W ostatnia sobote zbiegajac szybko z kilku schodow zle stapnalem, stopa smyknelna sie na bok i poczulem bol. Kostka od razu bardzo spuchla, a do tego przy probie stapania czulem jakby jakas kosc o inna kosc sie ocierala, albo jakby wskakiwala na swoje miejsce. Pomyslalem, ze zlamalem, dlatego w nedziele z samego rana pojechalem na pogotowie. Kiedy w koncu dostalem sie do lekarza, doktor wymacala moja stope, stwierdzila, ze to skrecenie, bo wszystkie kosci sa cale. Nie chciala nawet robic przeswietlenia, bo mowi, ze nie ma potrzeby. Uparlem sie jednak, wiec wyslala mnie na rentgen. Na szczescie potwierdzilo, ze kosci sa cale. Spodziewalem, sie jakiegos gipsu czy szyny, ale o dziwo pani doktor poinformowala mnie, ze gips jest niepotrzebny, ze wzgledu na to iz kosci sa cale. Polecila robic oklady z lodu, zazywac ibuprom/paracetamol i jak najszybciej probowac chodzic. Jak to uslyszalem to bylem w szoku. Skrecilem juz kostki w polsce 2 razy i zawsze byla mowa o usztywanianiu, a tu cos zupelnie innego. Co wiecej od razu kazala mi zrobic kilka metrow w gabinecie. No myslalem, ze oszaleje z bolu. Link na potwierdzenie filozofii leczenia skrecen w UK: http://www.nhs.uk/Conditions/Sprains/Pages/Treatment.aspx . Ogolnie dzis mija 4 dzien od skrecenia a ja nadal nie moge stapac. Dziwne i troche zaczynam sie martwic, bo przy poprzednich skreceniach praktycznie od razu moglem delikatnie noge obciazac i kulejac, ale jednak chodzic. Tym razem jest tak, ze jak trzymam noge w gorze jest ok. Kiedy ja opuszcze, czuje jakby cos "zalewalo" mi stope i zaczyna bolec. Kiedy probuje polozyc stope plasko na podlozu, czuje ze cos zaczyna mnie "ciagnac" jakby sie rozciagalo. W rezultacie nie nie jestem w stanie ustawic nogi (piszczela) pod katem prostym do stopy/podloza (bo strasznie "ciagnie"), a co dopiero mowic o chodzeniu. Ogolnie jakos wolniej to wszystko goi sie niz za poprzednimi razy, a na pewno rekonwalescencja postepuje wolniej. No i troche zaczyna mnie to martwic. Nie wiem czy tak silne dolegliwosci bolowe wystepuja w zwiazku z opuchlizna, czy moze wiezadla, torebka stawowa sa tak okrutnie uszkodzone? Czy to normalne przy ciezszych skreceniach? Martwi mnie to do tego stopnia, ze zastanawiam sie nad wizyta u polskiego ortopedy, w polskiej klinice w londynie, bo jakos ciezko zaakceptowac mi zalecenia pani doktor z angielskiego pogotowia. Co o tym myslicie?
Pozdrawiam