Do samoobrony dobre byłoby Muay Thai. Więcej się trzeba tylko przyłożyć na
techniki bokserskie, żeby mieć torpedę w łapie, i wtedy w tej pierwszej sytuacji gdybym miał trening bokserski(sparingi przełamują strach, jak już dostawanie po mordzie przejdzie do codziennej normy, tak samo jak lanie kolesia w ringu czym popadnie, to raczej nie będzie problemów z psychiką:P), to w tej sytuacji w barze to ja nie wiem co bym zrobił temu kolesiowi jak byłby ode mnie mniejszy... Tak bym mu ryj przerobił że uciekłby z tego baru i nigdy nie wrócił. Albo wystarczy czasem jeden mocniejszy cios, żeby koleś sobie dał siana. Dobry prawy sierp i jak koleś zobaczy, żeś mu prawie łeb urwał to nie będzie ryzykował. Techniki nożne z Muay Thai też się przydają. Nie mówie tutaj o jakiś okrężnych kopnięciach, ale np. sam prosty Fronkick, z twoim wzrostem będzie silny jak cholera, jak trafisz w głowę to jest K.O. połączone ze złamaniem nosa i wybiciem zębów. Co do drugiej sytuacji to się bierze nogi za pas, kolesie są niżsi - krótsze nogi, wolniej biegają i pewnie nasterydowani więc organizm jest wyniszczony i długo za tobą nie pobiegną, zapewne jeszcze palą fajki więc, nie mają szans w gonitwie. Ja sam osobiście trenuje Judo, ale mam wrażenie, że nie jest zbyt skuteczne ulicznie, bo w 80% rzutów trzeba mieć za co złapać, a obciążenia działające na ubranie są gigantyczne, każdy ciuch się podrze, a nie podniosę go i nie rzucę o glebę, a pozostałe 20% też jest potwornie ciężko zastosować na ulicy, już o wiele lepiej jest kolesia trzasnąć z ręki nawet bez podstaw bokserskich, chociaż siła rzutu jest większa od najsilniejszego ciosu jaki jesteśmy w stanie wyprowadzić, dobry rzut boli potwornie i odbiera dech więc koleś na dobre 0,5-1 minutę jest wyłączony z bójki i nawet nie jest w stanie się podnieść.