STRACH PRZED WALKĄ ULICZNĄ
U mnie funkcjonuje dość prosty mechanizm - strach zamienia się szybko we w****ienie i "żądze mordu"... Poza tym, już jako dziecko zauważyłem, ze gdy sobie powiem: "niech się dzieje co chce - najwyżej mnie za***ią", to strach znika i pojawia się coś w rodzaju euforii.
W sytuacjach "dziwnych", ma się do wyboru - uciekać lub walczyć. Gdy człowiek zdecyduje się na walkę, strach sam znika. Dopóki jesteś niezdecydowany, odczuwasz strach - ucisk w okolicy żołądka, sztywność, drżenie kończyn... W momencie gdy podjąłeś decyzję i ruszasz na przeciwnika - wszystko samo się "reguluje". To tak jak ze stanami przedstartowymi - w szatni ma się ciężkie nogi, w głowie pustkę, dziwne odczucia w okolicy splotu. Gdy wychodzisz na ring - wszystko to znika, pozostaje koncentracja i gotowość do działania.
Zauważyłem, że na ulicy zawsze potrzebny jest dobry motyw. Albo bronisz siebie, albo innych. Mając dobry motyw, jesteś w stanie wykrzesać z siebie o wiele więcej, niż walcząc "dla przyjemności" (są i takie po***y), lub jakiejś po******lonej idei (honor podwórka np).
Czyli reasumując: strach (to znaczy jego fizjologiczne objawy) jest rzeczą normalną. Strach znika gdy powiesz sobie: "proszę - za***cie mnie, tylko ja spróbuję przedtem za***ać kilku z was" (czy coś w tym stylu - każdy używa innego słownictwa w swojej "wewnętrznej mowie") i ruszasz na gościa (gości).
Praktycznie to jest tak, ze gdy pożegnasz się z życiem, to nie ma się już czego bać. Pojawia się euforia, masz wrażenie, ze twoje ciało samo wie co robić, bólu nie czujesz... (prawdopodobnie płyniesz na fali noradrenaliny, czy kij wie czego - to nawet dość przyjemne uczucie)
Gdy zaczynasz kombinować, wyobrażać sobie, co by się mogło stać, lub masz opory przed uszkodzeniem menela, lub zwracasz uwagę na otoczenie, to nie uzyskasz tego stanu.
"Jedz jak świnia poć się jak świnia, bądź jak świnia!!!"
... i nie będzie co ma być tylko będzie po mojemu...
ON