W końcu wyzdrowiałem.
9.09.2013 – Klatka+triceps
Zero siły. Nie jestem pewien, czy to kwestia osłabienia pochorobowego i odzwyczajenia od wysiłku, czy faktycznie jest aż tak źle ze mną.
1. Chest dips rampa 3+max xcc
5xcc/3x5/3x7,5/2x10/5xcc
Śmiech na sali – nie dość, że słabo szło, to jeszcze płyciutko dzisiaj te dipsy robiłem. Zeźliłem się mocno i zrobiłem jeszcze piramidę w WL sztangielkami – 20x8/15x13/10x16/6x20 – jak widać cienizna pod względem siłowym. Czucie za to niezłe. Jak wyjdzie na to, że faktycznie jestem za słaby na dips z obciążeniem (yap******e…), to pomyślę nad WL właśnie.
2. Wyciskanie na skosie neutralem
Poniedziałek i godzina dwudziesta postawiły krzyżyk na moich planach – zamiast neutrala zrobiłem gilotynę na skosie (Smith, bo inne ławki zajęte) – szło to bardzo kiepsko. Nie ruszyłem więcej niż 40 kg na jakieś 8 powt., a barki pompowały się bardziej niż klata.
3. Brama high to low 7x10
Zayebiście weszło (dla odmiany). Bardzo mocno się skupiłem, żeby dobrze przypieczętować ten trening. Na tyle, że pewnie tych serii wyszło sporo więcej – skończyłem wraz z upadkiem technicznym przed dziesiątym powtórzeniem.
4. California Press 6x6+regres
6x30/6x30/6x30/5x30
Źle i słabo – gniotło mnie 30 kg, więc odpuściłem.
5. Pompki w podporze tyłem rampa 10+regres
6xcc/6xcc/6xcc/6xcc/5xcc/4xcc/2xcc/3xcc
Również bez mocy, ale za to z super czuciem i nabiciem mięśnia.
Po treningu byłem na tyle podkurviony, że aż chciałem jakiegoś czita zarzucić, ale zobaczyłem w lustrze, że trzymam na sobie ogrom wody (którą wypadałoby zrzucić), więc podziękowałem. :) Teraz już trochę ostygłem z tej złości i wyciągnąłem wnioski. Przy klatce za tydzień spróbuję zrobić trening o normalnej porze i w stu procentach zgodnie z planem (ew. ze zmianą poręczy na wycisk), zaś tricepsom nie będę fundował dwóch ciężkich ćwiczeń, bo po klatce i tak, chcąc nie chcąc, dostają. Pompki w podporze tyłem, w rampie lub objętościowo z dodatkiem francuza lub jakiegoś ściągania wyc. górnego powinny załatwić sprawę.
Co do diety, to odpuściłem liczenie warzyw – myślę, że na masie (nawet tej w miarę spokojnej z założenia) nie ma co tak skrupulatnie do tego podchodzić. Na pewno będzie ich szło sporo – ze 300-400 kcal z warzyw spokojnie się uzbiera, ale nie będzie diametralnych zmian w ich spożyciu z dnia na dzień. Startuję z pułapu kcal sprzed choroby, tj. 2500 kcal (2200+warzywa). Węgli jeszcze nie wrzucam, bo jak już wspominałem, sporo wody na mnie siedzi.