Marco Nazareth nie żyje...

Marco Nazareth, meksykański pięściarz wagi lekko półśredniej zmarł w szpitalu, w wyniku obrażeń otrzymanych w walce z Omarem Chavezem. Walka trwała 4 rundy, kiedy to zakończył ją sędzia. Nazareth odszedł do narożnika i stracił przytomność. Od razu przewieziono go do szpitala, gdzie odbyła się operacja mózgu. Niewiele ona jednak zmieniła, ponieważ mózg Marco pracował tylko w 10% nie wysyłając impulsów do reszty ciała. Dziś Marco Nazareth zmarł.

Kolejny bokser w który w ostatnim czasie traci życie. Kolejny który pomimo młodego wieku pożegnał się z życiem. Pokłon dla niego za to co robił i kim był.

Kurcze straszna szkoda, całe życie miał przed sobą, nie chciałbym być w skórze młodego Chaveza i żyć z myślą że zatłukł w walce (nieumyślnie oczywiście) człowieka. Zauważcie ,że takie przypadki zdarzają się o wiele częściej w lekkich wagach gdzie zawodnicy często muszą sporo zbijać i odbija się to niejednokrotnie strasznie na ich zdrowiu a w rezultacie wychodzą odwodnieni i wycieńczeni do walki i dochodzi niestety do takich tragedii. Szkoda chłopa




Oto ten tragiczny pojedynek:

Dlatego moim zdaniem powinno się wprowadzić mniej kategorii wagowych, żeby tym pięściarzom było łatwiej się przystosować. Zbijanie 7 kg w 10 dni, tak jak ostatnio bodajże Artur Abraham nikomu nie może wyjść na dobre...

Podzielam twoje zdanie rendan. Pozdr