SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Probiotyki - kilka pytań

temat działu:

Zdrowie i Uroda

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 22532

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 1125 Napisanych postów 3777 Wiek 49 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 68481
Nie uważam oczywiście, że aby mieć zdrowe jelita, należy pozyskiwać owoce z dzikich sadów czy koniecznie robić ziołowe preparaty, ale miejmy świadomość, że nasi dziadkowie nawet nie znali słowa probiotyk, a problemów jelitowych mieli o wiele mniej, niż my obecnie.
Po pierwsze, najstarsza zasada medycyny - nie szkodzić , po drugie korzystać z tego, co daje natura i nie dać sobie wmówić, że bez tego jesteśmy skazani i bezbronni.
Patrzę na diety wielu osób - suplementy, mrożonki, gotowane warzywa... Później się będą dziwić, jak przyjdą problemy, a wystarczyłoby minimum wysiłku, zjeść trochę zielska, surówkę, jabłko... Zbóż unikają, bo gluten, nabiału bo estrogeny, warzywa i owoce są mało istotne, można zjeść witaminy - i z czego mają się brać te ich bakterie i czym się żywić ??.. BCAA i kreatyną chyba.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 444 Napisanych postów 2520 Wiek 26 lat Na forum 7 lat Przeczytanych tematów 266183
Kiedyś były inne czasy. Dostać coś mocno przetworzonego, to trzeba było naprawdę się mocno postarać. Jelita większości osób były w na tyle dobrym stanie, że większość nie zmagała się z nietolerancjami pokarmowymi, czy innymi przypadłościami. Dieta w spokoju opierała się na mięsie, ziemniakach, kiszonkach i naturalnym nabiale (myślę, że to u wielu było podstawą). Zboża nie były aż tak bardzo popularne, że do każdego posiłku wrzucaliśmy chleb lub makaron, a druga sprawa, że kiedyś zboża zawierały tego glutenu znacznie mniej.
Owoców dużo jeść jest jednak nie wskazane, bo dostarczasz zbyt dużo fruktozy, w skutek czego nasza wątroba będzie się otłuszczać, a całości niezbędnych witamin i tak z nich nie dostarczysz.
Jeżeli chodzi o surowiznę, to jak najbardziej powinniśmy włączyć ją do codziennej diety ;) . Mięso przygotowywać by było jak najbardziej możliwie surowe (w granicach rozsądku), do tego surowe warzywa i inne wynalazki.
Suplementy u sportowca muszą stanowić jednak podstawę, bo nie jest to przeciętny Kowalski, który racjonalnie się odżywiając będzie w stanie zminimalizować udział suplementów do minimum. Do tego flora bakteryjna sportowców cierpi znacznie bardziej, gdzie u zawodowców często można usłyszeć właśnie problemy jelitowe - różnego rodzaju biegunki, zaparcia. Wtedy moim zdaniem zwrócenie uwagi na odpowiednie szczepy probiotyczne jest niemal niezbędne.
Niestety, mimo że rzekomo standard życia obecnie jest coraz lepszy, to naszemu zdrowiu niekoniecznie to służy. Płacimy zdrowiem za tą wygodę, zatruwanie środowiska na każdym etapie. W tym tempie, za kilkanaście lat ciężko będzie znaleźć coś czysto naturalnego (nawet jak sobie to wyhodujemy - gleba nie będzie w super stanie), a więc czeka nas czas, w którym każda dieta będzie opierała się w największym stopniu o suplementy :)

Zwróciłbym uwagę też na to, że u ciebie to podziałało tak, u kogoś innego będzie z kolei skutkowało masakrą. Sam mam wielu znajomych - przykładowo porównaniu dwóch studentów. Jeden swoją podstawę kładzie na energetykach, chipsach, często jakaś pizza - z żołądkiem nie ma żadnych problemów, choć w mojej opinii szwankują już inne narządy. Drugi choć nawet za moją namową przeszedł na bezgluten, je w miarę zdrowo, to i tak coraz zmaga się z przeróżnymi dolegliwościami jelitowo-żołądkowymi. Na to nie ma reguły. Jak ja bym pojechał na studenckim żarciu przez 2 miesiące to bym był wrakiem człowieka, ktoś inny pociągnie całe studia. Każdy jednak ma tą pewną wytrzymałość materiałową - nie wiesz gdzie leży granica wytrzymałości twoich flaków ;)


