Postanowiłam założyć nowy post, ponieważ prześledziłam forum i czytałam ogromnie dużo info na ten temat w necie, ale nie znalazłam podobnego przypadku do mojego...
Moja przykra przygoda z trądzikiem zaczęła się już jakiś czas temu, jakieś kilka lat, ale wtedy to raz tu wyskoczyła krostka, raz tam i w tamtym czasie było to dla mnie tragedią, ale po tym co widzę co się dzieje na mojej skórze teraz uważam, że tamte czasy i tamte krostki to lajcik!
Około 4 no może 5 lat temu miałam drobne krostki usytuowane głównie na czole, nie wymagały one wizyt u dermatologa, wystarczały kosmetyki na trądzik i prawidłowa pielęgnacja.
Później krostki robiły się większe i stwierdziłam pójść do dermatologa....pierwszą moją maścią na TE PASKUDZTWA był Isotrexin
( mam nadzieję, że dobrze napisałam nazwę), wysuszał on skórę, ale pomagał, niestety na krótko, później dermatolog polecił mi Benzacne 5 i 10 %, pomagało ale znów na jakiś czas, ale krostki zaczęly pojawiać się także na nosie, brodzie i policzkach, póżniej był Acne Derm (uważam że super wyrównuje koloryt skóry i wybiela rozszerzone pory), później Clindacne ( także bardzo dobra maść ale skuteczna do jakiegoś czasu).
Po Clindacne było jakby troszkę lepiej, więc na jakiś czas dałam sobie spokój z dermatologiem i zajęłam się po prostu pielęgnacją buzi na własną rękę, nie miałam zbytnio krost, moja buzia była gładka, więc pielęgnowałam ją i to było na tyle.
Aż nastąpił ten nieszczęśliwy dzień kiedy krostki zaczęły się znów pojawiać Nie był to jakiś nagły wysyp, ale a to tu coś nieciekawego wyskoczyło, a to tam, ciężko się goiły, moja buzia zaczęła niezbyt ciekawie wyglądać, a wiadomo szkoła, praca, każdy cywilizowany człowiek chce ładnie wyglądać, mieć czystą buzię, bo przecież rozmawiająć z kimś czy chcemy czy nie to i tak jesteśmy zmuszeni do patrzenia na twarz drugiej osoby
Dodatkowo (yyy przyznam się) zaczęłam wyciskać krostki, które były z białym czubeczkiem, więc wyglądało to niezbyt interesująco.
Krostki wtedy już usytuowane były na policzkach ( TAK MEGA MEGA BARDZO TO NA PRAWYM POLICZKU) i na brodzie.
Natomiast na czole i nosie już praktycznie w ogóle się nie pojawiały, no chyba że jakiś wągierek urósł do rozmiarów obrzydliwej krostki ( ale zdarzało się to rzadko).
Postanowiłam: koniec z tymi syfkami czas iść do dermatologa, zapisałam się do innego dermatologa (wg wszystkich o niebo lepszego niż tamten kolo).
Miła pani dermatolog stwierdziła,że trzeba zastosować kurację antybiotykową i pocieszyła mnie, że po tych lekach moja buzia powinna odzyskać normalny wygląd.
Przepisała mi antybiotyk Unidox, i żel do smarowania buzi Epiduo, na początku miałam większą dawkę Unidoxu ( przez 10 dni o ile dobrze pamiętam) - rano jedna tabletka i wieczorem jedna, potem dawka mniejsza, jedna tabletka dziennie .
A Epiduo miałam się smarować na noc.
Tabletki się skończyły, buzia była o niebo lepsza, byłam zachwycona, bo miałam naprawdę czystą buzię w porównaniu z tym co miałam przed kuracją antybiotykową. Wiadomo były jeszcze jakieś drobne krostki, wągry, rozszerzone pory no i ten bleh łojotok ale pomimo tego byłam zachwycona.
Pani dermaolog na kolejnej wizycie stwierdziła, że myślała, iż Unidox da lepsze efekty, ale powiedziała że kuracja tego typu powinna trwać trzy miesiące, więc przepisała mi jeszcze 5 opakowań Uniodxu, żeł Epiduo i poleciła stosować na łojotok tabletki Laktocer + Zn lub Glameren.
Wykupiłam leki, stosowałam, nie powiem byłam szczęśliwa, że daje to takie efekty jak daje, bo rzeczywiście Unidox wewnętrznie z żelem Epiduo zewnętrznie dawał super efekt....gładka buźka, pozamykane pory, mało wągrów Niestety Epiduo się skończył oczywiście słuchałam rad pani doktor i nie smarowałam żadnymi innymi mazidłami tylko myłam buzię żelem nawilżającym i smarowałam kremem nawilżającym Bambino lub kremem ogórkowym z Ziaji n i brałam tę pozostałą resztę antybiotków.
Antybiotyk się skończył, kilka krostek jeszcze przed końcem pojawiło się na moim biednym prawym policzku, mniejsze na brodzie i nadszedł dzień wizyty.
Poszłam sobie wczoraj do pani dermatolog, miła pani stwierdziła że po tak długiej kuracji Unidoxem ( bo trwała 3 miesiące i tydzień) nie powinno już być żadnych syfków, no i zaproponowała mi kurację lekiem o nazwie AKNENORMIN. Opowiedziała mi co nieco o tym leku i dała mi ulotkę, abym zapoznała się z działaniem leku w domu.
Następną wizytę zapisała mi na 15 czerwca, a tymczasem żeby moje syfki się nie rozwijały dała mi żel Epiduo i tabletki Syndi-35.
Wykupiłam leki, żelem oczywiście się od razu posmarowałam po powrocie do domku, a niestety tabletki będę mogła wziąć dopiero za jakiś tydzień lub więcej.
W międzyczasie czytałam ulotkę Aknenorminu i troszkę strach mnie obleciał jak przeczytałam dział skutki uboczne( krwawienie z nosa, sucha skóra, suche usta, suchy nos, wypadające włosy - na punkcie włosów mam fioła więc nie mogę sobie wyobrazić tego gdyby mi zaczęły wypadać - , bolące mięśnie, nie można się opalać, chodzić do solarium, tabletki pogarszają ponoć stan uzębienia itp. ) dodatkowo jak poczytałam opinie o tym leku w necie to całkiem jestem zdruzgotana....widziałam opinie że niektórzy dosłownie łysieją po tym leku SZOK!!
Pani mnie jeszcze poinformowała że kuracja tym lekiem trwała by pół roku, a ja na początku sierpnia mam wesele i chciałabym normalnie wyglądać tzn. być opaloną a nie jakimś białaskiem a z Aknenorminem opalanie jest zabronione więc nie wiem co mam robić...
Dodatkowo Syndi 35 zacznę brać coś koło 8 albo może 9 czerwca więc do 15 czerwca ( wtedy mam wizytę ) nie zaczną one zbytnio działać...
PODPOWIEDZCIE MI CO MAM ROBIĆ... obecnie mam 4 krostki na prawym policzku, na brodzie trzy i na czole jedną małą więc nie wiem czy decydować się na leczenie tymi silnymi tabletkami o nazwie AKNENORMIN czy może poczekać troszkę na działanie Syndi ??
Aha oprócz łojotoku na buzi także przetłuszczają mi się troszkę włosy...
Proszę o pomoc
Człowiek uczy się całe życie.