Mój 2000 post...
„Gdy myślisz, że wszystko idzie źle, pomyśl, że może być jeszcze gorzej!”
W dniu wczorajszym zadebiutowałem jako zawodnik w Pucharze Gliwic w wyciskaniu sztangi leżąc. W kategorii do 67,5 kg zająłem II miejsce z wynikiem 110kg. Zwycięzca zaliczył taki sam ciężar, aczkolwiek był o 1,5kg lżejszy ode mnie.
Jak to wszystko się zaczęło? Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że będę startował w jakichkolwiek zawodach związanych z siłownią. Trenuje już ponad dwa lata, aczkolwiek wiadomo, że z początku tak naprawdę nie ma się zielonego pojęcia jak ćwiczyć. Jednakże z czasem uczyłem się coraz więcej, dzięki wielu wspaniałym ludziom, różnym książkom oraz sfd.pl. Zawsze miałem predyspozycje ku temu by podnosić duże ciężary, mój najlepszy wynik w wyciskaniu leżąc to 117,5 kg. Ale wynik ten pobiłem na własnej siłowni, na której ćwiczę od początku.
W pewnym momencie brat powiedział mi, że w Gliwicach odbędzie się Puchar Gliwic, chciał żebym startował. Na początku bardzo sceptycznie do tego podchodziłem, gdyż jeszcze nie tak dawno obiecałem sobie, że kończę z startami na jakichkolwiek sportowych zawodach. Chciałem ćwiczyć tylko i wyłącznie dla siebie. Ale po zastanowieniu i sprawdzeniu wyników z poprzednich edycji, okazało się, że mam szanse. Poza tym wielu znajomych mnie namawiało na udział. Wystarczyło tylko zrzucić 3 kilo(w 4dni!) i startować w kategorii do 67,5kg.
Wszystko szło zgodnie z planem waga schodziła w dół, zacząłem się dopytywać o regulamin zawodów, sposób w jaki mam wyciskać i wiele innych spraw z nimi związanych. Głównie podziękowania należą się dwóm osobom, których co prawda osobiście nie znam, ale oni za pomocą forum bardzo mi pomogli. Są to: Wodyn oraz Maly666. Jeszcze raz wielkie dzięki dla was! Mam nadzieje, że dalej będziecie mi pomagać i za rok będę podnosił o wiele większe ciężary.
Ale w czwartek nadeszło coś czego nie przewidziałem, choroba! Był to wyrok na mnie, wyrok śmierci… Aczkolwiek nie poddałem się, poszedłem do lekarza, orzeczenie-nieżyt gardła, w sumie nie strasznego, jednakże odczuwa się ogromny dyskomfort. Ale w piątek było już gorzej, doszło do tego mocne przeziębienie, w sobotę rano byłem już na pół przytomny, przespałem prawie cały dzień. Postanowiłem sobie, że wystartuje i tak też zrobiłem, bardzo osłabiony ale wciąż żywy i zdolny do walki.
Nadszedł dzień zawodów, wstałem o 7 i wyruszyłem do siłowni Herkules, gdzie odbywały się zawody. Okazało się, że wcale nie musiałem być tam tak wcześniej, mógłbym przyjechać nawet o 10:30, ale nie ważne… Nadeszła pora na warzenie-równe 67,5kg. Decyzja o starcie w kategorii do 67,5kg. Następnie poznawałem poszczególnych zawodników, każdy z nich był naprawdę wspaniałym człowiekiem z pasją. To był chyba jeden z największych atutów tych zawodów, spotkanie właśnie z tymi ludźmi, wymiana doświadczenia i poglądów na temat treningów. Dowiedziałem się wielu rzeczy, o których nie miałem większego pojęcia. Myślę, że dzięki temu moje treningi będą jeszcze bardziej efektywne.
Nadeszła pora na rozgrzewkę, do tej pory wydawało mi się, że jestem spokojny, ale tak naprawdę byłem kłębkiem nerwów. Dlaczego tak uważam? Wystarczyło spojrzeć na moje ręce, podnosiłem sobie na rozgrzewce 60kg a ręce trzęsły się jakby podnosiły ciężar dwa razy większy. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Potem prezentacja zawodników, wszyscy się na Ciebie patrzą, jeszcze większa presja i nerwy.
No i ten fakt, przecież ja nie mam żadnego doświadczenia w tego typu zawodach! Na swojej siłowni mam gryf o średnicy 25,5mm, na zawodach obowiązuje
gryf olimpijski-29,5(chyba tyle ma…). Naprawdę to robi wielką różnice, przynajmniej dla mnie. W dodatku inna ławka, ale cóż musiałem startować. Zaczynałem od 100kg, ciężar ten podniosłem bez większych problemów, kontrowałem swoje ciało. Jednakże nie byłem przygotowany na to, że sędzia zapyta się mnie ile będę wyciskał w kolejnej rundzie, chwila zamyślenia i odpowiedź jest jedna 110kg.
Druga próba, koniec żartów ciężar jest już duży. Byłem wtedy tak skupiony, że nie wiedziałem tak naprawdę co się dzieje wokół mnie! Myślałem tylko o sztandze, komenda start i ciężar poszedł maksymalnie w dół a potem w górę. Udało się, wybuch radości, wykonałem swój plan minimum. I jak się później okazało maksimum. Sędzia zapytał ile chce podnieść w następnej serii, poniosła mnie w tym momencie ambicja, odpowiedziałem 115kg. Nie wiem po co i na co mi było tyle. Mogłem wziąć spokojnie 112,5kg, które raczej był dał radę nawet w takim stanie zaliczyć, ale nie ja musiałem być mądrzejszy. Czas próby, walka i plask! Nie udało się, prawą ręka, która jest moją słabszą nie dała rady. Cóż mówi się trudno, niestety mój przeciwnik także zaliczył 110kg, a że był o 1,5 kg lżejszy to wygrał. Brak doświadczenia wygrał ze mną. Mogłem to wygrać, niestety porażka. Ale właściwie co ja mówię?! Przecież to moje zwycięstwo debiut i druga pozycja! Z dobrym wynikiem, znakomity prognostyk na przyszłość. W końcu mam dopiero 18 lat. Daniel, człowiek, który mnie pokonał jest w moim wieku, aczkolwiek startował on wielokrotnie w różnego rodzaju zawodach i wiedział co go czeka, jego treningi skupiały się na wyciskaniu. Jego staż to 4 lata. Więc myślę, że nie prezentuję się tak źle. Pozostaje jakiś niesmak ale jest dobrze, bardzo dobrze!
Ktoś powiedział mi kiedyś , że wysokie miejsce w tych zawodach będzie znakomitą motywacją do dalszego treningu i jest! Dzisiaj robię sobie wolne ale od jutra znów zaczynam treningi, jeszcze bardziej przemyślane, które mam nadzieję dadzą mi o wiele lepsze wyniki.
Podsumowując jestem bardzo zadowolony z tych zawodów, świetna atmosfera, wspaniali ludzie i nowe doświadczenia, które po prostu muszą zaowocować w przyszłości. Chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy byli razem ze mną, kibicowali mi a także osobom, które pomogły mi się jakoś przygotować do tych zawodów.
Zdjęcia z zawodów znajdziecie pod adresami:
http://www.forumsportowe.pl/album_cat.php?cat_id=73
img102.imageshack.us/img102/200/2dk3.jpg
img163.imageshack.us/img163/5476/1nc1.jpg