Czy najlepsza od lat drużyna polskiej ligi może przegrać finałową rywalizację z zespołem, którego budżet jest kilka razy mniejszy, a najlepsi siatkarze mogą tylko marzyć o kontraktach, które podpisywali rywale?
Faworytem jest broniąca tytułu Skra bełchatów. Od sezonu 2003/2004 oba zespoły spotkały się w oficjalnych meczach 21 razy, z czego Skra wygrała 17 spotkań, ale to nie oznacza, że Wkręt Met Domex AZS Częstochowa stoi na straconej pozycji. Zagra bez presji, jeśli przegra, to nic się nie stanie, ten sezon i tak jest najlepszy dla tego zespołu od lat. To Skra dźwigać będzie ciężki bagaż na plecach. Trzykrotny mistrz Polski, trzecia drużyna tegorocznego Final Four Ligi Mistrzów nie może pozwolić sobie na porażkę ze znacznie biedniejszym i pozbawionym gwiazd rywalem.
Jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie postawiłby grosza na Wkręt Met. Ale pod wodzą młodego trenera Radosława Panasa, z Amerykanami, których chciano się pozbyć z klubu, ale zostali, gdyż zabrakło pieniędzy, by kupić solidnych graczy na ich miejsce, siatkarze z Częstochowy pokazali, że trzeba się z nimi liczyć.
Zakończyli rozgrywki na drugim miejscu, przed nimi była tylko Skra. Później w międzynarodowych rozgrywkach wyeliminowali Iskrę Odincowo, mającą w swych szeregach Brazylijczyka Gibę, najlepszego siatkarza świata i niewiele zabrakło, by zagrali w finałowym turnieju Pucharu CEV. Koncertowo rozgrywał mierzący zaledwie 182 cm Paweł Woicki, znakomicie grali skrzydłowi Krzysztof Gierczyński i Marcin Wika. Wreszcie przypomniał o sobie wielokrotny reprezentant Polski, środkowy Robert Szczerbaniuk, bombardując rywali zagrywką posyłaną z prędkością 120 km/godz. Raul Lozano nie widzi go wprawdzie w drużynie, która będzie walczyć w Espinho o igrzyska, ale powołał do niej innego zawodnika Wkręt Metu, środkowego bloku, Piotra Nowakowskiego, rewelację tegorocznych rozgrywek.
O ile wygraną z Iskrą Odincowo potraktowano jako przypadek, to zdobycie Pucharu Polski po zwycięskim finale z Jastrzębskim Węglem, który wcześniej rozprawił się ze Skrą, kazało już inaczej spojrzeć na zespół z Częstochowy. Andrzej Warych, szef szkolenia Polskiego Związku Piłki Siatkowej, mówi, że gra on najładniej w lidze.
Ostatnie wyniki pokazują też, że skutecznie. Przekonał się o tym Jastrzębski Węgiel w półfinale play off, przegrywając 0:3 piąty mecz w Częstochowie. Siła gry drużyny z Jastrzębia uzależniona jest od dyspozycji Dawida Murka i Roberta Prygla. Inni nie są już tak groźni. We Wkręt Mecie grają wszyscy, a Woicki potrafi to wykorzystać.
Trener Radosław Panas ma oczywiście świadomość, z kim przyjdzie mu zmierzyć się w finale. – Kto ma Wlazłego, ten wygrywa – to powiedzenie Pawła Papkego, przed Wlazłym najlepszego polskiego atakującego, nie traci na aktualności.
Ale Skra to nie tylko Wlazły. Daniel Castellani, argentyński szkoleniowiec mistrzów Polski, ma przecież do dyspozycji Stephane’a Antigę, kapitana reprezentacji Francji, który jak najlepszy klej spaja mu wszystkie ogniwa, jest niezastąpiony. Zapewnia przyjęcie zagrywki i skutecznie atakuje. Na skrzydłach są reprezentanci Polski, Piotr Gruszka i Michał Bąkiewicz (z meczu na mecz coraz lepszy), na środku kolejny wybraniec Lozano Daniel Pliński i Fin Janne Haikkinen lub Radosław Wnuk. Rozgrywa od kilku lat Maciej Dobrowolski, a na pozycji libero występuje reprezentant Kanady, nominalny przyjmujący Dan Lewis.
Nie wszyscy mają pewność, że zostaną w Bełchatowie na kolejny sezon. Podobno Skra złożyła już konkretne propozycje Miguelowi Angelowi Falasce, rozgrywającemu reprezentacji Hiszpanii. Na celowniku potentata są też Dawid Murek i Piotr Gacek.
Bez względu na wynik rywalizacji obie drużyny mają już zapewniony udział w Lidze Mistrzów.
Źródło: siatka.org
A więc Skra też jest już pewna LM