Treningi rozpoczęte na początku lutego 2011 po namowie kolegi z byłej pracy. Trenował ciężary z sukcesami. Teraz żałuję, że wcześniej nie zacząłem.
Aktualna waga: 70 kg (gdy zaczynałem treningi - 64 kg)
Wzrost: 175 cm
Staż na siłowni: pełne 4 miesiące (stan na dzień 07/06/2011)
Przeciwwskazania: raczej brak. Półtora roku temu miałem wycinany wyrostek, ale nie przeszkadza w ćwiczeniach.
Budowa szczupła.
Dieta: nie mam szans na prawdziwą. Generalnie ograniczyłem tłuszcze. Jem min 4-5 posiłków, dużo mięsa.
Cel: obecnie masa, masa i jeszcze raz masa!
Lekko się garbię od komputera i prawa łopatka bardziej wystaje (wyciąganie ręki do myszki dało się we znaki). Ale nie jestem Quasimodo ;)
Dużo jedząc błyskawicznie rośnie mi brzuch i biodra. Po prostu w oczach obrastam tłuszczem.
Mam jakieś słabe serce, bo błyskawicznie się męczę i czasem mam jakieś palpitacje, nierytmiczne bicie. Ale to tylko moje subiektywne odczucia. Echo serca w przeszłości nie wykazało nic szczególnego (ale było robione dawno). Na siłce daję radę.
Przed gimnazjum byłem grubaskiem z kompleksami, potem mocno schudłem (anoreksja) i zostałem chudzielcem z kompleksami (kościotrup niemal). W szkole średniej trochę odzyskałem ciała, ale zanim rozpocząłem treningi byłem po prostu chudzielcem. Z czasów niefortunnego spadku wagi w gimnazjum została mi lekka awersja do jedzenia. Najczęściej muszę się zmuszać do ładowania w siebie dodatkowych posiłków. Standardowo jadłem dwa, trzy lekkie dziennie. Zmiana na 4-5 solidnych jest dosyć męcząca.
Motywacja: na początku było super, bo siła szła z treningu na trening, była i motywacja i zastrzyk dopaminy, więc chodziłem po siłce zmordowany, ale napompowany i uchachany. Miałem też dla kogo poprawiać sylwetkę, ale tego kogoś już nie ma... Motywowało i do tej pory motywuje fakt, że siłka pomaga mi na stres, który mam co dzień. Dosłownie jak lekarstwo. Obecnie chciałbym po prostu trenować dla odstresowania i lepszego wyglądu, żeby nie wisiały na mnie ciuchy i móc bez wstydu zdjąć koszulkę.
Zacząłem treningi od rozpiski z siłowni, 4 razy w tygodniu. To był dwuzestawowy split z maksymalną liczbą dwóch ćwiczeń na partię. Dwa miechy takiego dźwigania.
Trzeci miesiąc to też był split, który pomógł rozpisać stary ciężarowiec. Trenowałem trzy razy w tygodniu. Dałem sobie z nim spokój, bo był za ciężki i ćwiczenia były źle dobrane (takie miałem subiektywne odczucia), byłem po nim przemęczony.
Ostatni pełny miesiąc to FBW sugerowany przez ' drsquat ' (naczytałem się o nim, że jest taki rewelacyjny dla początkujących, więc postanowiłem spróbować):
- przysiad 3 serie x 10-12 powtórzeń
- rumuński martwy ciąg 3x10-12
- wyciskanie na ławeczce poziomej 3x10-12
- wiosłowanie sztangą w opadzie 3x10-12
- wyciskanie w staniu 3x10-12
- podciąganie na drążku 3 x max lub wyciąg 3x10-12
- brzuch lub łydki 2x15-20
Założyłem trenować 6 tygodni. Obecnie jest piąty.
W części ćwiczeń osiągnąłem już swoje maxy założone na początku plan. Wygląda to następująco:
Przysiad - MAX 60kg
40 / 45 / 50 / 55 / 60
Martwy ciąg (rumuński) - MAX 45kg
40 / 45 / 45 / 50 / 50
Wyciskanie na ławce prostej - MAX 55kg
35 / 40 / 40 / 40 / 45
Podciąganie na drążku/ściąganie wyciągu - MAX 2 razy lub 50kg
3 lub 40 / 3 lub 45 / 4 lub 50 / 5 lub 50 / 5 lub 55
Wyciskanie na barki - MAX 30kg
20 / 20 / 25 / 30 / 35
Wiosłowanie sztangą w opadzie tułowia - MAX 40kg
30 / 35 / 40 / 40 / 45
Treningu już są ciężkie i dość długie. Męczące bardzo.
Największy problem mam z wyciskaniem na ławce, bo siła nic nie idzie do przodu :-/ Nie wiem jaki plan zacząć gdy skończę ten.