SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

tommo666 / dziennik / bieg po zdrowie

temat działu:

Trening dla początkujących

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 13689

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
Daję tylko znać, że żyję.

Odstawiłem witaminę D - odnoszę dziwne wrażenie, że kontuzja przynajmniej częściowo była wywołana agresywną suplementacją. Takie rzeczy powodują, że kości zaczynają bardzo mocno się przebudowywać (przy braku witaminy D one po prostu się degenerują, u mnie musiały być już ładnie pojechane przez te kilka lat niedoboru, zresztą dość wyraźnie to czułem), organizm wypłukuje wapń z jednych kości, przesuwa go do innych, na powierzchni ciągle tworzą się nowe komórki... Aha, nie mam już 179 cm, mam 180. Nie mam pojęcia jakim cudem :D

Dodatkowo pojawiła się lekka hiperkalcuria (obecność większej ilości wapnia w moczu), zjawisko wywołane zazwyczaj skokiem stężenia parathormonu oraz bardzo dobrych wchłanianiem wapnia z przewodu pokarmowego. Hmm, czyżbym jednak tej witaminy miał za dużo, przy takich dawkach? A może to efekt tego, że parathormon jeszcze nie opadł (przy niedoborze wit D z reguły jest mocno podniesiony) - synergiczne działanie jednego i drugiego prowadzi do objawów nadmiaru... No nic. Niby nic poważnego, ale takie zjawisko to zaproszenie dla bakterii do kolonizacji dróg moczowych. Na wszelki wypadek muszę też zacząć pić sok żurawinowy, pięknie zakwasza i odkaża nerki.

Póki co po terapii witaminą D czuję się jak młody Buk, odpuszczę sobie dalszą suplementację poza mikrodawkami - w końcu za miesiąc będzie już można załapać się na odpowiednią długość fali świetlnej do jej syntezy. Nerki ma się tylko jedne. Eh, żebym jeszcze po nocy nie musiał przed kompem siedzieć - cały czas mam rozregulowany rytm dobowy. Niespodzianka, bardzo mi się ostatnimi dniami poprawiło natlenowanie tkanek obwodowych.

W Biedronce rzucili mleko sojowe, o dziwo - bardzo dobrej jakości. Co prawda 2 razy tańsze od tego z Alpro (i też 2 razy lepsze), ale i tak za drogie, prawie 4 zeta za litr. Niemniej warto rozważyć jako dodatek do diety, nie zawiera typowych dla krowiego mleka substancji szkodliwych, takich jak cholesterol, laktoza i ogólnie albuminy białka mleka krowiego, za to ma np 1200 (!) mg wapnia w litrze, 150% zalecanej dawki witamin B12, B2 czy E. Bardzo mało tłuszczu nasyconego, dużo wielonienasyconego (dobroczynne omega). Nie mogę nigdzie znaleźć informacji które omega są w składzie, ale jeśli jest to po prostu produkt sojowy, bez dodatków, będzie to w okolicach 1:6 omega 3 do omega 6. Nie mogę też znaleźć na stronie producenta jakiej formy witaminy E użył.

Z treningów nie robię dosłownie nic, jedynie długie piesze wycieczki po okoliczych górkach szybkim tempem - takie nie wymagają ostrej pracy stawu skokowego, więc nie powinny przedłużyć zaleczania kontuzji. Już 2 tygodnie minęły, spokojnie jeszcze co najmniej tydzień powinienem siedzieć nic nie robiąc, może nawet 2.

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
Słońce, słońce - wróciło opalanie się. Codziennie łażę pod las i wystawiam swoje chuderlawe ciało na słońce, niech trochę załapie, brakowało mu tego przez te wszystkie lata :D

Zachwalałem niedawno mleko sojowe, ale chyba muszę jednak powiedzieć o nim parę złych rzeczy:

http://vegie.pl/topics61/2500.htm

żeby się nie powtarzać, tutaj wszystko ująłem. W skrócie - mleko sojowe (i ogólnie duże ilości soi) są niewskazane dla ludzi, którzy mieli kłopoty z tarczycą. Ja miałem :P Kurcze, dalej nie chce mi się wierzyć, żeby to miało aż tak duży i tak błyskawiczny wpływ. No ale z drugiej strony, czytam na necie, czytam... zgadza się, są ludzie którym soja wybitnie nie służy. Całe szczęście, że jej nie lubię.

