"Walki 1v1", haha. Rycerze się znaleźli.
Za stary jestem na jakieś "sola" i pokazywanie jakim to kozakiem jestem bo potrafię naklepać jakiegoś żula.
Gadasz bzdury o walkach z żulami. Co Ty, może sam żulem jesteś bo
walki na ulicy sprowadzasz do bijatyk spod budki z piwem. Nieraz trzeba wyjść na solówkę podczas niektórych niemiłych zajść. Jakby Ci ktoś matkę obrażał i powiedziałby do Ciebie: "Co mi k... zrobisz" to stałbyś jak kołek i tłumaczył się, że jesteś sportowcem? Każdy wielce miłosierny i odporny na prowokacje do czasu, aż sam nie trafi na sytuację zagrożenia, w której musi pokazać kawałek zwierza, jakiego nosi w sobie
Straciłem kiedyś kolegę dlatego, że podpity żulek zasadził mu kosę. Był dużym, silnym facetem, który ćwiczył boks. Z tego, co się dowiedziałem, chciał popisać się przed dziewczyną, kiedy jakiś menel chamsko się do niego odezwał. Skończyło się to tragedią. Taka lekcja pokory na całe życie dla wszystkich ulicznych rycerzy. Nigdy nic nie wiadomo, nawet na pojedynczego menelka, niestety. Może wam nie zależy na życiu i zdrowiu - mi tak.
Każdemu z nas zależy, dlatego ja zawsze ćwiczyłem pod ulicę. Dzięki temu, podczas wielu starć pracując na bramkach nigdy nie odniosłem ran, a rzucano w nas czym popadnie, atakowano nożami, krzesłami ... Nie wyobrażam sobie tego, żebym walcząc na ulicy powiedział komuś: Ej, nie uderzaj mnie w jajca, to nie fair!
Walki 1v1 są na macie. Tam jest zabawa, rywalizacja, nie musisz się obawiać że ktoś przegrywając wsadzi ci nóż w brzuch albo magicznie przywoła pięciu kolegów z bramy którzy cię przekopią.
To są schizy. Wszędzie widzisz wrogów i ludzi, którzy tylko myślą o tym, jak Cię przekopać w kilku?
nowkon2011 napisał(a):
Tutaj 100% racji Puar! Jakby patrzeć okiem McKakena to lepiej w ogóle z domu nie wychodzić. O, i wtedy nawet ćwiczyć nie trzeba Chyba, że natrętnego akwizytora trzeba pogonić
A może po prostu wychodzę z domu bez paranoicznego strachu przed jakimś "solo na ulicy" ? A ćwiczy się dla przyjemności i pasji :) Jak ćwiczysz po to, by sobie męskość udowadniać bijąc jakiś cieciów na ulicy, to brak mi słów - może czas wreszcie dorosnąć, co? ;)
Ja już dawno wydoroślałem, temu nie walczę tak często jak kiedyś, ale nigdy nikomu walki nie odmówiłem. Nie po to ćwiczę, wylewam krew, pot i łzy na treningach by ktoś mógł mi bezkarnie splunąć w twarz. Aspekt sportowy również jest ważny, chociaż na wyjazd na zawody jeszcze się nie zdobyłem. Prowadząc swoją firmę nie jest łatwo znaleźć czas na 2-3 treningi dziennie. Więc zostaje od czasu do czasu sprawdzić się na sparingach czy właśnie ulicy.
Zmieniony przez - nowkon2011 w dniu 2013-08-01 15:09:25
Zmieniony przez - nowkon2011 w dniu 2013-08-01 15:10:18