Tomasz Adamek, góral spod Żywca, w sobotę w Duesseldorfie stanie do walki w obronie tytułu mistrza świata w wadze półciężkiej najbardziej prestiżowej federacji WBC. Jego rywalem będzie Niemiec Thomas Ulrich. - Don King nie dopuści, aby werdykt był niesprawiedliwy - mówi Polak
Ekipa naszego boksera mieszka w hotelu Madison 2, który znajduje się blisko starego miasta. - Mamy ze sobą jedzenie przywiezione z Polski, a obiady jemy w restauracji poleconej nam przez Polaków mieszkających w Duesseldorfie - mówi Andrzej Gmitruk, promotor i trener Adamka.
Dziś odbędzie się oficjalne ważenie. Limit wagi półciężkiej wynosi 79,300 kg. - Tomek spędzi trochę czasu w saunie. Jednak z wagą nie będzie miał żadnych problemów. Ma do zrzucenia zaledwie kilkaset gramów - przekonuje Gmitruk...
Obaj pięściarze zaprezentowali się podczas środowego pokazowego treningu w hotelu Interconti. Adamek pokazał się dziennikarzom oraz kibicom tylko przez pięć minut. Polak zademonstrował walkę z cieniem oraz poskakał trochę na skakance. - Takie były nasze założenia. Co potrafi Tomek, każdy zobaczy podczas walki - mówi zachrypniętym głosem Gmitruk. - Kilka dni temu przewiało mnie i jestem przeziębiony - tłumaczy się. Poza Adamkiem w pokazowym treningu udział wzięli również jego sobotni rywal Thomas Ulrich i inni pięściarze, którzy podczas gali w Niemczech stoczą swoje walki.
Obie ekipy krytykują się nawzajem. - Mankamentem Adamka jest
balans ciałem. Mój zawodnik wygra tę walkę - mówi Michael Timm, trener Ulricha. - Jestem zaskoczony taką opinią. To przecież Ulrich jest sztywny w ringu i ma problemy z unikami - ripostuje trener naszego zawodnika. Mimo że pojedynek będą sędziować neutralni arbitrzy, wielu ekspertów bokserskich obawia się werdyktu. - Wiadomo, że najlepiej byłoby zakończyć walkę przed czasem. Wszystko zależy jednak od tego, jak ułoży się ten pojedynek - dodaje Gmitruk.
Wierzę w siebie
Leszek Błażyński: Czy jest Pan w stu procentach przygotowany do walki?
Tomasz Adamek: Przez dziewięć tygodni ciężko pracowałem. Rozpocząłem od treningu kondycyjnego w górach, gdzie głównie biegałem. Trenowałem u siebie w Gilowicach. Byłem też na Słowacji, w Zakopanem oraz w Berlinie. Ostatnie tygodnie przed wyjazdem spędziłem w Warszawie. Mam za sobą ponad 144 rundy sparingowych walk. Lepiej już nie mogłem się przygotować. Miałem dobrych sparingpartnerów [Adamek sparował z Amerykaninem Etiennem Whitakerem, Piotrem Wilczewskim, Belgiem Djamelem Selinim oraz dwójką Ukraińców: Wadimem Safonowem i Witalijm Rusłanem - przyp. red.]. Whitaker jest najbardziej utytułowanym zawodnikiem z tej grupy, ale każdy z nich zmuszał mnie do dużego wysiłku.
Pana rywale, chociaż zmieniali się co dwie, trzy rundy, już po tym krótkim okresie mieli dosyć. Zatem wygląda na to, że jest Pan zdecydowanie lepiej przygotowany niż przed majowym pojedynkiem z Paulem Briggsem o pas mistrzowski?
- Walczyłem wtedy z gorączką i ze złamanym nosem. Poza tym miałem przed tamtą walką tylko 80 sparingowych rund. Jednak czy jestem lepiej przygotowany, tak naprawdę okaże się w sobotę po pierwszym gongu.
W walce z Australijczykiem spisywał się Pan słabo w obronie. Thomas Ulrich będzie chciał to wykorzystać.
- Ręka sama mi wtedy opadała, bo odczuwałem ból przez ten złamany nos. Teraz na szczęście nic mi nie dolega. Pracowałem nad obroną i takich samych błędów już nie popełnię.
Czy Ulrich może czymś Pana zaskoczyć?
- Oglądałem dokładnie jego walki. Nie jest on jakimś wszechstronnym bokserem. Jego styl boksowania można sprowadzić do kombinacji: lewy prosty - garda. Moim atutem będzie szybkość. Jestem również lepszy od niego technicznie. Jednak na pewno go nie zlekceważę. W boksie w pojedynku z każdym rywalem trzeba być bardzo skoncentrowanym. Chwila słabości i nieuwagi może kosztować utratę tytułu. Ja jednak wierzę w siebie i w swoje zwycięstwo.
Czyli postawiłby Pan wszystkie pieniądze na swoją wygraną?
- Nie dałbym nawet złotówki! Nigdy nie byłem hazardzistą i mam nadzieję, że w przyszłości również nie będzie mnie ciągnęło do hazardu. Zdaję się na opatrzność Bożą.
Nie obawia się Pan, że sędziowie mogą Pana skrzywdzić?
- Promotor bokserski Don King nie dopuści do tego. Poza tym sędziowie będą neutralni. Dlatego w ogóle się tym nie martwię.
Jak będą wyglądały ostatnie dwa dni przed pojedynkiem?
- Muszę psychiczne przygotować się do walki. Mam nadzieję, że uda mi się odwiedzić jeden z pobliskich kościołów. Chciałbym pomodlić się przed walką.
Na polskich kibicach będzie mógł Pan polegać.
- W Duesseldorfie będzie moja żona Dorota. Nasze córki Roksana i Weronika zostają w domu. Są za małe, żeby oglądać boks na żywo. Dopingować będą mnie za to również szwagier, teść oraz kuzyni. Z Gilowic wybiera się sporo kibiców. Zza Oceanu przylecą Andrzej Gołota i Ziggy Rozalski oraz Arturo Gatti [Kanadyjczyk jest byłym mistrz świata wagi lekkopółśredniej. W czerwcu odebrał mu tytuł Floyd Mayweather Jr. - przyp. red.].
Jeśli wygra Pan z Ulrichem, to kto będzie następnym rywalem?
- Chciałbym spotkać się z Amerykaninem Antonio Tarverem, który niedawno obronił tytuł mistrza świata federacji IBO. Oglądałem jego walkę z Royem Jonesem Jr. i obaj mnie rozczarowali. Uważam, że dałbym sobie z nim radę. Tarver będzie chciał zdobyć pozostałe pasy, bo tytuł w IBO niewiele znaczy. Dlatego nasze starcie będzie bardzo realne. Zresztą za pojedynek z Tarverem, który odbyłby się na pewno w USA, zarobiłbym zdecydowanie więcej niż za sobotnią obronę tytułu w Niemczech.
źródło: Gazeta Wyborcza