
Poniedziałkowy poranek w „Nastula Judo Fitness Club" nie był sennym przedpołudniem.
Na obszernej sali klubu uwija się niemal cała czołówka polskiego zawodowego MMA: Robert Jocz, Łukasz Jurkowski oraz kilku sparingpartnerów. Widać ogromne skupienie w trakcie treningu i niemal zupełną ciszę.
Paweł Nastula - legenda polskich Sztuk Walki i Judo ćwiczy intensywnie, widać na pierwszy rzut oka, że jest w formie.
Zejścia, ciosy, uniki, obalenia w świetnym tempie, ale i inni zawodnicy nie próżnują.
Nikt nie pokrzykuje nikt nie rozmawia, wszyscy wiedzą, co mają robić - to charakterystyczny element profesjonalnego treningu. Wszyscy spoceni do granic możliwości i znać już po nich trudy treningu, ale nikt nie przerywa zajęć.
Wśród zawodników widać postać 8-krotnego Mistrza Świata w Muay Thai z Białorusi Andreia Molchanova, który sparuje z Pawłem Nastulą - też Mistrzem, z tym, że Olimpijskim z Atlanty, gdzie w finale pokonał zawodnika z Korei.
Wymieniamy to nie bez kozery i skojarzeń z Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie.
Za kilka dni w niedzielę 24-go sierpnia w japońskiej Saitamie przed niemal 40-sto tysięczną widownią (przyp. red. tyle spodziewają się Organizatorzy) Paweł zmierzy się z zawodnikiem z Korei Yang Dong Yi, w ważnej walce swojego bogatego sportowego życia.
Tym razem sceną porównania sportowej klasy będzie nie mata Judo, ale ring MMA.
Nie różni on się niczym od ringu bokserskiego, ale zasadami walki - ogromnie.
Tu dozwolone jest niemal wszystko, co może w aspekcie sportowym przyczynić się do poddania rywala.
Jeśli jesteś dobry w Judo - zastosuj Judo, jeśli rzucisz rywala, uderzysz i on upadnie nie oznacza to końca walki.
To błąd w myśleniu o nowoczesnych Sportach Walki - tutaj trzeba zmusić rywala do poddania się a nie liczyć na to, że uważny sędzia dostrzeże twoją demolującą przewagę. Dlatego nie czekaj i walcz dalej. Inaczej możesz srogo się pomylić.
Wielu utytułowanych zawodników zapłaciło już taką cenę.
Zapłacił i Paweł, gdy debiutował na ringach organizacji MMA przeciw absolutnym Mistrzom tej formuły w trzech walkach na ich zasadach. Rzucał, powalał a oni jak Wańka-Wstańka nie chcieli się poddać i w końcu jakimś cudem pokonywali Pawła. To, co nie miało się prawa zdarzyć w Judo - tutaj zdarzało się…
Jednak pojął, w czym rzecz i w jednej z walk pokonał świetnego Brazylijczyka Edsona Draggo.
Paweł nie przegrał w Judo przez 1200 dni, co pamięta każdy fan Judo na świecie.
200 pokonanych przeciwników, Mistrz Europy, Mistrz Świata i wreszcie to, co dla niego i Polski najcenniejsze: Złoty Olimpijski medal na Igrzyskach w Atlancie! Pamiętamy ten obraz: dwie akcje, w tym piękny rzut przez plecy, trzymanie i zrozpaczony Koreańczyk, dla którego skończyły się marzenia o złocie a oni przegrywać nie umieją. Dla Polski ogromna radość, z rozpędu tytuł Sportowca Roku za 1996 i ogromna duma nas wszystkich. „Co, jak co ale Polacy bić się umieją" to zawsze zdanie cytowane przez polskich kibiców sportu - dodajmy każdego sportu.
Dziś w polskich, olimpijskich sportach walki nie ma takich sukcesów i takiej postaci.
Na Igrzyskach w Pekinie, ponieśliśmy klęskę podobnie jak w Atenach. 5-te i 7-me miejsce nijak nie przypomina dni chwały Antoniego Zajkowskiego, Waldka Legienia, Pawła Nastuli czy Anety Szczepańskiej.
Paweł Nastula jest postacią historyczną w Judo, ale i na polu MMA jego walki przeszły do historii.
Jak powiedział kiedyś dla amerykańskiego portalu o wyzwaniu najlepszych: „Wiesz, można szukać łatwych przeciwników i nabijać sobie bilanse oraz jakiś czas udawać, że jest się dobrym w nowym sporcie. Ja byłem Mistrzem Olimpijskim Judo i jeśli znasz Japonię to wiesz, że oni kochają ten sport, nie mogłem ich zawieść, więc podjąłem wyzwanie stawienia czoła najlepszym zawodnikom MMA" - Co można tu dodać?
