przykłady:
- szparagi
- sałata
- brokuły
- buraki
- kapusta
- cebula
- marchew
- ogórek
- cukinia
- kalafior
- seler
- pomidor
- szpinak
- fasola
- papryka
- czosnek
- rzodkiewka
- jabłka
- pomarańcze
- grejpfruty
- maliny
- truskawki
- cytryna
- arbuzy
- mango
- brzoskwinie
- papaja
Jednak jakoś nie do końca chce mi się w to wierzyć.
Czy by to znaczyło dajmy na to, że przez cały dzień będę jadł tylko jabłka i zjem ich 10 kg dostarczając organizmowi 5000 kcal (może trochę wydumany i mało realny przykład, ale jednak).
Więc dostarczyłem organizmowi za dużo energii, więc normalnym jest, że te około 2300 odłoży się. No, ale skoro mają ujemne/negatywne kalorie, to organizm podczas trawienia powinien je spalić i jeszcze powinno mu braknąć energii na spalenie tych jadłem i sięgnąć po zapas tłuszczu, by się ich pozbyć z czego wychodzi niedobór kaloryczny i tracę więcej kalorii niż dostarczyłem organizmowi.
Trochę wydaje mi się to dziwne.
I absolutnie nie chcę swojej diety opierać o takie cuda, czy też tylko o takie produkty. Zastanawiałem się, czy po prostu tych właśnie produktów nie brać pod uwagę podczas codziennego liczenia kalorii tylko jeść je jako przekąski przy normalnych posiłkach, bądź dodawać bez żadnych wyrzutów, że będzie za dużo.
Jakie jest wasze zdanie na ten temat, może macie jakąś wiedzę? I czy znacie stronę, która pokaże mi to ile na dany produkt potrzeba energii organizmowi, by go strawił?
A pytanie o otręby (niech będą przenne)
Otręby pszenne
100 g produktu zawiera:
Wartość energetyczna [kcal]:185
Błonnik pokarmowy [g]: 42.4
Skoro organizm nie trawi błonnika, to znaczy, że 78,44 kcal nie jest przyswajane, to czy mogę uznać, iż owe otręby faktycznie mają faktycznie 106,56 kcal?