Wiem, że temat na tym forum się już pojawiał. Chciałbym jednak opisać swój przypadek i prosić o radę. Na początek załączę linka:
Tak wygląda mój język...
To nie jest moje zdjęcie, ale prawie idealnie odpowiada temu, co aktualnie "posiadam" - od prawie 5 miesięcy.
Zaczęło się od wizyty u dentysty. Była to pierwsza z wielu wizyt, bo usuwałem wiele zębów, albo raczej pozostałości po nich. Obecnie mam usunięte wszystkie nie nadające się do dalszego leczenia. Za pierwszym razem dostałem antybiotyk - Clindamycin. Brałem też probiotyk. Po tygodniu od odstawienia antybiotyku pojawił się biały nalot na języku. Zacząłem się ślinić z jednej strony, z powodu podrażnienia (jak wtedy mi się wydawało) ujścia ślinianki. Dzisiaj sam nie wiem, czy język ma coś wspólnego ze ślinieniem, czy na odwrót.
Chronologicznie:
1. Początkowo leczenie polegało na chodzeniu do dentysty i zmianie substancji do płukania (dentosept + rumianek, potem roztwór wody utlenionej). Bez zmian.
2. Następnie Nystatyna w tabletkach. Bez zmian.
3. Badanie posiewowe na candidę. Wynik prawidłowy, żadnych nieprawidłowości grzybów i innych dziwactw.
4. Wizyta u lekarza rodzinnego, który poddał pod wątpliwość posiew i skierowanie do laryngologa + nystatyna w płynie.
5. Pierwszy laryngolog stwierdził, że zęby w trakcie rwania/leczenia i uznał, że to jest powód problemów, oraz że żadnych niepokojących zmian brak. A język jak na zdjęciu.
6. Drugi laryngolog stwierdził przewlekłe zapalenie języka (wtedy był to już 3 miesiąc), jednak nie zapisał nic poza środkami na wzmocnienie organizmu i zalecił dokończenie leczenia zębów.
7. Po miesięcznej terapii środkami na bazie aloesu i takimi tam cudami, nadal bez zmian.
8. Trzecia wizyta, tym razem płatna u innego, podobno znanego i dobrego laryngologa. Pan stwierdził, że on jednak stawia na grzybicę, którą posiew nie zawsze jest w stanie wykazać. Poza tym uznał, że zmiany mogą iść w parze z dość inwazyjnymi zmianami w moich ustach - w ciągu 4 miesięcy usunąłem 13 zębów. Wg niego drażnienie języka wynika ze zmiany położenia języka w ustach (brak zębów) i ogólnym spadku odporności. Ponownie Cindamycin + Orungal na grzyba. Bez zmian.
9. W międzyczasie wyleczyłem praktycznie wszystkie zęby. Drobne rzeczy do poprawy. Język + ślinienie - bez zmian.
10. Zastanawiam się co dalej, bo jeszcze trochę i zeświruję. Muszę wiecznie pić, bo wtedy zmniejszam osad na jakiś czas. Normalnie po jakimś czasie mam uczucie suchości, ale też ślinienia się (z jednej strony, tam gdzie rewolucja w szczęce był większa). Tak się nie da normalnie żyć.
Co radzicie, bo chyba zaatakuję rodzinnego lekarza, z prośbą o dalsze badania. Czy wrócić do laryngologa? Mam nieodparte wrażenie, że nikt nie chce się za to zabrać porządnie, sugerując obniżoną odporność spowodowaną przewrotem "zębowym". Tyle, że ja bliski jakiejś depresji już jestem. Dzień w dzień to samo.