Zmieniony przez - WnMPapa w dniu 2016-08-29 10:14:21
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 1125 Napisanych postów 3777 Wiek 49 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 68481
Ja to widzę w nieco innym świetle. Owszem, gleba się wyjaławia, warzywa, owoce, mięsa są i będą pewnie coraz gorszej jakości...
Ale w takim razie, po kiego grzyba, młodzi ludzie, zamiast bazować na konwencjonalnej żywności - sięgają z miejsca, zaczynając trenować, po suplementy, które w większości są gorszymi zastępnikami jedzenia Widzisz w tym logikę, bo ja nie.

Zamiast zjeść owoce, które zawierają witaminy, mikroelementy, są pożywką dla flory jelitowej, zawierają flawonoidy chroniące wątrobę przed cukrem i cały organizm przed truciznami - siup: GAINER. W którym jest dużo więcej skoncentrowanego cukru, często też fruktozy. Bez osłony błonnika , bez osłony witamin, bez flawonoidów... Imo czysta głupota w przypadku początkującego sportowca.

Zamiast mięsa czy jajek, które zawierają oprócz białka inne składniki odżywcze - białko w prochu. Żeby to jeszcze było samo białko, pół biedy, ale doprawione aromatami, konserwantami i słodzikami. Bo ma ciasteczkowy, kokosowy, taki, (sraki), owaki smak...
Czy to jest konieczne? Nie, absolutnie. To dziecinne. Albo jesteś myślącym człowiekiem, dbasz o swoje ciało - albo jak dziecko, sięgasz po produkty niepewne, choć atrakcyjne smakowo. Do kogo chcesz mieć później pretensje, jak zachorujesz? Sam wybierasz takie badziewia.

Zawodowcy to inna para kaloszy. Sport zawodowy w dzisiejszych czasach ma niewiele wspólnego z prawdziwym sportem, raczej z założenia jest to BEZWZGLĘDNA EKSPLOATACJA ciała, aby osiągnąć jak najlepszy wynik.
Chcesz to robić, dla sławy, dla pieniędzy - twój wybór i twój problem. Jeśli od tego cierpi twoje ciało - zawsze możesz odejść. W innych zawodach też ludzie podejmują ryzyko różnego rodzaju, również zdrowotne, dla pieniędzy albo innych korzyści, jakie mają z takiej pracy.
ALE NIKT NIKOGO NIE ZMUSZA, BY ZOSTAŁ ZAWODOWCEM.
Dodatkowo - amatorzy, zachowujący się jak zawodowcy, EKSPLOATUJĄCY swoje ciała - też to robią na własne życzenie, przecież nikt nie zmusza amatorów do brania sterydów, hormonów i innych rzeczy.
O czym więc do mnie piszesz, bo nie bardzo rozumiem. Zwykły, trenujący amatorsko człowiek, nie potrzebuje pchać w siebie niebezpiecznych środków ani dużych ilości suplementów.
Po prostu trzeba mieć swoje priorytety. Jeśli dla mnie priorytetem jest zdrowie i temu podporządkowuję swoje działania w kierunku poprawy sylwetki - będę działać w taki sposób, by sobie nie zaszkodzić. Nikt mnie nie zmusi do niszczenia swoich narządów nadmiarem jedzenia, suplementami z zawartością niedostatecznie przebadanych substancji itp. itd.
Wg starego powiedzenia - mierz siły na zamiary. Jeśli układ pokarmowy nie pozwala mi na jedzenie dużych ilości białka i przez to moja sylwetka może być co najwyżej średnia - zostanę przy takiej średniej. A jeśli zacznę brać dziwne suple, by to za wszelką przełamać - to mój wybór, moja odpowiedzialność i moje ryzyko - ale nikt mnie do tego nie zmusza.

