Doobra zostawmy te Ciary Giselle i inne płasko tyłki:) Bez sensu
Co do tych 50 kg...Po prostu chciałam szczerze o sobie opowiedzieć. Powyżej 53 kg (nie ćwicząc) czuję się już niekomfortowo. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że mięśnie też ważą i to więcej jak tłuszcz, jestem świadoma, że Ćwicząc wyznacznikiem nie jest w zasadzie waga tylko proporcje. Czuję też ,że im więcej mam sił w nogach i nie tylko (od ćwiczeń powyżej tych 53 kg czuję się już lepiej bo mam siłę aby te kg udźwignąć. Przepraszam jeśli mieszam ale nie umiem tego opisać inaczej:) 50 -53 kg są fajne z punktu widzenia lekkości ale skóra nie jest już taka piękna... ciało jest "bezkształtną masą" widać cellulit , brak jędrności... Dlatego jestem ZDETERMINOWANA aby wziąć się za siebie. Mam już dość tego ciągłego niezadowolenia z siebie. W dzieciństwie rzeczywiście troszkę wybrzydzałam i mama karmiła mnie najczęściej takimi domowymi typowo polskimi daniami. Często była też pizza mrożona, jakaś mortadela dużo słodyczy....
"Tu wszystko trzeba na głowie postawić, brakuje Ci chyba wszystkich możliwych składników odżywczych" A mogłabym prosić o jakąś choć niewielką wskazówkę co robię źle? O jakich składnikach odżywczych mówisz? Zażywam również zestaw witamin centrum, myślałam ,że to wystarcza. Czy mam rację,że mój problem z podatnością do tycia mogłam sobie sprezentować sama przez złe podejście do odżywiania w okresie rozwoju ?:( Można to jakoś odwrócić?
Myślałam,że jem dość dobrze. Tłuszcze z ryb i orzechów, dodaję troszkę oliwy do sałatek. Węglowodany z warzyw kaszy i otrąb czy czasem płatków owsianych... Czasem kupuję chleb IG (o obniżonej ilości węgli), białko z ryb orzechów, często jadam też jajka... Nie przesadzam z jabłkami i innymi owocami które mają dużo fruktozy...
Co do postawy. Masz rację. Kiedy wciągnę brzuch, chodzę prosto sylwetka trochę się zmienia, jest ładniejsza ale to nie sprawia że tłuszcz znika. Najgorsze jest to ,że jak ściągam łopatki to te fałdy na plecach się jeszcze bardziej uwydatniają.