Co do treningów, dalej oszczędzam nogę, kilkugodzinne piesze wycieczki to wszystko, na co sobie pozwalam. Żeby było śmieszniej, odnowiłem sobie jedną starą kontuzję - sto lat temu miałem zagrożenie przepukliny pępkowej, wczoraj sobie poćwiczyłem brzuch po dłuższej przerwie i dziś wyraźnie to cholerstwo czuję. Ehh...

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 139 Napisanych postów 6265 Wiek 41 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 34223
U mnie tez kiedys chirurg wykryl przepukline pepkowa, 2 lata sie oszczedzalem na maksa. Az ktoregos dnia tez ostro skatowalem brzuch, ze 3 dni czulem takie jakby naciagniecie. Wkoncu pojechalem do szpitala, mowie jaka akcja, a typ mowi ze on tu zadnej przepukliny nie widzi

>>> Maszeruj albo giń <<<

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
No, koniec porastania kurzem, kontuzji nie czuć ani ani, pora się poruszać. Spokojnie, jak to po przerwie, niecałe 40 minut na tętnie ~147. Jak na razie cudownie, biega się lekko, nic a nic nie czuć okostnej. Zobaczymy, co będzie dalej.

Głupie pytanie (retoryczne, bo i tak nikt z for internetowych nie będzie wiedział) - wiadomo, że ciało ludzkie zawiera od 20 do 50 mg jodu. Ile wynosi ta wartość po długotrwałej, subklinicznej niedoczynności, jaki ma wpływ na kondycję ogólną? Zastanawia mnie to, że od tej soi tak szybko wyskoczyły objawy niedoczynności (możliwe, że też one odpowiadają za kontuzję), takie rzeczy dzieją się tylko u ludzi na skraju wydajności tarczycy. Może po prostu nie przeleczyłem do końca tej niedoczynności, którą miałem rok temu? Do endokrynologa nie chciało mi się nawet czekać pół roku w kolejce, zresztą zleciłby dodatkowe badania i kolejne pół roku czekania na wizytę. Teoretycznie powinienem przez jakiś czas utrzymywać organizm w stanie nadczynności, aby pozwolić tkankom nasycić się hormonami, ale zawsze miałem kłopoty z systematycznością :D

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
Bardzo spokojnie, żeby przypadkiem kontuzji nie odnowić, wyjątkowo krótko ale treściwie. Kilometr na 163 bpm, 2x500 metrów w tempie 3'30''/km. Bardziej w sumie po to, żeby zobaczyć, jak jutro będzie się czuł piszczel. Ciężko się jednak człapie po miesięcznej przerwie, ale łydki w końcu odzyskały sprężystość, która ginęła w miarę pogłębiania się zapalenia okostnej.

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
Dziś było krótkie wybieganie, bardziej żeby pobudzić do regeneracji mięśnie po wczorajszym szoku. Ale było diabelnie zimno, więc mimowolnie przyspieszałem. Średnie tempo wyszło prawie 80% max, czas 31 minut.

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
Z cyklu "na tropie spiskowej teorii medycyny"