Piszesz o glutenie - 20 lat temu też były puchate drożdżówki, pączki i inne wyroby. Biała mąka nie różniła się znacząco niż dziś. Dlaczego wtedy gluten mniej szkodził ludziom? Dziś po prostu sami, na własne życzenie , kupują produkty z największą zawartością glutenu. polepszaczy... Czy to wina naszych czasów? Nie to wina niewiedzy i/lub głupoty. Gdyby ludzie nie kupowali szajsu w postaci dmuchanych chlebów, producenci przestaliby to produkować, proste.

Wybierając dobre źródła jedzenia, nawet sportowiec nie będzie potrzebował dużych ilości suplementów, tylko problem w tym, że ludzie często sami chcą jeść byle g... , a później mają potrzebę używania supli, by to naprawić.

Czytałeś ten artykuł: http://potreningu.pl/articles/4886/czy-slodziki-tucza-cz--iii ?

Pojedyncza substancja może zmienić funkcjonowanie całej naszej flory jelitowej. Badań jest mało, ale badanie na ludziach dość wymowne - większa część ochotników ucierpiała. Być może przy dłuższym czasie % ludzi z zaburzeniami flory jelitowej i insulinowymi, by się jeszcze zwiększył, bo im dłużej jesteśmy wystawieni na szkodliwe substancje, tym ich siła działania z reguły jest większa.
Dodatkowo, w badaniach na gryzoniach , np. sukraloza powodowała powstawanie nowotworów.

Powiedz, ilu ludzi to czyta i ile się przejmuje? Moim zdaniem margines. Większość uważa, że się zdrowo odżywia i dba o sportową formę, bo stosuje odżywki białkowe.
Gdyby np. mój mąż jadł przypadkiem taką odżywkę i dowiedział się, że zawiera takie podejrzane składniki, to w ciągu 30 sekund zawartość wylądowałaby w toalecie i nigdy więcej by po to nie sięgnął. A młodzi? Młodym brak instynktu samozachowawczego - nic nie boli, znaczy się jest ok. Albo coś tam boli, ale przecież to są SUPLEMENTY, bez nich będzie trudniej robić formę... Albo raka. Bo nie zdają sobie sprawy, że choroby nowotworowe rozwijają się w większości powoli i bez objawów.

Wiesz, dlaczego starsi są ostrożniejsi, niż młodzi? Bo pamiętają czasy, kiedy nie było tylu nowotworów i wiedzą, że to nie przypadek, że na obecnym jedzeniu, chemii - jest więcej.
Gdyby młodzi byli mądrzy, to z wiedzą, że żywność jest coraz słabszej jakości - unikaliby podejrzanych środków, jak ognia. Po to, żeby zminimalizować w swoim życiu trucizny, nie narażać się dodatkowo. Tendencja jest dokładnie odwrotna - wolą uwierzyć, że w jedzeniu jest za mało witamin , a to jest pretekstem do sięgnięcia po różne mocniejsze środki. W sumie wychodzi na to, że ciut obniżona zawartość witamin nie wyrządziłaby im znaczącej szkody, a stosowanie suplementów nieobojętnych dla układu pokarmowego, zdrowia - jest w stanie zniszczyć je bezpowrotnie.
Z deszczu pod rynnę. Jedzenie nie jest jeszcze na tyle złe ani trujące, jak te suple, którymi ludzie próbują często naprawiać jego rzekome niedostatki.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 1125 Napisanych postów 3777 Wiek 49 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 68481
A jeszcze co do ludzi, którzy źle się odżywiają i "nic im nie jest".
Niekoniecznie. Bardzo wiele patologicznych procesów i chorób przebiega bez znaczących objawów, nawet badaniami trudno je wykryć, o ile nie są to jakieś zaawansowane badania, tylko takie zwykłe, typu morfologia, jakie robi większość ludzi.

Nie ma co się na to oglądać, ani im zazdrościć (że niby mogą sobie na więcej pozwolić) , bo być może właśnie zbliżają się drobnymi kroczkami do swojej żywieniowej "karmy"- choroby układu krążenia, problemów z wątrobą, alergii czy innych... Choroby cywilizacyjne mają to do siebie, że wyniszczają człowieka systematycznie, pomału, przez lata. Miażdżyca naczyń, nowotwory, alergie... W zależności od tego, jakie jest najsłabsze "ogniwo" organizmu danego człowieka - takie najszybciej pęka - jeden dorobi się astmy, inny udaru, inny raka, jeszcze inny problemów na tle psychicznym (bo do takich zła dieta też prowadzi) - i przedwcześnie powiesi się albo zapije...

