Ja jestem wegetarianką , już prawie 25 lat.Ostatnio tylko zdarza mi się jeśc mięso. Ryby jadam. Moja dieta przed forum była uboga w
białko i węgle, pomimo dosyc aktywnego trybu życia. Broniłam się przed liczeniem miski jak mogłam, bo uważałam,że to będzie mega ograniczenie, a ja kocham jeśc. Rzeczywistośc okazała się zupełnie inna niż wyobrażenia. Owszem, musiałam wiele zmienic. Traktuję te zmiany nie jako chwilowy kaprys, ale trwałą zmianę stylu odżywiania,więc staram się znaleźc swoją drogę- jeśc to co lubie i co jest dobre dla mojego organizmu. Zostawiłam np. odrobinę miodu w misce i domowe ciasteczka, ale coraz częściej są to słone ciasteczka. Poza tym coraz mniej ciągnie mnie do słodkiego w ogóle, uważam,że to rezultat zrównoważonej diety, a przede wszystkim stałej większej podaży węgli. Nie myślałam także,że bez prochu i mięsa da się dobic do 110 gram białka dziennie, ale naprawdę można. Dlatego nie walcz na siłę, ale próbuj, bo warto !
azalianna. Jestem zdania, że nic na siłę, bo nie wyobrażam sobie budzić się z przeświadczeniem czego to ja nie będę mogła dziś zjeść. Także rozumiem Cię doskonale :)
edit. lit.
Z takim podejściem, to rzeczywiście ciężko. Ja tam budzę się z myślą, co mam ochotę zjeśc, wrzucam ten posiłek do miski i resztę układam do tego,żeby pasowało do rozkładu . Wiadomo,że jak mam ochotę na awokado, czy większą ilośc twarogu na śniadanie, to np. na obiad nie zjem tego dnia łososia, bo przekroczę tłuszcze. Mogę za to mintaja albo dorsza. Układanie miski pozwoliło mi na odkrycie wielu ciekawych zestawień smakowych,bo akurat coś tam pasowało mi do bilansu np. kasza gryczana ze szpinakiem i twarogiem, dorsz wędzony na ciepło z kaszą lub ziarnem owsa czy orkiszu, dodatek gotowanych ziaren do sałatek itp.