Piszę do was bo nie wiem już absolutnie gdzie się z moim problemem udać, a może ktoś był w podobnej sytuacji. Postaram się opisać mój problem w miare zwięźle. Ogolnie to wszystko było ok aż któregoś dnia gdy się obudziłem poczułem taki dziwny dyskomfort w okolicy ramienia. Niby nic nie bolalo ale czułem że po prostu coś jest nie tak. Z upływem godzin ramię zaczęło boleć i ten ból promieniowal najpierw na triceps potem az do łokcia. Ten ból utrzymywał się dobre 2-3 tygodnie jednocześnie miałem takie uczucie jakby triceps że ścięgnami się dosłownie kurczył. Przy okazji zaczęło też promieniować do łopatki przy czym zaczął boleć też motyl, jak na zakwasie chociaż wysiłku nie było żadnego.. Przez te dwa tygodnie nie dałem rady spać bo jakbym reki nie ułożył to bolało jak cholera wraz z tym uczuciem jakby wszystko mi się w ręce ruszało i kurczyło samoistnie. Tak jak robiłem luzem pompek 40 tak z dnia na dzień nie dam rady zrobić nawet jednej. Otwieranie drzwi lewa ręka to dla mnie wyczyn jakbym pchał paletę cementu.
Od początku tego wszystkiego minęło teraz już 3 miesiące. Bólu nie odczuwam już, ale dyskomfort straszny pozostał, ręka mniejsza od drugiej, pół objętości dosłownie wyparowało,siły dalej brak, uczucie jakby wlazło coś pod łopatkę no i dziwnie zdeformowane mięśnie barku i pleców z lewej strony.
Byłem u lekarzy 4. Dwóch orzekło że zapalenie ścięgna, jeden zapaleniem barku, robilem prześwietlenie wszystkiego, miałem terapię falami dźwiękowymi (chyba tak to się nazywa). Osteopata orzekł że mam przez BJJ dobrze załatwione kręgi. Niby coś tam poprzestawiał i faktycznie jaka trochę lżej, ale to dalej nie jest to...
Miał ktoś może coś podobnego? Nie mam pojęcia do jakiego lekarza się z tym już udać, każda z nich ma swoją teorię ale żadna nie była trafna... A czas leci:/
Dzięki z góry za podpowiedzi.