Na półmetku zimowych igrzysk w Salt Lake City wciąż największe emocje wywołuje sprawa kontrowersyjnego werdyktu sędziów w konkurencji par sportowych w łyżwiarstwie figurowym.
Zwycięstwo pary rosyjskiej nad kanadyjską dziennikarze okrzyknęli jednym z największych skandali w historii igrzysk.
Wydarzenie to porównywano do niesławnego turnieju bokserskiego w Seulu i wyrzucenia narciarza Karla Schranza z igrzysk w 1972 roku.
Po decyzji MKOl, który przyznał dwa złote medale w tej konkurencji, rozległy się głosy radości, ale także krytyki.
Przeważająca część kibiców sportowych uważa, że Kanadyjczykom należało się zwycięstwo i słusznie otrzymali złoty medal. Publikowane w miejscowej prasie i telewizji wyniki ankiet pokazują, że ok. 95 procent badanych popiera decyzję MKOl. Z drugiej jednak strony duża część zawodników i znawców łyżwiarstwa figurowego widzi w tej decyzji niebezpieczny precedens.
Wprawdzie niemal wszyscy zgadzają się, że Kanadyjczycy zostali skrzywdzeni, ale przeważa opinia, że decyzje sędziów, nawet błędne, powinny być ostateczne.
Po decyzji MKOl Kanadyjczycy wycofali protest i sędziowie, którzy wyżej ocenili Rosjan niż Kanadyjczyków uniknęli przesłuchania w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu. Zawieszona została tylko Francuzka, która jako jedyna przyznała, że wywierano na nią nacisk.
Sprawa została wyciszona, a swój epilog ma znaleźć po igrzyskach na forum Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej (ISU). Problem jednak pozostał.
Coraz głośniej o układach sędziowskich mówią zawodnicy oraz trenerzy i zmiany w sposobie wydawania ocen wydają się być nieuniknione.
Igrzyska przekroczyły dopiero połowę, ale już mają niekwestionowanych bohaterów. Są nimi dwukrotni złoci medaliści - niemiecki biegacz z hiszpańskim paszportem Johann Muehlegg, szwajcarski skoczek Simon Ammann, norweski biathlonista Ole Einar Bjoerndalen oraz jego rodak, alpejczyk Kjetil Andre Aamodt. Niemal w każdej konkurencji rekordy świata poprawiali panczeniści.
Pierwsza połowa igrzysk była bardzo szczęśliwa dla polskiej ekipy. Zgodnie z oczekiwaniami dwukrotnie na podium stawał Adam Małysz, chociaż do pełni radości zabrakło złotego medalu. W jego zdobyciu przeszkodził mu fenomenalnie skaczący w tych igrzyskach Ammann.
Niespodziankę sprawiła snowboardzistka Jagna Marczułajtis, która zajęła czwarte miejsce w slalomie gigancie równoległym. Od medalu dzieliło ją bardzo niewiele - przewróciła się na przedostatniej bramce wyścigu półfinałowego, w którym była bliska wyeliminowania późniejszej mistrzyni olimpijskiej, Francuzki Isabelle Blanc.
Już ceremonia otwarcia igrzysk przyniosła miłe zaskoczenie. Jedną z osób, która wniosła na stadion flagę olimpijską był były prezydent RP Lech Wałęsa. Nie obyło się też bez spraw nieprzyjemnych - przez pewien czas uwagę mediów w Polsce przykuwał rzekomy konflikt pomiędzy Wałęsą, a prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego Stanisławem Stefanem Paszczykiem.
Salt Lake City, które przed igrzyskami było sennym, prowincjonalnym miastem, w czasie olimpiady ożyło. Wieczorem na ulicach można spotkać barwne grupy kibiców i zawodników, a nieliczne bary nie świecą już pustkami tak jak zazwyczaj.
Perfekcyjna jest organizacja zawodów. Wprawdzie areny sportowe porozrzucane są w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Salt Lake City, ale nie ma jakichkolwiek kłopotów komunikacyjnych. Jedynie raz, na dwie godziny wstrzymano ruch autobusów, gdy w centrum Salt Lake City znaleziono podejrzaną paczkę.
pozdrawiam. Tomek
Bezinteresowna przyjaźń może istnieć tylko pomiędzy ludźmi o tych samych dochodach.
-- Paul Getty