Niewiele poza tym co powie sam Paweł Nastula, sportowiec o ambicji jakiej może nie brakuje wielu współczesnym polskim zawodnikom Judo, ale z jedną różnicą: on ma wszelkie dane by móc się wypowiadać o sportach walki bezdyskusyjnie: zarówno o Judo, jak i MMA.
Film: przeżyjmy to raz jeszcze - IO 1996 Atlanta
http://pl.
?PHPSESSID=fb53ced00f11e1d31ad81ab2d3458959&topic=2434.0
Przeczytajcie co powiedział przed startem w Japonii 24-go sierpnia w niedzielę na gali Sengoku IV Paweł Nastula:
Forum Ring: Paweł, pamiętasz Olimpijski Finał z Atlanty i zrozpaczonego Koreańczyka po Twoim rzucie i żelaznym trzymaniu?
Paweł Nastula: Oczywiście, jak mógłbym zapomnieć… To była kropka nad „i" w mojej karierze w Judo. Do tego momentu wszystko inne nie miało aż takiego znaczenia. Wtedy poczułem się spełniony w Judo.
FR: Wiemy, że obserwowałeś zmagania polskich judoków w Pekinie, co możesz powiedzieć? Co się stało, że nie ma takich sukcesów jak Ty miałeś w Atlancie? Czy w ogóle polskie judo w tamtych czasach?
PN: Mam Judo głęboko w sercu i strasznie bolą mnie porażki polskich sportowców a judoków w szczególności. Hmm.. nie było sukcesu w Pekinie i trzeba wyciągnąć wnioski, ale ja uważam, że niewiele brakowało, aby były inne nastroje. Nie krytykuję nikogo, bo widziałem, że brakowało naprawdę niewiele: jedna koka, jedna akcja…i to u kilku zawodników, którzy byli bardzo blisko. Poczekajmy jeszcze z ocenami.
FR: To, co zmienić by poprawić to i przełożyć na sukces, jakiego od wielu lat brakuje polskiemu Judo?
PN: Oczywiście musi przyjść refleksja, zastanowienie i zmiany w sposobach pracy.
Przede wszystkim psycholog, który jest ważny w każdym współczesnym sporcie walki o ile zawodnik potrzebuje tego. Warsztat trenerzy mają dobry, ale na pewno trzeba coś zmienić i zmodernizować by przyszły sukcesy, jakie miałem ja, Waldek Legień czy Aneta Szczepańska.
FR: Widzisz jakiegoś polskiego judokę idącego do MMA jak Paweł Nastula?
PN: Obecnie widzę kilku zawodników mogących zawalczyć w Japonii i w MMA z Polski.
Są wśród nich też judocy, bo Judo daje kapitalną podstawę pod takie walki. Trzeba jednak obiektywnie stwierdzić, że rośnie pokolenie nowoczesnych zawodników zaczynających z innych sportów walki lub wręcz z MMA. Ten sport to przyszłość Sztuk Walki i rywalizacji, tylko w Polsce nie dostrzega się tego. Ile osób wie o sukcesach Roberta Jocza czy Grzegorza Trędowskiego?
A w Holandii wiedzą wszyscy, nawet w Japonii pytają już o nich.
FR: Skupmy się na Twojej najbliższej walce w Japonii. Wracasz po kilku latach do wielkiej gry w nowym sporcie. Dodajmy: najszybciej rozwijającym się sporcie na świecie obecnie wg. magazynu Forbes. Japonia…Czego oczekujesz po tym starcie?
PN: Zwycięstwa! Przede wszystkim, chcę dobrze wypaść by toczyć kolejne pojedynki w Japonii, bo tam mam ogromną ilość fanów, być może nawet większą niż w Polsce. W tym czasie gdy mnie nie było trochę się zmieniło w MMA, ale zawodnicy, z którymi walczyłem nadal są najlepsi na świecie. To ścisła czołówka: Barnett, Nogueira czy Aleks Emelianienko. Z nimi przegrałem, ale z perspektywy czasu patrząc nie miałem prawa wygrać w debiucie, choć niewiele brakowało.. Dziś moja sytuacja jest inna. Umiem to, czego nie umiałem wówczas i bezwzględnie zamierzam wykorzystać dwa lata ciężkich przygotowań.
FR: Właśnie, jak Twoje przygotowania? Obyło się bez komplikacji?
PN: Raczej tak. Miałem 4 tygodnie na przygotowania, choć nie wychodziłem zbytnio z treningu w poprzednich miesiącach spodziewając się walki. Ten okres bezpośredni mógłby być minimalnie dłuższy, ale nie ma co narzekać. Mimo 38-miu lat, praktycznie bez żadnej poważnej kontuzji jestem przygotowany dobrze. Nie szukam żadnych wymówek.
FR: Sparujesz teraz z Andreiem Molchanovem specjalistą Muay Thai?
