No dobsz. Kolejny dzien, kolejny krok na drodze do zrównoważenia miski
Nie wyzbyłam się jeszcze zupełnie nabiału gdyż a) nie chcę ryzykować nagłego napadu nabiałowego szału z niedosytu i rzucenia się na wszystko inne, cokolwiek w ręce wpadnie b) mam jeszcze trochę w lodówce zachomikowanych serków itp., więc wyjadam powoli. Potem będę ograniczać zakupy. Dopadł mnie też niestety smak na czekoladę (jak zwykle zresztą, gdy mnie "pokurczy" w pierwszych dniach cyklu, bo normalnie za czekoladą nie przepadam), więc wciągnęłam kawałek i zapchałam się jabłkiem; gdybym nie zjadła parę godzin temu tego małego kawałka, to teraz kończyłabym pewnie tabliczkę, a to byłoby bardzo złe rozwiązanie.
Jutro dalsze zmiany w kuchni: właśnie namaczam fasolę (już nawet nie pamiętam jak dawno fasoli nie jadłam)
Po przestudiowaniu CO jedzą Ladies nabyłam też mąkę żytnią i jest plan, aby samodzielnie upiec chleb
Mam tylko pewną wątpliwość, co do przepisu, jaki wrzucił na forum adas1200 - dokładnie odnośnie trybu robienia zakwasu - a mianowicie: czy ilości na II, III i IV dzień dosypujemy i dolewamy do tego, co zalaliśmy już dnia pierwszego? czy każdego kolejnego dnia "nastawiamy" kolejną porcję w oddzielnym słoiku i dopiero piątego dnia wszystko ze sobą łączymy?? Na wątku z przepisem jeszcze nie uzyskałam odpowiedzi na to pytanie, ale może któraś z Was wie i mogłaby mi wyjaśnić "jak krowie na rowie"
? Z góry dziękuję
To teraz zrzut z dzisiejszego stołu, a za parę chwil uzupełnię jeszcze zestawienie z dzisiejszego treningu siłowego