niestety mam mega problem z jedzeniem. nie jestem gruby, mam mniej tłuszczu niz przecietniak, duzo się ruszam itd.
mam zapotrzebowanie na około 3500-4000kcal, jednak gdy do popołudnia/wieczora uda mi się jako tako utrzymać bilans (zawsze jem trochę mniej, żeby zostawić rezerwę w razie kolejnej "porażki") to potem jem, jem i jem. wychodzi czasem ponad 6000kcal jak tak podliczę.
jedyne co do tej pory "udało mi się" to odrzucić (drastycznie zmniejszyć) te bardziej przetworzone produkty - podczas napadów głodu jem niby te zdrowsze produkty (kaszę gryczaną, żółty ser - zależy co znajdę).
do tej pory naśmiewałem się z grubasów, bo po prostu potrafiłem zawsze utrzymać dietę w 99% nawet przez miesiąc-dwa. coś się jednak posypało - redukowałem się, a potem się zaczęło.
moja dieta jest typowa zbilansowana - białko ok. 1.6-2g, węgle ok 4-6g (w założeniu), tłuszcze ~0.7g /kg msc - same "zdrowe" produkty - chude mięso, kasza jaglana/gryczana, płatki owsiane, otręby pszenne, maslanka, masło, oliwa, itd.
po prostu czuje się jak bym był wiecznie na gastro fazie. nie wiem czy to ma znaczenie, ale wbijam testosteron 200mg/5 dni
czy borykał się ktoś z podobnym problemem?
Zmieniony przez - trixos91 w dniu 2014-07-04 20:13:09