Podzielę się z wami moimi ogólnymi wrażeniami z zawodów jako uczestnik:
Zgłoszenia do biura zawodów miały być od 12 do 16. Przyjechaliśmy do biura o 13.30 a ono nadal było jeszcze nieczynne. Pierwsze identyfikatory wydano dopiero o 14.15 Ponad dwie godziny czekania bez picia i jedzenia, które powinno być przecież o określonej godzinie.
Weryfikacja: ogólnie może być, choć urządzenie do mierzenia wzrostu fitnessek było bardziej zwichrowane niż
chorągiewka na wietrze Dopiero w połowie weryfikacji ktoś dokręcił śruby.
Sala do rozgrzewki: tym razem był sprzęt do rozgrzewki i ręczniki papierowe w wystarczającej ilości, ale lustra pojawiły się dopiero w trakcie trwania zawodów. Kilka zgrzewek wody do picia to jednak za mało jak na tak dużą imprezę i taką ilość zawodników.
Największa klęska półfinałów to rezygnacja z układów dowolnych, które były wpisane w grafik zawodów. Ceny biletów na półfinały (15 zł) bardziej kusiły niż na finały (35 zł), ale przez brak układów choreograficznych w półfinałach kibice sporo stracili. Najgorsze jest to, że o tym zdecydowano już w trakcie trwania zawodów nikogo nie informując o tym fakcie. W kategoriach, gdzie było mało zawodników wykonano tylko po 1 komplecie porównań i bye, bye. Do jutra. Nawet nie można było im się przyjrzeć.
Niepełnosprawni mieli mieć tylko jedno wyjście, w sobotę podczas popołudniowej sesji. W trakcie trwania ich kategorii podjęto decyzję, że może dobrze by było gdyby w niedzielę również się pokazali. Szkoda, że nie później
Osoby, które podejmowały takie decyzje chyba nie zdają sobie sprawy co to jest dodatkowy, nieplanowany dzień odwodnienia, ładowania węglowodanami, szukania dodatkowego jedzenie, dodatkowy koszt noclegu i zmiana przygotowań startowych. Koszmar. W ostatniej chwili zdążyłam zbiec do szatni, aby zatrzymać Keśka z piciem i jedzeniem, które miał przygotowane na tą magiczną chwilę zaraz po zakończeniu startu.
In plus były puchary, których początkowo miało nie być. W końcu były to Mistrzostwa Polski a nie jakieś zawody o puchar wójta gminy i starosty
No i już chyba tradycyjnie oświetlenie miejscowe oraz takie, które oślepiało kamery i aparaty. Trzeba było mieć naprawdę dobre miejsce, aby zrobić dobre fotki na scenie.