Dieta
Dziś po dniu regeneracji znów przyszło rewelacyjne samopoczucie. Choć rano jeszcze miałem lekkie zakwasy, to wieczorkiem już było dobrze. Cały dzień dobrze jadłem, rano placki twarogowe z orzechami, o 10 WPC, o 14 znowu placki, o 18 (przed treningiem) makaron żytni i karkówka z piekarnika, po treningu carbo i 2 surowe białka z jaj. O warzywach oczywiście nie zapomniałem i dodawałem gdzie trzeba.
Myślę, że sporego kopa daje mi żytni makaron, bo od kiedy dołączyłem go do menu czuję się dużo lepiej. Po ugotowaniu wygląda dość obleśnie, bo się rozwala, ale w smaku całkiem niezły.
Trening
Dziś, ze względu na dobrą formę zrobiłam alfa-cardio.
Zacząłem od HIITa, gdzie zwiększyłem długość sprintu do 25sek. Teraz robię 8 interwałów 25/40, ostatnie 3 zrobiłem 25/50, bo w 40 sekund nie zdążyłem się pozbierać. Ten trucht trochę oszukany, bo połowę tego to był szybki marsz, ale i tak ważniejszy jest sprint, a tu było tyle, ile się dało, do upadłego. Po ostatnim interwale znowu było zbieranie płuc z ziemi i łapanie powietrza z gwizdem Kiedy odpocząłem zastanawiałem się czy biegać dalej. Złapałem trochę oddechu i zrobiłem 5km.
Wrażenia
Czuję się całkiem nieźle, najgorzej jest po samym HIITcie, ale po całym alfa-cardio nie jest najgorzej. Jedyną przeszkodą był padający deszcz i dość mocny wiatr. Ale daje się przeżyć. Poza tym trzeba się zahartować jakoś do zimowych warunków. Bo jak spadnie śnieg, nie zamierzam rezygnować z tego typu treningów.
Choć ludzie idący z parasolami patrzyli na mnie jak na jakiegoś desperata
Jutro siłownia. Zobaczymy jakie będzie samopoczucie rano.