„DEBIUTY 2020” I ICH „PEREŁKI”
KTO ZAKWALIFIKUJE SIĘ DO REPREZENTACJI NA LUXEMBURG?
W miniony weekend, 28.02-01.03.2020, do Kielc zjechali debiutanci z całego kraju, aby wziąć udział w dorocznych „Debiutach PZKFiTS”, które tradycyjnie otwierają wiosenny sezon startowy. „Debiuty” zawsze wzbudzają ogromne zainteresowanie środowiska w oczekiwaniu na nowe, wchodzące gwiazdy. Tak było i tym razem: po brzegi wypełniona widownia i entuzjastycznie reagujący kibice, przekrzykujący się „poradami” dla zawodniczek rywalizujących na scenie. Najbardziej spodobała mi się jedna z tych „porad” - „Uśmiechaj się, nie gaśnij!” - adresowana do jednej z zawodniczek bikini fitness.
Rzeczywiście, od zawodniczek bikini (i nie tylko) oczekuje się atrakcyjnej prezentacji scenicznej, pewności siebie, wdzięku i uroku osobistego. I, trzeba przyznać, uczestniczki tegorocznych „Debiutów” były starannie przygotowane do występu, za co można jedynie podziękować trenerom. Oczywiście, każda z nich ma lepsze lub gorsze predyspozycje do sportów sylwetkowych, co wiąże się z ogólną budową sylwetki, jej proporcjami i zarysami. To też decydowało o tym, komu uda się wejść do finału, a komu nie.
No i dochodzi przygotowanie ciała do występu. Tutaj świetnie spisał się Salon Kosmetyczno-Fryzjerski Velvet & Limonka z Poznania, który świadczył usługi brązowienia ciała i makijażu na zawodach w Kielcach, robiąc to bardzo profesjonalnie, przy zastosowaniu najlepszych światowych marek kosmetyków (m.in. Jan Tana). Od tej strony zawodniczki wyglądały jak „królewny”.
Bikini fitness było najliczniej obsadzoną konkurencją tych zawodów, na co składało się aż 6 kategorii wzrostowych. Ubiegłoroczne „Debiuty” miały swoje dwie „perełki”: Vanessę Skibińską i Ewelinę Weiss. Tym razem za takie „perełki” można uznać Wiktorię Nnaka z Koszalina i Anastazję Biedkę z miejscowości Rusko. Obie 19-letnie rówieśniczki, obie o zachwycająco pięknych zarysach sylwetki, czarujące swoim wdziękiem ze sceny. Anastazja wygrała jednogłośnie kategorię 166 cm, a Wiktoria - kategorię +172 cm.
Natomiast w innych kategoriach rywalizacja była bardziej wyrównana. W kategorii 160 cm wygrała Emilia Grzywczak z Wrocławia, pokonując zaledwie 1 punktem Natalię Gruszczyńską z Bydgoszczy. W kategorii 163 cm, Patrycja Kaźmierczak z Jarocina wypunktowała 9:14 Magdalenę Orzech z Warszawy, ale zaraz za nimi znalazła się Katarzyna Szymańska z Łodzi z 16 punktami. W kategorii 169 cm Agnieszka Górecka z Parczewa pokonała 7:10 Ewelinę Malinowską z Gorzowa Wlkp. W kategorii 172 cm tylko jednopunktowa przewaga Katarzyny Piechowiak z Wągrowca nad Moniką Durką z Warszawy.
W fitness sylwetkowym startowała tylko jedna zawodniczka, Marta Marczewska-Baltham z Warszawy, ale pokazała wysoką klasę i myślę, że jej dalsza kariera będzie obfitowała w sukcesy. Nienaganne proporcje sylwetki, wszechstronne umięśnienie, poparte odpowiednim odłuszczeniem ciała i separacją mięśniową tworzyły idealny obraz. Myślę, że od czasów Martyny Staszewskiej, która wygrała „Debiuty 2017”, a 3 miesiące później została mistrzynią Europy, tak dobrej zawodniczki fitness sylwetkowego, jak Pani Marta, dotychczas nie było.
Wellness fitness zgromadziło na starcie 9 zawodniczek o bardzo różnych predyspozycjach. Jedne bardziej nadawały się do bikini fitness, inne do wellness, jedne były lepiej przygotowane, inne miał jeszcze braki w formie startowej. Dwie na pewno są rasowymi wellneskami: jednogłośna tryumfatorka Monika Kupis ze Stargardu i kończąca na 3 miejscu Sylwia Magielnicka z Terespola. Ona potrzebuje jeszcze trochę potrenować, aby poprawić jakość ciała. Natomiast wicemistrzyni, Eliza Szczukocka-Rodzeń, ma ładną sylwetkę, ale raczej do bikini fitness i powinna tam też popróbować startów.
