Troszkę o sobie: Więc mam prawie 20 lat, 80kg (no teraz może 82kg (święta) ) 186cm. Prowadzę zdrowy tryb życia, zdrowo się odżywiam, 3x w tyg. siłownia, 3x tyg aeroby i 3x tyg ABSII.
Jakiś miesiąc temu miałem ostre przetrenowanie (bezsenność, agresywny byłem, taki nabuzowany jakby - więc zrobiłem sobie tydzień przerwy i wszystko wróciło do normy.)
Ponadto miesiąc temu byłem na melanżu gdzie przesadziłem trochę z "dopalaczami" na speed oraz z marihuaną (takie melanże robię bardzo rzadko ot co raz do roku, nawet nie, nie piję, nic nie biorę a palę bardzo rzadko). Serce kołatało i w ogóle było nieciekawie, cała noc w stresie nieprzespana - przez kolejne 3 dni lekko mnie serce bolało. Od tego czasu już nie palę bo pewnie by mi się wkręciła faza że coś mam z sercem itp.
Po 4 dniu już wszystko wróciło do normy.
Nie piszcie mi morały że głupi jestem itd. itp. Dostałem nauczkę - już nie ruszam żadnego ścierstwa.
I tak sobie spokojnie minął miesiąc bez żadnych dolegliwośći, normalnie dietę trzymałem, ćwiczyłem normalnie intensywnie i wszystko było git.
Do wigilii, w piątek tak koło 16 zaczęło mnie lekko kłuć w okolicach serca, czułem taki lekki dyskomfort. Zignorowałem to, pomyślałem sobie że wkrótce minie.
W sobotę wstaje i znowu to samo, wieczorem wręcz miałem taki wkręt bo sobie czytałem na necie o kłuciu serce i było coś o nerwicy (przeczytane właśnie na sfd) i tak mi się coś wkręciło (trzeźwy i świadomy byłem!!!) i serce nagle zaczęło kołotac, zdenerwowałem się, całe ciało drżało, było mi zimno, po chwili się uspokoiłem i starałem się zrelaksować. Czułem takie lekkie skurcze po całym ciele.
Wczoraj zmierzyłem sobie ciśnienie i miałem 134/94. Co ciekawe ciśnienie miałem zawsze idealne 120/80. Po zmierzeniu znowu się speszyłem, zdenerwowałem i zaczęło się kołatanie na 2 minuty.
Właśnie to jest dziwne że wystarczy mały impuls w postaci przeczytania jakiegoś negatywnego tekstu o tym temacie abym już był speszony, to mnie wręcz z jednej strony śmieszy i zadziwia oraz przeraża. Tak jakbym nie miał kontroli nad tym, znacie zapewne to uczucie że podczas zjarania ktoś wam coś może łatwo wkręcić - to tak właśnie czasami się czułem w ciągu ostatnich 2 dni, jestem sobie sam w domu i jak nic nie robię, łażę po mieskzaniu i sobie tylko chwile pomyślę o sercu to nagle znowu coś mi się wkręca. Jednak jak coś robię - lekki wysiłek (np. odśnieżanie, rozciąganie), czytam, gram, przebywam w towarzystwie. To tak jakby ten dyskomfort tego "kłucia" mija.
Jak sobie mówię do siebie że kontroluję sytuację to tak jakbym się uspokajał.
Czuje takie specyficzne kłucie po lewej stronie klatki piersiowej (jakby w okolicach serca, czasami to kłucie przechodzi lekko pod pachą). Takie dziwne uczucie.
Rano po wstaniu nie czuję tego, dopiero po jakimś czasie.
Dzisiaj czułem że już się trochę uspokoiło, dopiero wieczorem zaczęło trochę szaleć.
Czym to może być spowodowane??
Nigdy nie miałem problemów z sercem, ciśnieniem itd.
Magnez, potas, zdrowe tłuszcze no wszystkie ładnie jest uzupełniane.
Myślę tak teraz nad tym że w piątek wypiłem rekordową ilość wody ok. 12litrów. Może zaburzyłem gospodarkę wodną (elektrolity??)
Normalnie piję po 5-6 litrów.
Co o tym sadzicie?
Nerwica sercowa?
Może coś z kręgosłupem, jakieś nerwy? (będąc małym miałem nadwagę, mam lekkiego garba, skoliozę)
Something else?
W środę udam się do lekarza jednak pewnie się okażę że serce mam jak dzwon - zdrowe itp.
Podejrzewam że to coś innego.
Jakieś domysły?
Proszę o pomoc ;)
Zmieniony przez - GenesisX w dniu 2010-12-27 23:18:46
Zmieniony przez - GenesisX w dniu 2010-12-27 23:21:33