie które pływały niezwykle blisko powierzchni dzięki czemu można było dostrzec jakie te ryby są olbrzymie (wiem,wiem to rzecz wzgledna...)
Musze jeszcze wspomnieć o bardzo przyjemnej rzeczy ktora mi się przytrafiła...Kiedy przechadzałem się z Anną po łazienkach zauważylem łabędzia ktory pływał bardzo blisko brzegu więc postanowilem się nieco do niego zbliżyć i zrobić mu zdjęcie i wtedy rozpostarł swoje śnieżnobiałe skrzydła...mam nadzieje ze udało mi sie to uwiecznić na zdjęciu tą niezwykłą chwile :). Nie moge też niewspomnieć o wycieczce do wilanowa gdzie moglem porobic zdjęcia palacu prezydenckiego ktory co tu dużo mówić bardzo mi sie spodobal...przynajmniej od zewnątrz bo nie byłem w środku, a szkoda...Powiem jeszcze tylko ze jak z Anią jechaliśmy na starówke to do autobusu wsiadla starsza kobieta ( baaaaaaaardzo stara :) i nie byłoby w niej nic niezwykłego gdyby nie to że miała prześwitujaca bluzkę pod którą miala tylko stanik...
Powiem jedno! Cieszcie się że tego nie widzieliście :) Pewnego razu Ania wraż z łosiczką i Maćkiem(ten koleś mnie napastował swoimi skarpetami)wpadła na dość zwariowany pomysł. Ania zalozyła jakis dziwny strój ktory przypominal płaszcz choć nie wiem jak to się nazywa. Na tym sie oczywiscie nie skończylo bo wzieła ze sobą miecz(zrobiony z resora czyli wyjątkowo szpetny) łosiczka miała tasak a Maciek skórzana zbroje...nio wiec jak nas zobaczyli na ulicy to ludzie reagowali dość ....dziwnie hehe ja postanowiłem trzymać sie na bezpieczną odległość :) poszliśmy do pobliskiego lasku by zrobić sobie kilka fotek nad stawkiem. Niestety szybko okazalo sie ze zbyt długie przebywanie w tym lesie grozi pogryzieniem przez komary lub złapaniem kleszcza więc sie zmyliśmy. Reasumując mój przyjazd do Ani był dość udany co zresztą powinno być widoczne nba fotkach, tutaj pierwsza...
"W cierpieniu rodzi się mądrość pozwalająca docenić piękno zycia"
Wesoły wegan :)