Wszystko ładnie szło, ale nie wiem czy nie będę musiał odłożyć te rozważania co sobie z Ajazym pisaliśmy. Zły jestem jak skoorwesyn.
Wszystko było ok do wczoraj rano.
W środę dzień nietreningowy, laba wieczorem, meczyk itd.
Nic nie wskazywało na problemy.
W czwartek ni z tego ni z owego obudziłem się rano z bólem w przedramieniu i nie mogłem ruszać lewą ręką, a konkretnie mam problem z wyprostem nadgarstka, odwiedzeniem dłoni i naciskiem dłonią na cokolwiek - do tego stopnia że kręcenie kierownicą na "mydełko fa" było problemem
.
Trening oczywiście był bo do nóg mało wykorzystywałem przedramiona, ale już dzisiejszy push2 wiedziałem że będzie problemem jak nie przejdzie.
Jeszcze pull może by przeszedł, ale odpuściłem.
Google podpowiada, że mam problem z prostownikiem łokciowy nadgarstka (Extensor carpi ulnaris)
ale już za bardzo nie wiem czy coś mogę z tym zrobić. Chyba zostaje tylko przeczekanie aż przejdzie
.
Najbardziej dziwne jest to, że nic wcześniej mnie nie zakuło, nie odnotowałem momentu kiedy to się mogło stać. Chyba, że żona w nocy z środy na czwartek założyła mi dźwignię na nadgarstek, a ja nieświadomy nie odklepałem
.
Także jakby mi było mało gronkowca to jeszcze jakieś mięśniowe historie. Kumulacja jakaś chyba.
Aha - samo pomyślenie o redukcji nie działa, wczoraj
po siłowni 90+kg na wadze
.
gdyby nie antybiotyk to bym przynajmniej mógł się poleczyć po swojemu a tak, lipa, lipa, lipa