Około 3 tygodnie temu na treningu (środa) skręciłem sobie kolano. Chciałem zrobić wślizg i zgięta noga mi się nie ślizgnęła tylko kolano mi się wykręciło. Ból na początku był dosyć mocny lecz szybko minął. Potem zagrałem mecz bez większych problemów (niedziela). Potem miałem kolejny trening (wtorek) i kolano bolało. Następnie biegi (środa) i ból był już dosyć uciążliwy. Dotrwałem do piątki kiedy miałem szkolne jedenastki i ból był na tyle mocny, że nie mogłem dokończyć grania. Kolano spuchło konkretnie (w miejscu łękotki wyszła taka jakby bulwa). Potem w niedzielę na meczu chciałem zagrać lecz szybko zszedłem z boiska.
Umówiłem się na prywatną wizytę u ortopedy na środę. Zginał mi on kolano, potem zrobił punkcję i wyszło 30 ml płynu stawowego z krwią. Doszedł do wniosku, że prawdopodobnie mam uszkodzoną łękotkę (tak jak sam zresztą myślałem). Teraz w poniedziałek będe miał USG kolana, lecz gdy ortopeda wypisał mi lek Minesulin i kazał robić układy z lodu kolano mnie nie boli. Mogę nawet truchtać i tak dalej. Boli tylko przy mocnych zgięciach i tak dalej. Każdy właśnie był pewien, że mam coś z łękotką. Ale zastanawiam się czemu mi to wszystko przechodzi. Tak po prostu jest? Łękotka może być dalej uszkodzona a ból po prostu przechodzi?
Proszę o odpowiedzi.
Z góry dziękuje, pozdrawiam.