Wlaśnie skonczyłam 4 tydzień redukcji i przez pierwsze 3 tygodnie waga spadałą 1 kg / tydzień. Czyli w normie.. natomiast ostatni tydzień moj metabolizm ZWARIOWAŁ. codziennie spadał mi co najmniej kg. Jest to dla mnie na tyle dziwne, że wchodziłam na wagę 3razy w ciagu dnia, zeby zobaczyc ten proces.. no i to co zobaczyłam zaskoczyło mnie, bo naczczo wazyłam więcej niż pod wieczór po wszystkich posiłkach, przed pojsciem spac. Różnica to był własnie ok kg. Dziś rano ważyłam 54,4 kg, co daje ponad -10kg na miesiąc, a 6 w ciągu tygodnia. Czy to ma w ogóle sens? Oczywiście fajnie, cieszę się, bo kazdy na redukcji chce miec szybkie efekty, ale nie wiem co się dzieje. Przeciez 1500kcl to nie głodowka, wody nie gubię, piję takie ilości jak nigdy wcześniej. Czuję sie fantastycznie, pełna energii, nie jestem ospała, włosy mi nie wypadają. J
Jestem przekonana, że z samego tłuszczu nie chudnę, bo to chyba niemożliwe, nie przy tak małej aktywnosci fizycznej. Czemu znikam? a może skoro tak dobrze się czuję, to jakieś hormony się uruchomiły? Albo organizm w końcu może pracować na swoich "prawidłowych" obrotach, a wczesniej się tylko niszczyłam swoim trybem zycia? Może to tylko przejściowe i zaraz się unormuje. Planuje przejsc na 2000kcl, a moze to nie ma sensu i bedzie jojo?
Dziękuję za odpowiedzi:)