Z uwagi na moje problemy z tarczycą, postanowiłem bliżej zainteresować się problemem jodu. Przez długie lata byłem na "minusie" jodowym, nie jadłem jodowanej soli, nie jadłem ryb czy wodorostów, nie jeździłem nad morze. Przypuszczam, że po prostu jod mi się skończył - suplementacja sporymi dawkami tego pierwiastka (prawie 1 mg/dzień, przy zalecanej dawce 0,15 mg) dość szybko poprawiła samopoczucie. Główne objawy to było bardzo mocne marznięcie, tak w nogi, jak i w całe ciało, musiałem spać w polarze, do tego szereg drobnych dolegliwości. Badania hormonów tarczycy potwierdziły przypuszczenia. Po jodzie wszystko zanikło, aż do mniej więcej zeszłego miesiąca, kiedy zacząłem jeść dość duże ilości soi - osoby z silnym niedoborem jodu na soję reagują wystąpieniem objawów niedoczynności tarczycy. No i objawy się pokazały, znowu podjadłem jodu, znowu znikły. Problem w tym, że nigdy nie mogę zmusić się do systematyczności, tabletki z jodem które powinny wystarczyć mi na niecały miesiąc zbierały kurz przez ponad pół roku.

Tak czy tak, postanowiłem trochę bliżej przyjrzeć się problemowi jodu. Przejrzałem wszystkie dostępne badania medyczne, wg których ustalono zalecaną dawkę, minimalną dawkę, dawkę maksymalną, przejrzałem badania epidemiologiczne - występowanie schorzeń jodozależnych w zależności od spożycia jodu w danym kraju etc.

Co znalazłem:

- zalecana dawka to 150 mcg, czyli 0,15 mg
- maksymalna dawka uznana za bezpieczną to - w zależności od kraju - 0,5 albo 1 mg

A potem zaczęła się ostra jazda

Choroby, w których podejrzewa się udział niedoboru jodu, to między innymi rak piersi, rak prostaty. Teoretycznie więc kraje z wysokim spożyciem jodu powinny mieć niższą zachorowalność na te nowotwory. Wyszukałem dwa kraje z w miarę upublicznionymi danymi i kontrastowo różnym spożyciem tegoż pierwiastka. Szczęka mi opadła, gdy dowiedziałem się, jakie jest średnie spożycie jodu w Japonii. Wynosi ono - uwaga uwaga - 14 mg, czyli STO RAZY WIĘCEJ niż zalecane średnie spożycie. Jednocześnie jest to spożycie przekraczające dawkę uznaną za bezpieczą 14 albo 28 razy. Jaki to ma wpływ na zdrowie?

W Japonii rak piersi jest (czy raczej był jeszcze niedawno) 3-5 krotnie rzadszy niż w porównywalnych krajach Europy czy w USA. To samo dotyczy raka prostaty, obecnie te nowotwory są "tylko" 2 krotnie rzadsze. To samo dotyczy schorzeń tarczycy - która wg lekarzy powinna być zmasakrowana taką ilością jodu w diecie. Wg lekarzy taka ilość jodu powinna zabijać noworodki - a jednak śmiertelność niemowląt jest w Japonii 2 krotnie NIŻSZA niż w USA.

W samym tylko 1,5 mln Kioto jest więcej 100 latków, niż w całych 300 mln Stanach Zjednoczonych.

Co tu jest grane?

W jednym z eksperymentów podawano myszom środek znacznie zwiększający ryzyko raka piersi (kancerogen), który powoduje u około 75% mysz rozwój tego nowotworu - i taki też był odsetek w tym badaniu. Ale jednej grupie myszy podano wysokie dawki jodu jednocześnie z kancerogenem - jedynie 30% z nich zachorowało na raka!

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w USA spożycie jodu było 2-3 krotnie wyższe niż teraz, głównie z powodu wysokich dawek stosowanych w przemyśle mlecznym i z powodu używania preparatów jodu w piekarnictwie.

Najciekawszy jest przykład zmian włóknisto - torbielowatych w piersi kobiety. W roku 1920 cierpiało na taką chorobę tylko 3% Amerykanek. Obecnie dotyka ona... 90% żeńskiej części populacji. Co się okazuje? Nie tylko jest to choroba jodozależna (w badaniach na zwierzętach występowała zawsze, gdy w diecie nie było dość jodu), ale też jod ją po prostu leczy. Proste, tanie, bezpieczne i trwałe rozwiązanie.

