Mam niedoczynność tarczycy. Staram się cały czas dbać o prawidłową sylwetkę i nie dopuścić do roztycia się. Trochę przytyłam na początku tego roku, jednak w ostatnich miesiącach sporo biegam, robię A6W, przyzwoicie jem, no i straciłam łącznie 6,5 cm okolic brzucha i bioder. Czuję się teraz całkiem nieźle i nie wydaje mi się, żebym miała nadwagę (BMI mam na początku normy). Chciałabym jeszcze trochę zrzucić, jednak uważam, że mam w miarę "normalną" sylwetkę.
Dziś jednak zrobiłam sobie pomiar zawartości tłuszczu w organizmie i wyszło mi... ponad 31%, czyli powyżej normy :/ Przeglądam w internecie zdjęcia kobiet, które niby mają właśnie tyle, i są sporo grubsze ode mnie...
Załączam zdjęcie, sami oceńcie (co za rym). Czy ten pomiar mógł być z jakiegoś powodu mocno zafałszowany? Czy też nie, a ja oceniam się zbyt łagodnie i powinnam się ostro wziąć za siebie?
Pozdrawiam.