Czy zdarzyło Ci się, że rozpoczynałeś dietę, ograniczałeś niezdrowe produkty i napoje, po czym w pewnym momencie znalazłeś się w sytuacji, gdy zjadłeś coś niezdrowego, a następnie, mówiąc sobie „a tam", wpychałaś w siebie resztę, jakby chcąc nadrobić czas odstawienia danych produktów?
Zachowanie tego typu jest końcem wielu rozpoczętych diet i planów treningowych. Ćwiczysz na przykład przez 2 tygodnie, a potem z byle powodu mówisz sobie „a tam" i zostawiasz świetny plan treningowy. Co zrobić w tej sytuacji?
Ja poradziłem sobie w ten sposób, że uświadomiłem sobie, iż każdy kęs, każdy kawałek podany do ust jest całkowicie pod moją kontrolą. Wziąłem kartkę i napisałem na niej: nie ma „a tam". Był to wizualny znak tej prawdy, że zachowanie przedłużające ucztę pełną niezdrowych produktów jest całkowicie bez sensu i nie ma racji bytu, ponieważ mam całkowitą kontrolę nad moim ciałem, rękami, szczękami, językiem. Więc nawet wtedy, gdy na chwilę stracę panowanie, to w każdej chwili jestem w stanie zaprzestać dalszej szkodliwej konsumpcji i nadal jestem odpowiedzialny. Nie ma „a tam".
Drugą zasadą, jaką stosuję, jest zasada ilościowa: wszystko mi wolno. Jeżeli ktoś mówi, że zjadł pizzę, lody i czekoladę, to należy zapytać: ile tego było? Ponieważ liczy się ilość. Mogę przecież powiedzieć, że można jeździć autem po alkoholu i będę miał rację w świetle prawa, jeżeli mam na myśli bardzo niewielką jego ilość.
Oczywiście potępiam jazdę pod wpływem alkoholu, jednak chcę wykazać bezsens myślenia, że zjedzenie czegokolwiek w małej ilości łamie dietę. Jeżeli wziąłeś do ust kęs pizzy czy łyżeczkę lodów, to nie złamałeś swojej diety. Chodzi mi o sytuację, gdy przyłapałeś się na tym, że nie wiadomo kiedy połykasz coś niezdrowego i jednocześnie czujesz, że zawaliłeś dietę. Otóż nie, nie zrobiłeś tego.
Metoda ta przydatna jest szczególnie na początku przygody ze zdrowym odżywianiem, jednak warto ją mieć na uwadze przez całe życie. Te 2 zasady — nie ma „a tam" i wszystko mi wolno, są niczym strażnicy mentalni Twoich dobrych nawyków żywieniowych.
W czasach rozpasanego konsumpcjonizmu warto zadbać o zdobycie nawyków ograniczających spożywanie szczególnie tego, co najbardziej szkodliwe z punktu widzenia zdrowia, samopoczucia i dobrego wyglądu.
Z tej perspektywy popatrzmy na najtrudniejszy element zarządzania wagą, jakim jest utrzymanie czy to zadowalającej nas wagi ciała, czy to poziomu procentowego tkanki tłuszczowej, czy wreszcie wypracowanej tkanki mięśniowej.
Never give up.