Fitness plażowe mężczyzn: dość równo obsadzone cztery kategorie i ponad 50 uczestników. Jedyne jednogłośne zwycięstwo odniósł Adrian Gruzd w kategorii najwyższej, powyżej 182 cm. On został też tryumfatorem w overall. Można więc uznać, że był najlepszym debiutantem w tej konkurencji i z ciekawością oczekiwać dalszych jego występów. W kategorii 174 cm zacięta walka Grzegorza Zapłaty z Zielonej Góry z zawodnikiem o hinduskim nazwisku Roy Choudhury Chirenjit, reprezentującym Warszawę. Remis w pierwszej rundzie i lekka przewaga (8:10) Zapłaty w finałowym starciu. Ale obaj mają zgrabne, dopracowane sylwetki i mogą liczyć na dalsze sukcesy.
W kategorii 178 cm dość wyraźne zwycięstwo kolejnego zawodnika o międzynarodowych korzeniach, Mahdiego Selatni z Warszawy. Kilka punktów za nim Dawid Gancarz z Żagania i Filip Patela z Łodzi. Wszyscy zasługują na baczniejszą uwagę i są zdolni do dalszych sukcesów. Podobnie w kategorii 182 cm, gdzie trójka zawodników: Dominik Maik z Warszawy, Rafał Prokopiuk z Zielonej Góry oraz Miłosz Matyjasik z miejscowości Zielona toczyli wyrównany pojedynek. Zakończył się on tryumfem Maika (9:11) i on znalazł się na 2 miejscu w overall.
Dużo dobrze przygotowanych zawodników, ale czy któryś z nich pójdzie w ślady rewelacyjnego tryumfatora z roku ubiegłego Bartosza Bartkowskiego, który potem został mistrzem Polski i Europy?
W atletycznej wersji tej konkurencji stoczono bardzo zacięty pojedynek o zwycięstwo, w którym Michał Poklitar z Siemianowic Śląskich o przysłowiowy „włos”, co w sportach sylwetkowych znaczy o 1 punkt, wyprzedził Dominika Siejkowskiego ze Słubic. Było ich tylko trzech, ale też, jako sędzia główny, sugerowałem niektórym zawodnikom ze zwykłego fitness plażowego, że mają już sylwetki „upominające się” o przejście do fitness atletycznego.
Kulturystyka klasyczna: rozegrano trzy kategorie. Niekwestionowanym liderem był tu zwycięzca kategorii 180 cm oraz open Antoni Pawłowski ze Szczecina. W obu przypadkach były to zwycięstwa jednogłośne, a więc sędziowie (a było ich dziewięcioro) nie mieli najmniejszych wątpliwości co do klasy i formy Pawłowskiego. W roku ubiegłym na tej pozycji był Łukasz Wanat, który potem trochę „narozrabiał” w krajowej czołówce. Pan Antoni ma wszelkie szanse, aby też tego dokonać.
W kategorii 175 cm na zdecydowane prowadzenie już w pierwszej rundzie wyszedł Przemysław Tuszyński z Wrocławia i nie oddał go w finale, a w kategorii najwyższej, +180 cm, najlepszy okazał się mierzący aż 195 cm wzrostu i ważący 104,7 kg Jakub Hładowczak z Zakopanego. Chyba jeszcze nigdy nie mięliśmy kulturysty klasycznego ważącego ponad 100 kg. Ma on jeszcze ok. 1,5 kg zapasu do górnego limitu wagi, a gdyby podrósł o 7 mm, to przeszedłby do najwyższej kategorii +196 cm.
Classic physique: w tej konkurencji pojawił się tak dobry zawodnik, którego, być może, można by uznać za największe odkrycie tegorocznych „Debiutów”. Oleg Slinczenko z Łodzi zaprezentował tak wspaniale rozwinięte i dopracowane umięśnienie, że może liczyć na szybkie sukcesy krajowe i międzynarodowe. Wszechstronność rozwoju umięśnienia, jego pełne zarysy i wysoka jakość (definicja) to cechy charakteryzujące najlepszych kulturystów. Naprawdę trudno znaleźć jakiś słabszy punkt w jego wyglądzie.
