covid19

lodzianin1

W 2019 roku mielismy ok 30.000 zgonow w 2020 w listopadzie mielismy 60.000 zgonow i tak jest na calym swiecie.

Harold

lodzianin1

W 2019 roku mielismy ok 30.000 zgonow w 2020 w listopadzie mielismy 60.000 zgonow i tak jest na calym swiecie.

Teraz skoreluj te liczby że zgonami na covid w listopadzie. I co wychodzi? Ano skoro zmarło o 30 tyś osób wiecej niż rok wcześniej to na moje pokazuje to że przez bez sensowna panikę około 20 tyś ludzi zmarło bo służba zdrowia jest niewydolna. A jest nie wydolna bo zamaist leczyć ludzi na raka serce i inne to wszyscy wszędzie p******a tylko o wirusie. O wirusie na którego umiera 1 proc zakażonych lub mniej.

lodzianin1

Ja pisze teraz o ilosci zgonow bo kolega twierdzi ze jemu lekarz powiedzial ze nie ma wzrostu liczby zgonow. Wiadomo ze na ta liczbe sklada sie wiele rzeczy. A sluzba zdrowia przez co jest nie wydolna? Przez covid tak wiec czy chcesz czy nie przyczyna jest ta cala pieprzona pandemia. I to wszedzie na calym swiecie mamy to samo nie tylko w Polsce.

MowMiKoks

Chciałbym abyś zrozumiał w jaki sposób odbieram liczbę zgonów. A no w taki, że wysoce prawdopodobne jest, że na koronawirusa umiera dosłownie jakiś promil ludzi. Reszty chorób nie biorę pod uwagę. Piszę o czymś, co pochłonęło cały świat i toczymy się niejako w efekcie kuli śnieżnej. Przez wirusa jako przyczynę zgonu umiera śladowa ilość ludzi. Ale zajmowanie się tym a nie innymi często ważniejszymi przypadkami chorobowymi jest niedorzeczne. Na wirusa jako wirusa umrze dla przykładu 1000 osób a w tym samym czasie na nowotwór, grypę, czy jakiekolwiek inne choroby kilkukrotnie więcej. Tak gdybam. Więc gdzie tu jest sens postępowania naszego kraju? To tak jakby dostarczać tylko prąd do tysięcy samochodów elektrycznych bo są w Polsce najważniejsze a odpuścić sprowadzanie paliwa dla diesli i benzyniaków, które stanowią grubo ponad 95 procent wszystkich aut w Polsce. Nie mogę tego pojąć no i nie pojmę. Myślę, że z powodzeniem można by zorganizować szpitale w taki sposób, aby wszyscy chorzy na wszystkie choroby mogli być może troszkę wolniej, ale jednak leczeni tak jak przed pandemią. Nie potrafię pojąć tego sposobu organizacji kraju. Tak samo niszczenia gospodarki bo dla kilku tysięcy ludzi w Polsce wirus może okazać się śmiertelny. A dla 30 kilku milionów jest praktycznie niegroźny. To najlepiej zamknąć wszystkich od urodzenia do śmierci bo można zachorować na nowotwór, można się przeziębić i zarazić, można komuś przekazać choroby weneryczne i można kogoś przejechać samochodem, to trzeba zabronić poruszania się autem. Profilaktyka jest wszystkim, ale chyba ogromna ilość ludzi(nie wszyscy oczywiście) nauczyła się dbać o higienę na mieście i jakieś zasady ograniczające zachorowanie. Ale nie, na stokach ludzie przecież nie jeżdżą na nartach tylko łapią innych ludzi i plują im w twarz. W hotelach śpią po 50 osób w pokoju i na korytarzach charkają, rzygają i plują na siebie. To wszystko zmierza do najodleglejszych granic absurdu. Ciekawe co się będzie działo jak 'pandemia' minie i ludzie zechcą wrócić do biznesów, do pracy... Ciekawe czy będą mieli do czego. To mnie boli. To, że przez naprawdę według tych niepodważalnych statystyk promil zgonów wpływa niekorzystnie na życie milionów obywateli naszego kraju.