Naprawdę, znaliśmy z mężem wiele osób, które wydawały się zdrowe, chodziły co rano do pracy, a z dnia na dzień, czasem z godziny na godzinę, poważnie zachorowały czy zmarły. Nie ma co się sugerować pozorami, bo pozory mylą. Trzeba myśleć, robić swoje i świadomie , z premedytacją, unikać sytuacji sprzyjających chorobom.
Czy Ci ludzie, o których piszę, byli ofiarami przypadku? Mało prawdopodobne, o wiele bardziej prawdopodobne jest to, że choroba rozwijała się u nich przez lata i nie została w porę wykryta, a organizm bronił się tak długo, jak umiał, aż wysiadł.
Udar, zawał , białaczka, cukrzyca... Potrafią się objawić u człowieka, który wcześniej czuł się zupełnie dobrze i kompletnie nic nie podejrzewał.
Żal mi młodych ludzi, jak Twój kolega, który żywi się beztrosko śmieciami, bo po prostu nie mają tej świadomości, że szkody wyrządzone ciału z reguły się kumulują i niestety zazwyczaj się za nie płaci, tylko nie od razu. Jak będzie robił tak dalej, to z dużym prawdopodobieństwem w wieku 40 lat będzie miał zdrowie i wygląd 50-60 latka, o ile wcześniej nie dorobi się jakichś chorób.
Do samochodów staramy się lać dobrej jakości paliwo ( a nie jakiś zanieczyszczony syf) , bo wiemy, że to ma wpływ na ich żywotność, trwałość części - a do swojego ciała ludzie podchodzą często zupełnie bez wyobraźni, myśląc że wszystko zniesie... Życie pokazuje, że w większości przypadków się nie udaje. Tylko nieliczni ludzie o końskim zdrowiu (jakich jest coraz mniej), dożywają do 70-80 pomimo błędów żywieniowych, reszta wysypuje się na półmetku.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 444 Napisanych postów 2520 Wiek 26 lat Na forum 7 lat Przeczytanych tematów 266183
Kurcze, niby się zgadzam, niby się nie zgadzam. Oczywistą sprawą, że u każdego człowieka podstawą powinna być dieta - czy to młody, czy stary, czy sportowiec, czy nie. To od niej w sumie biorą się wszelkie choróbska. Po ogarnięciu diety (i tu będę się upierał) dochodzimy do niezbędnej suplementacji. Czyli uzupełniamy to, czego dieta nam uzupełnić nie pozwoliła. Teraz nie widzę tego, że pokryjesz dzienne zapotrzebowanie witamin trenującego nawet amatora z samego jedzenia. W obecnej chwili jest to praktycznie niemożliwe.
Kolejna sprawa to odżywki. Osobiście nie widzę problemu w pokrywaniu dziennego zapotrzebowania na kalorie z samego jedzenia, samemu mi się udaje ciągnąć na ok. 3000 kcal bez żadnych problemów. Rozumiem jednak osoby, które mają słaby metabolizm i więcej z jedzenia po prostu wciągnąć nie mogą - taki gainerek to fajna sprawa, czy np. odżywka białkowa bezpośrednio po treningu. Zakładając, że kupujemy dobrej jakości odżywkę, bez zbędnego syfu (bo dobrego 1kg białka za 30/40 zł kupić się niestety nie da) - 1, czy nawet te 2 porcje raz na jakiś czas nie będą moim zdaniem szczególnie szkodliwe.
Zwróć uwagę, że ogólny wygląd pszenicy "od środka" jednak zmieniał się. Zacytuję tutaj Williama Davisa, doktora: "To jest teraz duża kilkudziesięciocentymetrowa, roślina, stworzona w wyniku badań genetycznych z lat 60 i 70 ubiegłego wieku," [...] "W tego typu roślinach jest wiele składników, których kiedyś po prostu nie było w pszenicy".
Odnośnie syfu znajdującego się w słodzikach no to jasna sprawa ;) . Chemia, więc substancja obca dla naszego organizmu, tzw. wróg :) . Nie mniej jednak przy sporadycznym udziale słodzików w ogólnej diecie - czyli eliminacji coca-coli, słodyczy, a konsumowaniu ich raz na jakiś czas z odżywek nie widzę żadnego problemu.
Czy starsi są ostrożniejsi od młodych? Też niekoniecznie. Wystarczy reklama jakiegoś środka na załóżmy wątrobę w TV, nie wiadomo co z tą wątrobą się dzieje - ale taki starszy pójdzie do tej apteki i kupi panaceum na chorą wątrobę. Czyż nie? :) . Fakt faktem, młodzi spożywają dużo więcej syfu z samego jedzenia niż starsi.