Kulturystyka: rozegrano dwie wagi. W lżejszej, do 80 kg, bardzo wyrównany pojedynek „na szczycie” pomiędzy Mariuszem Mikołajczykiem (Poddębice) i Tomaszem Gidaszewskim (Kościan). Pierwsza runda dwoma punktami dla Mikołajczyka, druga - jednym punktem dla Gidaszewskiego, a więc jednym punktem tryumfuje Mikołajczyk. Obaj zaprezentowali proporcjonalnie ukształtowane, ładnie obudowane mięśniami sylwetki i wysoką formę startową.
W kategorii powyżej 80 kg na uwagę zasługuje aż trzech zawodników. Najwyżej oceniono najcięższego z nich, prawdziwego giganta sceny, ważącego aż 116 kg Dariusza Sklarczyka z Bielska-Białej. Skoro wygrał, więc jego masę ciała stanowiły wysokiej klasy mięśnie, bez zbędnej tkanki tłuszczowej. Z taką wagą często wygrywa się mistrzostwo świata w kategorii superciężkiej, ale nie jestem jeszcze aż takim optymistą, aby mu to przepowiadać. Spośród kulturystów, którzy w ostatnich latach zdobywali mistrzostwo Europy lub świata, tylko Ukrainiec Adam Kozyra ważył więcej (121 kg). Andrzej Kołodziejczyk czasami ważył 117 kg, ale wicemistrzem świata 2017 został przy wadze 114 kg.
U Pana Dariusza górna połowa ciała wygląda „jak z bajki” - masywna, pełna, przyciągająca wzrok, ale umięśnienie nóg wymaga dalszego rozwoju i dopracowania, a wtedy będzie można myśleć o sukcesach międzynarodowych. Drugi zawodnik, Daniel Kunikowski z Kowar, był o 33 kg lżejszy, ale bardziej kompletny, chociaż nie z aż tak imponującym umięśnieniem. Bartłomiej Gąska ze Skarżyska-Kamiennej robił wielkie wrażenie swoją niską sylwetką i bardzo szerokimi barkami oraz wąską talią. Na tym „postumencie” można zbudować mistrzowską klasę, ale tutaj nadal brakuje dotrenowania mięśni brzucha oraz środkowego grzbietu. Gdyby udało się to dopracować, to sukcesy murowane. Ale wszyscy trzej zawodnicy są już dobrze po „30-tce”, a więc robi się to prawdziwy wyścig z czasem.
Na tegorocznych „Debiutach” rzucało się w oczy dobre przygotowanie absolutnej większości zawodniczek i zawodników, w czym wielka zasługa ich trenerów, którym należą się słowa uznania i podziękowania. Bez ich pracy, te wszystkie sylwetkowe „diamenty” pozostałyby nieoszlifowane. W tym „morzu” zgrabnych sylwetek pojawiły się też prawdziwe „perełki”. Ja zaliczyłbym do nich Slinczarenkę (classic physique), Nnakę i Biedkę (bikini fitness), Marczewską-Baltham (fitness sylwetkowe), Kupis (wellness) i Pawłowskiego (kulturystyka klasyczna). Ale bywa też, że ktoś z dalszego miejsca na „Debiutach” szybko poprawia formę i zaczyna błyszczeć na kolejnych zawodach. Ciekawe jak będzie w tym roku. Kalendarze, krajowy i zagraniczny, są pełne imprez. Oby atak koronawirusa nie popsuł tych wszystkich planów.
Teraz poczekamy, kto skorzysta z nowej inicjatywy IFBB, i pojedzie na pierwsze zawody międzynarodowe dla debiutantów, zaplanowane na koniec marca w Luxemburgu. A jeszcze wcześniej można będzie się sprawdzić na krajowych imprezach w Bytowie i Słupsku.
Chyba słaba frekwencja była
Treningi i przygotowania ciężkie. Niewielu potrafi im sprostać. Poziom startujących i wygrywających wysoki co skutecznie odstrasza.
Mnie mało podobają się takie 3-dniowe zawody - piątek weryfikacja, sobota i niedziela rywalizacja gdyż podraża to koszty uczestnictwa. Kilkanaście lat temu zawody były jednodniowe - weryfikacja do południa a po niej zawody.
No tak Panie Janku, ale wtedy mniej kategorii było.
Bull - to prawda. Nie było tyle pięknych pań. W tym roku Mistrzostwa Śląska są 28-29 marca (weryfikacje do południa w sobotę a rywalizacja po południu już po południu i w niedzielę cały dzień. I to mi się podoba :-) )
ojan - jakie treningi i przygotowania? :D przeciez na zawodach, ktore odbyly sie tydzien wczesniej, bylo 600 zawodnikow, a tutaj bylo ilu ? %-)