Jeśli Ladies siedzą w spamie - wiedz że coś sie dzieje! %-)

Miau, ale nie mówiłem, że należy się na domówkę ubrać jak na miasto ;) wiadomo, w przypadku facetów sprawa prosta

Ja nie lubie chodzic na miasto bo

pelno tepych szmat
pelno zawadiakow, ktorzy po ryju dostana, a pozniej nagle 15 kolegow zza plecow
uwzgledniajac ilosci alkoholu jakie pijam na imprezach musialbym zarabiac znacznie wiecej niz zarabiam

itd

Wyobraźcie sobie - trzy tygodnie bez czekolady!!!
jade juz tak ze ... trzy lata?

uwzgledniajac ilosci alkoholu jakie pijam na imprezach musialbym zarabiac znacznie wiecej niz zarabiam

a ja jeszcze jem

dobra, spyerdalam, bawcie sie dobrze

Domówki ponad wszystko! Z dobrą ekipą i w dobrym domu (najlepiej z pdwórkiem, na świeżym powietrzu)/mieskzaniu zawsze są najlepsze imprezy!

A na baletach, to to, co Kieszko wymienił

Z resztą, jak już sie wybieram na miasto to samochodem

Ja zawsze jak wyjdę na miasto to obojętnie gdzie pójdę i tak nad ranem ląduję w Niebie (taka rockowa knajpa), gdy zamykają koło 8 rano to do Setki (lokal stylizowany na PRL-owski, czynny non-stop i zjeść można np żurek ) i tam do oporu czyli nierzadko do południa. Nie umiem pójść do domu po północy w miarę rześkim stanie

Na zawadiaków nie zwracam uwagi, z tępymi laskami nie gadam.

ej, tak na szybkiego.
wiadomo, ze chleb na zakwasie to najlepsze rozwiazanie, ale z braku laku- chleb na drozdzach tez ujdzie?
bo nie moge znalezc swojego ulubionego w piekarni (na zakwasie), zostaly same na drozdzach
albo moze zaszaleje z Wasa..

No Magda, ja tez z reguly wrzucam jakies kebaby Jakis czas temu poszedlem na impreze, zaprawilem sie wczesniej flacha z kumplem i wbilem na lajcie do klubu, wypilem pare piw, kupilem szlugi, cos tam jeszcze i stowa pekla nie wiadomo kiedy a specjalnie sie wlasnie zaprawilem przed wejsciem - sposob studencki

Hub, ja tez nie zwracam uwagi. Nie zwykłem przejmować się ścierwem. Natomiast jak ścierwo rzuca mi sie do gardła to trzeba coś z nim zrobić nie

Zmieniony przez - kieszko89 w dniu 2011-07-23 20:06:50

Do dziś moja żona boi się jak wychodzę na miasto, bo były czasy kiedyś różne i różne były powroty do domu. Jak nie łeb rozpyer....., to gęba napuchnięta itp. Teraz mam ponad 30 dychy więc się uspokoiłem, ale żona nadal drży jak wychodzę, a szczególnie jak z moimi dwoma najlepszymi kumplami, bo wtedy prawdopodobienstwo że coś moze sie stac zdecydowanie wzrasta Ale powtarzam - to juz nie te czasy - dzis jest spokój

Kupisz flachę na barze czy kilka drinów, postawisz jakiejś pannie, wpadnie pizza czy inne g****, potem taksą do domu i 2-3 stówy idą nie wiadomo kiedy

A na domówę kupisz litra łychy za 60,- plus gadżety i w stówce się zmieścisz, tylko jeszcze rano ściepa na browary

Hehe, Hub. Ja drinkow nie pijam wcale, flachy w barze tez nie kupie. Po prostu patrzac na cene 60 czy 70zl za 0.5 NIE MOGE i wychodze na flaszke na dwor

Zawsze w miasto wybywamy wieksza ekipa i mamy w miare blisko na dzielnice, wiec z buta 15min nawet na bombie, wiec oszczedzam tez na taksie

A wodke kupuje z reguly wyborowa/zoladkowa deluxe, ktore sa po 38zl jakos za litra w carrefourze