PS. Istnieje ten 1% szczęściarzy, cyborgów, po których wszystko spływa jak po maśle. Od czynników zewnętrznych, po wewnętrzne, nic im krzywdy nie zrobi :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 1125 Napisanych postów 3777 Wiek 49 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 68481
Kombinujesz z probiotykami, próbując dopasować standaryzowane szczepy, a nie widzisz nic złego w konsumowaniu choćby "raz na czas" składników potencjalnie niebezpiecznych, których zły wpływ widać u zupełnie zdrowych ludzi po zaledwie TYGODNIU STOSOWANIA dopuszczalnej dawki .
Widzę w tym przeogromną niekonsekwencję...
Kiedy mówimy o zmianie flory mikroorganizmów na szkodliwą, mało tego - z badania wynika, że kiedy zaszczepiono zdrowym zwierzętom florę bakteryjną chorych i te zdrowe też "zachorowały" - mamy do czynienia z bardzo niebezpiecznym zjawiskiem. Tu nie chodzi tylko u "udział " szkodliwej substancji.
Zdrowe zwierzęta zaszczepione złą florą bakteryjną, W OGÓLE nie miały do czynienia ze słodzikiem (!) natomiast została poważnie naruszona równowaga w ich organizmie...
Jednorazowe użycie słodzika, jak z tego wynika, może skutkować dłuższymi zaburzeniami, bo dopóki bakterie są "znarowione" , mają zły skład lub zachowują się w naszych jelitach nienormalnie - możemy mieć z tego powodu negatywne skutki zdrowotne.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 444 Napisanych postów 2520 Wiek 26 lat Na forum 7 lat Przeczytanych tematów 266183
No to teraz pojawia się pytanie - kto spożyje dopuszczalną dzienną dawkę przyjmując nawet te 2 porcje odżywki białkowej? Zjesz może 5% dopuszczalnej normy dla sukralozy.
Przypomnę
sukraloza - 15 mg/kg (wg. badania, uczestnicy otrzymali ok. 1 g)
aspartam - 40 mg/kg
sacharyna - bodajże 5 mg/kg.

A to tylko niektóre słodziki, które użyto w badaniu (jak można wywnioskować z artykułu). Poza tym nie widzę nigdzie żadnego odnośnika do wspomnianego badania. Oczywiście nie kwestionuję jego słuszności, bo wiele może być prawdą. Jak dotarłem do rozwiniętego opisu owego badania - to przeszczepienie kału i zaburzeniu zdrowego organizmu dotyczyło sacharyny, innych słodzików nie sprawdzano.

Nie substancja, lecz dawka czyni truciznę ;)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 1125 Napisanych postów 3777 Wiek 49 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 68481
Masz podane na odżywce białkowej (i innych produktach "0"), ile zawiera sukralozy, bo ja nie zauważyłam, by producenci podawali takie dokładne dane? Skąd wiesz, ile jest w porcji?...

Druga sprawa: ADI to dość śliski odnośnik, poczytaj sobie, jak się je ustala... Na gryzoniach, w krótkich badaniach... Nie wiesz, jak będzie działała na Ciebie trucizna podawana regularnie, nawet w małych dawkach, przez X miesięcy czy lat.

