maselko4No tylko ze z wysoko kalorycznymi produktami można się szybko przeliczyć jak się na 100% nie liczy :P
Jeśli gotujesz od podstaw, to po prostu MASZ KONTROLĘ nad wszystkim.
Olej wlewasz na oko, wyobrażając sobie łyżki lub łyżeczki, masło tak samo... Cienko smarujesz kanapki, do smażenia bierzesz małą kosteczkę i nie częściej, niż raz dziennie... Tłuszcz w mięsie widać i można okroić, np. ja zawsze usuwam i wyrzucam nadmiar z kurczaka do rosołu lub udek, wybieram mniej tłustą karkówkę, chude żeberka od kości... (Mąż lubi tłustsze mięso, więc w jednym garnku z gulaszem lub zupą pływa połowa chudego, połowa tłustszego i ja jakoś nie mam przez to problemu z tyciem :) . Ograniczam tylko olej do podsmażania cebuli do minimalnej potrzebnej ilości.)
Kiełbas itp. gotowych mielonych produktów prawie nie jadam, bo tam często jest więcej tłuszczu i kolagenu, niż mięsa. Zawsze staram się kupować mięso w kawałku, a jeśli mielone, to dobrej jakości - nie jakąś różową tłustą paćkę, tylko grubiej zmielone, żebym widziała czy są znośne proporcje białego i czerwonego ...
Cukru można nie używać wcale, miodu czy masła orzechowego np.nie więcej niż łyżkę dziennie, uważać z suszonymi owocami , a świeżych jadać najwyżej porcję na raz , czyli jeden duży owoc lub miseczkę drobniejszych i pamiętać, że powinno być z 5 porcji owoców lub warzyw na dzień.
Śmietanę ogranicza się np.do 3 łyżek dziennie. Ser żółty np. do 2-4 plasterków lub porcji mozzarelli;
jogurt , kefir do kubka dziennie.
Nie smażyć w panierkach (tylko okazyjnie), bo chłoną mnóstwo tłuszczu.
Smażenie w ogóle mocno ograniczyć.
Wybierać głównie gotowanie, duszenie, pieczenie.
Jeśli ktoś się tylko nie przejada, to szybko w ten sposób sobie ustali, jakie ilości czego może jeść.
Podstawa to odrzucenie przetworzonej żywności i cukru, zaniechanie lub mocne ograniczenie smażenia i nie napychanie się nad miarę.