Jestem typem co lubi zjeść np. kebab, pizzę. I w moim wypadku to wygląda tak, że albo dieta będzie zdrowa, albo smaczna. Pomiędzy raczej nic nie ma, bo nie lubię warzyw, ulubiony rodzaj obróbki cieplnej to smażenie itd - im mniej smaczną będziesz mieć dietę - tym większy apetyt będziesz mieć na jedzenie typu fast food, słodycze itp. Wiele osób uważa, że albo smacznie albo zdrowo, bo nie chce im się poeksperymentować trochę w kuchni. Dlatego np dobry dietetyk powinien układać diety w formie menu z opisem przygotowania potrawy, naprawdę można przygotować smaczne jedzenie w stylu - jak to się mówi - fit. \
W ogóle problemem jest często "nieżyciowość" wielu diet. Umieszczanie w diecie pokarmów których się nie lubi, nie uwzględnianie w ogóle preferencji smakowych, traktowanie żywności jedynie jako źródła b/w/t, a aktu spożywania pokarmu - jedynie jako zaspokajaniu zapotrzebowania, często wygenerowanego w postaci wzoru którego również dokładność jest daleka od ideału - to błąd elementarny.
Skrajnym nieporozumieniem jest już podporządkowanie rozkładu dnia konieczności spożycia posiłku o określonej porze, w określonej formie. Dla mnie sucha,
gotowana pierś z kurczaka spożyta z równie suchym ryżem i ewentualnie brokułem z oliwą jest pokarmem niejadalnym. Twarogu z oliwą przyznam, nigdy nie ośmieliłem się spróbować w takiej formie jak jada go wiele osób (bez warzyw, przypraw itp).
Dieta intuicyjna, która wywodzi się z pewnej bazy wiadomości na temat fizjologi człowieka i pewnego doświadczenia w komponowaniu jadłospisu i przygotowywaniu posiłków jest tym co powinno stanowić podstawę. Warto wiedzieć co to jest bilans, ile mniej więcej potrzeba niezbędnych składników odżywczych, co w praktyce ma znaczenie a co nie. Reszta - to jest nadbudowa. Każde przesadnie pedantyczne podejście do diety może przeistoczyć się w natręctwo, kończące się odebraniem sobie przyjemności jedzenia - ale także uziemieniem samego siebie, "przywiązaniem do miski", czy choćby wyrzutami sumienia po zjedzeniu hamburgera czy Twixa. Osoby które liczą zapotrzebowanie w ogólnego wzoru z dokładnością co do jednej kalorii - zbłądziły. Na podstawie wzoru Harrissa i Benedicta i współczynnika aktywności można co najwyżej oszacować zapotrzebowanie z dokładnością mniej więcej do 300 - 500kcal. Obliczenie dokładnej kaloryczności jadłospisu również jest niemożliwe, bo produkty żywnościowe różnią się między sobą, np: ziemniak ziemniakowi nie równy, podobnie jak jabłko jabłku itp..
Dla mnie tematyka IF jest mało atrakcyjna, bo nie widzę potrzeby stosowania akurat takich modeli żywieniowych. Oczywiście że ma swoich zwolenników, podobnie jak zwolenników mają inne alternatywne modele żywieniowe. (Nalezy pamiętać że odpowiednią nadbudowę w postaci literatury naukowej mają również diety wegetariańskie, weganskie, a także diety ketogeniczne.)
Ten topik dla mnie osobiście jest jednak okazją na zwrócenie uwagi na wady fundamentalizmu żywieniowego obecnego w świecie sportów siłowych / sylwetkowych.
Zmieniony przez - faftaq w dniu 2011-06-08 19:22:42