Środa
Najpierw krótki trening na drążkach, głównie latający i wyskoki do drabiny. Jak będzie chwilą to wrzucę filmy.
W wyskokach robię 5x, pomiędzy "odpoczywam" w zwisie i poprawiam chwyt.
Latający już coraz lepiej, głową powoli odpuszcza, spokojnie dolatuje na 180, teraz jeszcze przełamać ostatnią barierę i zacząć łapać
Ogólnie źle się ćwiczyło, bo dłonie nadal bolą.
Później bieganie. Liczyłam że uda się zrobić 15-18km.
Niestety ból w nogach przez pierwsze 2km był tak duży, że nie wiedziałam czy chociaż 10 zrobię. Później trochę odpuściło ale i tak po 20 minutach musiałam przejść do marszu i do końca treningu robiłam 10 min. trucht / 1 min. marsz. Wysłano 12,5 km, biegło się źle.
Cały czas czuje się osłabiona i
chce mi się spać, w sumie tak jak bym była przeziębiona, ale żadnych innych objawów nie ma.
Po południu wizyta u fizjo i próba naprawy rąk
Czwartek
Byłam na treningu na torze. Kilka prób drabiny przechwytem, oprócz tego chciałam poćwiczyć przełożenie kołków z pozycji startowej do pozycji przodem. Jeszcze do nie dawna można była prosić sędziego na przeszkodzie, żeby ustawił odpowiednio kołki na kolkownicy - z boku lub na przemian. Ostatnio zmienili zasady i kołki są zawsze z boku, jak ktoś chce iść przodem to musi sam sobie w zwisie wszystko przełożyć.
Niestety nie tylko skóra na dłoniach boli, bolą też barki i nie mogę długo wytrzymać w zwisie. Kolkownicy tym razem nie udało się zrobić. Czarno widzę te jutrzejsze zawody
Od rana łapy bolą, samopoczucie też dziś gorsze. Zaczynam żałować, że pojechałam na te głupie MP.