PN: Sporadycznie, teraz w końcowym etapie. Mam wsparcie przede wszystkim w Robercie Joczu i „Jurasie" i oni mi pomagają.
FR: Co wiesz o swoim przeciwniku? I nie sposób tutaj nie nawiązać do Olimpijskiego Finału w Judo.
PN: No tak, Koreańczyk… Młody, były zapaśnik, widziałem jego dwie walki w Japonii w organizacji DEEP. W tej jednej dobrze sobie poradził z cięższym, ale otłuszczonym przeciwnikiem. Nie lekceważę go, ale z całym szacunkiem miałem już lepszych zawodników naprzeciw w ringu. Myślę, że będzie prowadził szybką walkę i zaatakuje od początku. To nie trudne do przewidzenia. Zresztą, zobaczymy.
FR: Masz jakiś plan taktyczny na tą walkę?
PN: Spokój przede wszystkim. Będę starał się prowadzić walkę w stójce i boksować poprawnie, ale jeśli zejdzie do parteru to zdominuję go siłą. Tak jak mówiłem, nie podejrzewam by był mocniejszy w parterze niż ci, z którymi się spotykałem w organizacji Pride.
FR: Miałeś jakiś wpływ na dobór przeciwnika?
PN: Praktycznie żadnego, padła propozycja i po krótkiej analizie przyjęliśmy z Managerem ten pojedynek.
FR: Czy padły jakieś propozycje na inne nazwiska? Były wymieniane wcześniej w fachowych portalach…
PN: Ha, ha…proszę pytać Managera, ja walczę nie dywaguję…
FR: Powiedz, masz doświadczenia z walk w japońskiej organizacji Pride, czy pokusisz się o porównania z Sengoku?
PN: Wiem o tym, że to najmocniejsza finansowo organizacja w Japonii. To ich piąta gala w historii. Waga ciężka absolutnie jest zdominowana przez nich w Japonii, ale o bezpośrednie porównania pokuszę się po gali. Wiem, że walczą na tej gali Peter Graham z Australii i Ryan Schulz, których poznałem podczas pobytu w Team Quest w Kalifornii. Mam więc swoich kumpli w świecie MMA, nasza współpraca się rozwija i razem startujemy w Sengoku.
FR: Właśnie, co po gali? Jakie są Twoje plany sportowe?
PN: Liczę na kolejne walki po wygraniu, ale na razie ta walka jest najważniejsza. Jeśli wygram to prawdopodobnie dwie kolejne stoczę w tym roku. Zamierzam też jechać do Team Quest’u żeby trenować z najlepszymi. W październiku przyjeżdża do Polski kolejny raz Thierry Sokoudjou żeby przejść aklimatyzację przed walką w Anglii. Będzie trenował ponad tydzień w „Nastula Judo Fitness Club". Możliwe, że pojawi się z supergwiazdą światowego MMA Danem Hendersonem. Ja będę wiedział już, kto będzie moim kolejnym przeciwnikiem.
Powinno mi to pomóc w przygotowaniach i Amerykanom również.
FR: Może japoński Mistrz Olimpijski Yoshida walczący z wielkimi sukcesami w Sengoku?
PN: Nie mówię nie. To byłby zaszczyt i wielkie wydarzenie w Japonii i nie tylko, ale do tej pory taka propozycja nie padła a ja po przerwie muszę pokazać dobrą dyspozycję w jednej, dwóch walkach żeby nie popełnić żadnego błędu w pojedynkach z najlepszymi. Chciałbym zawalczyć z Yoshidą. To naprawdę wielki zaszczyt. Widziałem go w ostatniej walce, ale przeciwnik (przyp. red. amerykański kickboxer Marice Smith) nie był zbyt wymagający.
FR: Kto leci z Tobą do Japonii i kto będzie stał w narożniku podczas walki?
PN: Biorę ze sobą Roberta Jocza. Tym razem nie leci trener boksu Kosedowski, bo ma swoje zajęcia. Oprócz niego będzie mój Manager i może jeszcze ktoś. W sumie dwie osoby wystarczą a wsparcie mam w doświadczonych zawodnikach Team Questu i na nich mogę polegać. Jesteśmy kumplami także poza ringiem, z czego ogromnie się cieszę.
FR: Dopuszczasz myśl o przegranej na Sengoku IV?
PN: Absolutnie nie! To byłaby dla mnie sportowa tragedia. Taką myśl zabijam i nokautuję w sobie! Dla mnie nie ma innej opcji jak wygrana! Zapomnij o porażkach w kontekście Judo i Olimpiady. Nie zawiodłem w Atlancie i tu nie zamierzam zawieść.
Forum Ring: Dziękuję za wywiad.
źródło: Forumring.pl
Zmieniony przez - w0jt w dniu 2008-08-19 17:34:40