Po trzecie: owszem, dawka robi różnicę, ale tak to sobie mogą tłumaczyć osoby w pełni zdrowe, które nie mają problemów z jelitami i nie widzą skutków ubocznych.
Osoba, która już ma chore lub nadwrażliwe jelita, moim zdaniem powinna sobie dobrze przemyśleć, czy w ogóle potrzebuje je czymś podrażniać, a szczególnie substancjami, które zaburzają florę jelitową. Nie wiem czy się orientujesz, ale łatwiej zachwiać tę równowagę, niż przywrócić, bo bakterie mają to do siebie, że jeśli np. stosując słodzik spowodujesz dominację jednych gatunków nad innymi , to te, które jak w polityce - doszły do władzy - będą za wszelką cenę bronić swojej nowo zdobytej silnej pozycji i będą zmieniać środowisko pod swoje cele, niszczyć bezwzględnie wrogów (również, jak w polityce), a wrogami (lub łagodniej - konkurencją) dla nich będą ewentualne dobre bakterie probiotyczne, które będziesz próbował wprowadzić. Mogą być problemy z zasiedleniem ich na nowo lub odrodzeniem ich populacji.
Po czwarte - przy problemach z jelitami, szczególnie typu nieszczelność, każda niebezpieczna substancja jest dla człowieka niebezpieczna razy pięć, bo może się dostawać niezmieniona bezpośrednio do obiegu i krążyć po całym ciele, wyrządzając większe szkody, niż u osoby względnie zdrowej, gdzie jej działanie skoncentruje się być może tylko na jelitach i zostanie złagodzone przez dobre bakterie.
Przykładem tego zatrucie grzybami u szesnastolatki - kiedy wątroba nie poradziła sobie z toksynami, "poszły" w obieg, niszcząc układ nerwowy. Jakikolwiek organ, który chroni nas przed przedostaniem się toksyn do krwi, bierze udział w ich neutralizacji - jest szalenie ważny w ochronie organizmu przed tymi toksynami i ich skutkami, również odległymi skutkami , kiedy np. działają one na wrażliwe tkanki organów (mózg, tarczyca itp.) i mogą przyczyniać się do patologicznych zmian.

W jelitach bakterie jelitowe zdrowego człowieka neutralizują część toksyn z jedzenia, pod warunkiem jednakże, że te toksyny nie "uciekną"im za szybko przez nieszczelne jelita do krwiobiegu.

Mając jakikolwiek słaby organ - stawy, wątrobę, serce - nie można go przeciążać i należy całkiem inną miarą go traktować, a nie łudzić się, że jakieś wyimaginowane dawki porównywane do ADI, są bezpieczne. Żeby stwierdzić, co jest bezpieczne dla nadwrażliwej osoby, trzeba by jej zrobić indywidualne testy i badania, a i to nie byłoby do końca miarodajne, bo w chorobach są okresy lepsze i gorsze i to, co zniesiesz w tym lepszym okresie (tzn. taka dawka), jeśli zażyjesz ją w okresach gorszej kondycji jelit (z czego nie musisz sobie do końca zdawać sprawy) - może Ci wówczas zaszkodzić razy 5 i np. zainicjować zmiany w nabłonku, zmiany w DNA, które z biegiem czasu przeistaczają się w nowotwór.

Moim zdaniem masz zbyt lekkie podejście do tematu, biorąc pod uwagę wiele wątpliwości, jakie wiążą się z takimi toksynami. Badań jest zbyt mało, nie jest jeszcze do końca jasne, na jakie sposoby one szkodzą i jak można się obronić (i czy w ogóle można)... A nade wszystko - mając już osłabiony jakiś organ, należy na niego chuchać i dmuchać, bo w takiej sytuacji zwykłe środki ostrożności i "bezpieczne" dawki - mogą się nie sprawdzać.
Analizowanie warunków badania to takie pocieszanie się, że jest lepiej, niż jest, bo przecież nie ma ustalonej bezpiecznej dolnej dawki i częstotliwości, a szczególnie dla osoby nadwrażliwej/ chorej.

