I dzisiaj...
Trudny dzień. Jak to bywa z komunią świętą... Siedzi się i je. Dobrze, że mam małą siostrę, bo zamiast siedzieć przy stole to opanowałyśmy plac zabaw ;)
Chociaż moja prababcia i tak mnie skwitowała, że ja od zawsze miałam sadełko i cały czas mam. Kocham spotkania z rodziną...
No, ale ogólnie wyglądało mniej więcej tak, że wracałyśmy na salę na główne posiłki, a tak to plac zabaw, las i zabawa z lalkami Barbie ^^
Najgorszy dzień mój dietowo. Bo obiad to tak naprawdę tylko szacowanie, jak to zwykle w restauracjach. Ale starałam się wybierać piersi z kurczaka w głównej mierze, podpytywałam mamę na co, ile mięsa się używa i tak jakoś na bieżąco próbowałam wpisywać w dziennik i coś przeliczać. Ale ręki, palca czy czegokolwiek za te wyniki nie oddam ;P
Na pewno mam mało białka, dlatego wypijam dziś na kolację 2 szejki. Wegli myślę, że będzie okej, bo poza tymi wpisanymi zamiast ciast, tortu wybrałam owoce. I to tyle, ile na zdjęciu + kilka winogron. Skusiłam się na loda, ale tylko jedna gałka czekoladowych, bez bitej śmietany i tego typu rzeczy. Popatrzyłam w internet, ile może ważyć taka gałka i tak pi razy drzwi wpisałam.
A o tłuszcze to nie wiem, bo pewnie smażą na głębokim oleju i tego typu rzeczy...
Ogólnie tej wpiski pierwszy raz w żaden sposób nie jestem pewna :< Jutro ważenie i mierzenie, to mam nadzieję, że ten jeden dzień nie odbije się aż tak... Ale uważałam, co jem i ile jem. Nie
objadłam się w żaden sposób, więc chyba nie aż tak źle...
Z napojów piłam tylko wodę z cytrynką, więc tu bez problemu.
A na zdjęciach czym mnie kusili, a co wybrałam... ;)
Teraz 2 tygodnie w Gdańsku, więc nie będzie żadnego problemu z trzymaniem miski... Nie lubię, jak nie mam czegoś poważonego i wpisanego dokładnie, ile co ;/ Ale ciężko w restauracji poważyć...
P.S.
Część II Podsumowania będzie jutro ;)
Zmieniony przez - korniczatko w dniu 2016-05-08 23:31:09