Najciekawszy jest Projekt Jod (The Iodine Project), cały czas zastanawiam się i próbuję zweryfikować, czy jest to badanie prawdziwe, czy ktoś w sobie wiadomym celu zmyślił rezultaty. Jeśli jest prawdziwe, oznacza prawdziwą rewolucję. W badaniu tym podawano pacjentom z różnymi dolegliwościami ultrawysokie dawki jodu - od 10 do 50 mg, a niektórym nawet 100 mg, co jest dawką niemal 700 razy przekraczającą zalecaną. Następnie badano, ile procent z tego jodu zostanie wchłonięte, a ile wydalone przez organizm. Badacze wyszli z hipotezą, że organizm będzie wchłaniał jod póki się nim nie nasyci - wtedy dopiero można mówić o braku niedoboru. Co się okazało - ludzkie ciało ssie jod jak gąbka, nasycając się nim do granic możliwości, a potem faktycznie całkowicie przestaje przyjmować kolejne porcje. Dotychczas uważano, że w ludzkim organizmie zmagazynowane jest 20-50 mg tego pierwiastka. W badaniu pacjenci magazynowali około 1500 mg, zanim ciało przestało przyjmować kolejne dawki.

Szokująca jest ilość "chorób cywilizacyjnych", które zanikły u pacjentów. Równie szokująca jest ilość zatruć i skutki uboczne - czy raczej ich niemal kompletny brak (nie licząc osób uczulonych).

http://www.optimox.com/pics/Iodine/IOD-05/IOD_05.html

tu (i obok na tej stronie) jest pełen zapis tego badania.

http://findarticles.com/p/articles/mi_6878/is_4_11/ai_n28435513/

zaś tutaj jest artykuł w miarę fachowo i obiektywnie podchodzący do zagadnienia, chociaż z pewnością jest w nim parę przekłamań.




Dla tych, którym nie chciało się wszystkiego czytać - są solidne naukowe podstawy aby podejrzewać, że norma spożycia jodu jest zaniżona 100 krotnie.

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
Mała powtórka sprzed 2 dni, ale z delikatną modyfikacją - rozgrzewka dłużej, za to wolniej (1500 m w tempie ledwo poniżej 6'/km), a 500tek tym razem 3. Potężne zakwasy na łydkach, ale kontuzji ani śladu.

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
Spokojnie i nudno. Wczoraj 3 km na najniższym możliwym tętnie, dziś - powtórka treningu sprzed 2 dni.

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 1015 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 2585
Do przodu po trupach konwencji polskiej szkoły biegania

byle do przodu

Dziś trochę bałem się wychodzić na trening, wczoraj podczas dzikiego, prawie 2 metrowego skoku przez rów w lesie lekko nadwyrężyłem kostkę - właśnie tą, przez którą miałem miesięczną przerwę, czułem ją dziś trochę. No, ale może się uda bez kontuzji.

Trening, jak zwykle, niezwykły. 1,5 km w tempie truchtu, tętno 147, rozciąganie, 500 metrów w tempie 3'20'', 4 minuty odpoczynku, 500 metrów w tempie 3'25'', złapanie oddechu, 1,5 km spokojnym truchcikiem na tętnie 140, niespodzianka dnia dzisiejszego - Tabata! Troszkę ponad 100 metrów sprintem, 10 sekund odpoczynku, ten sam odcinek w drugą stronę, 10 sekund odpoczynku... 6 razy go przeleciałem, na 7 nie miałem sił. 500 metrów truchcikiem na wychłodzenie.

Niedługo pora na egzaminy, tempo biegu przy tętnie 152 (maratońskie), przy ~162 (mniej więcej takim teraz dam rade przebiec 10 km), przy tętnie 170-173 (gdzieś w tych granicach teoretycznie powinno się biegać po podniesieniu "progu mleczanowego"). W sumie pora do tej dyszki zacząć się solidnie przygotowywać, zacząć robić 2-3 km wybiegania przy tętnie dochodzącym do 175. Cholera, ale ja kocham ta matematykę biegania :D Bardziej chyba niż same biegi.

Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Trening na masę - do oceny i poprawy.

Następny temat

Plan do oceny!!

Wiecej