Tenisistki amerykańskie okazały się lepsze od młodych Rosjanek w trzech poniedziałkowych pojedynkach w czwartej rundzie wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach w Wimbledonie (z pulą nagród 15,7 mln dol.).
Mecz USA - Rosja, jak zapowiadała poniedziałkowe gry angielska prasa, zakończony zwycięstwem Amerykanek 3:0, nie przyniósł oczekiwanych emocji, bowiem żaden z pojedynków nie trwał dłużej niż godzinę.
Najkrótszy był mecz najwyżej rozstawionej w turnieju Sereny Williams z Jeleną Dementiewą (nr 15.), wicemistrzynią olimpijską z Sydney. Amerykanka, który broni w Londynie tytułu zdobytego przed rokiem, w ciągu 50 minut gry oddała rywalce tylko po dwa gemy w każdym secie.
O dwie minuty dłużej od liderki rankingu WTA przebywała na korcie Jennifer Capriati (8.), która pokonała 6:2, 6:3 aktualną pierwszą rakietę Rosji, Anastazję Myszkinę (10.), sklasyfikowaną na 11. miejscu na świecie.
Był to trzeci pojedynek tych tenisistek i zarazem trzecia wygrana Capriati.
Natomiast 59 minut potrzebowała starsza z sióstr Williams, Venus (4.) do wyeliminowania Wiery Zwonariewej (16.) 6:1, 6:3. Amerykanka zrewanżowała się w ten sposób rywalce za nieoczekiwaną porażkę sprzed trzech tygodni w tej samej rundzie wielkoszlemowego turnieju na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu.
"Cóż tu jest zupełnie inna nawierzchnia niż w Paryżu. Poza tym wydaje mi się, że poprzednio grała lepiej niż teraz. Dziś nawet przez chwilę nie stawiła mi oporu, praktycznie mogłam robić na korcie co tylko chciałam" - powiedziała Williams, która w pierwszym secie prowadziła już 5:0.
Najkrótszymi pojedynkami okazały się w poniedziałek mecze z udziałem Japonek: Ai Sugiyamy (13.) i Shinobu Asagoe.
Asagoe uległa 4:6, 1:6 w ciągu 47 minut Amerykance Lindsay Davenport (5.), triumfatorce Wimbledonu z 1999 roku. Natomiast o dwie minuty dłużej walczyła Sugiyama ze swoją partnerką deblową - Belgijką Kim Clijsters (2.). Japonka przegrała 3:6, 2:6.
"Dzisiaj wszystkie się spieszyłyśmy, pewnie dlatego, że chciałyśmy zdążyć przed zapowiadanym deszczem. Cóż udało się - powiedziała Clijsters, która wygrała 50. mecz w tym sezonie. - W tym turnieju nie miałam jeszcze żadnego zawahania formy, każdy mecz układał się po mojej myśli. To oznacza, że idealnie udało mi się trafić z przygotowaniem kondycyjnym i koncentracją".
Awans Clijsters do ćwierćfinału stawia w bardzo niewygodnej sytuacji Serenę Williams, która aby obronić fotel liderki rankingu WTA musi teraz przynajmniej dojść do finału.
Kolejny wygrany mecz Belgijki oznaczać będzie dla Amerykanki konieczność drugiego z rzędu zwycięstwa na londyńskich kortach.
We wtorek z turniejem pożegnają się dwie z czterech Amerykanek, bowiem Capriati zmierzy się z Sereną Williams, a Davenport wyjdzie na kort przeciwko Venus.
W pozostałych parach wystąpią dwie Belgijki: Clijsters i Justine Henin-Hardenne (3.), które spotkały się przed trzema tygodniami w finale Roland Garros, a także tuż przed startem w Wimbledonie, w finale turnieju WTA na trawiastej nawierzchni w Hertogenbosh.
W Paryżu lepsza w dwóch setach była Henin-Hardenne, której zarobki w karierze przekroczyły w tym tygodniu sumę czterech milionów dolarów. W Holenderskiej miejscowości tenisistka ta musiała zejść z kortu w drugiej partii, po tym jak niefortunnie upadła i stłukła sobie lewą rękę.
#################
#Barlinek ruless#
#################
Jesli spodobala Ci sie moja wypowiedz to poprostu daj mi soga
Pozdrawiam przyszly mistrz Swiata i Europy