Jak dla mnie, paranoją jest, że coś co zostało nazwane bezpieczną dzienną dawką - po zaledwie tygodniu stosowania rozwala system, powoduje ewidentne i bardzo poważne zaburzenia pracy organizmu .
Kto to w ogóle ustala??????? Bezpieczny, to bezpieczny - ja rozumiem, że można przez X lat jeść coś, co jest bezpieczne i 99,9% populacji zdrowych ludzi na tym poważniej nie ucierpi, nie umrze, nie dostanie raka, cukrzycy ani innych chorób.
Jak widać, na ADI należy patrzeć nawet nie przez palce, tylko traktować to z wielkim dystansem, jako bardzo mało miarodajny wskaźnik.

Przecież przed dopuszczeniem czegokolwiek do obrotu, powinny być zrobione dokładniejsze badania na ludziach - bo jeśli dopuszczalna dzienna dawka tak szkodzi, jest to żywcem SKANDAL. Momentalnie to ADI powinno być wzięte pod lupę i zmienione , pewnie wielokrotnie.
1
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 1125 Napisanych postów 3777 Wiek 49 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 68481
Ogólnie, to pomyślcie sobie, jak producenci z nas kpią w żywe oczy, dodając takie substancje do produktów, ale nie podając na opakowaniu, ile ten produkt zawiera potencjalnie szkodliwej substancji. Przecież to powinno być na każdej jednej puszcze napoju, paczce produktu ze słodzikami. Powinien być również napis, jakie jest ADI i jaki % ADI pokrywamy, konsumując ten produkt. Przynajmniej w przypadku najbardziej podejrzanych substancji. Kupując napój w sklepie, powinnam już na miejscu móc określić ile go mogę "bezpiecznie" spożyć. A nie, że trzeba przeprowadzać jakieś śledztwa w internecie czy gdzieś, żeby się dowiedzieć, ile jaki produkt go zawiera... Chore........
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 444 Napisanych postów 2520 Wiek 26 lat Na forum 7 lat Przeczytanych tematów 266183
Ciągle powołujemy się na to jedno badania. Słuszności jego podważał nie będę, bo dawka przyjęta w eksperymencie mogła jak najbardziej dawać takie objawy. Jedząc po 8 jajek dziennie, przez kilka miesięcy, z dużą dozą prawdopodobieństwa nabawiałbyś się w końcu nietolerancji. Jedząc po 3-4 jaja załóżmy co drugi dzień ryzyko pojawienia się nietolerancji znacznie spada. Jajka są niebezpieczne?

Znajdziemy pełno badań w jedną i drugą stronę. Ja nadal będę upierał się, że śladowe ilości większego wpływu miały nie będą. Zauważ, że czasem popadamy w paranoję - nie łykniemy odżywki białkowej ze słodzikiem, a już jakąś tam colę bez cukru, czy coś innego - tak. Owszem, można wyeliminować słodziki, istnieją naturalne odżywki białkowe, różne suple można kupować w tabletkach - z pewnością to okaże się bezpieczniejszą opcją, ale powtórzę jeszcze raz. Nie popadajmy w paranoję, wszyscy jesteśmy ludźmi :) . Ogólnie zgadzam się, że często przyjęte normy są po prostu zabawne. Jeżeli jednak chodzi o szkodliwość substancji, to są one przynajmniej potencjalnie w miarę bezpieczne. Skąd wiem ile jest w porcji? Przyjąłem bodajże, że na porcje odżywki białkowej będzie równowartość słodkości dla 4/5 łyżeczek cukru. Wątpię, żeby było więcej.

Już ja odbiję pałeczkę, trochę może zaatakuję. Ja widzę większą szkodliwość mleka, niż mikroskopijnych dawek słodzika - alergie, autyzm, choroby serca, wszystko to może być powiązane z mlekiem A1 występującym na niemal całym terenie Europy. Rzekomo Hindusi, którzy przez całe życie spożywali mleko A2, po przyjeździe do USA spotykali się z szeregiem dolegliwości, które ustępowały - po odrzucenie amerykańskiego mleka (czyt. A1). Mogę podesłać ogólnie link do książki, ciekawa sprawa.

Nie mniej jednak odeszliśmy trochę od tematu, i nie wiem czy jest autor jest zainteresowany odpowiedzią na pytanie
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

ból kręgosłupa, trudności w oddychaniu i drętwienie rąk

Następny temat

bule w klatce piersiowej

WHEY premium