Cel treningów:
- zachowanie formy przez wakacje - jak się uda to i poprawienie formy
- wzmocnienie wytrzymałości mięśni - przyda mi się na treningi
- zrobienie trochę masy - póki co 68kg i 177cm wzrostu, więc chyba tragicznie nie jest, ale niestety w tym trochę zbędnego sadełka. Generalnie nie jestem zadowolony ze swojego wyglądu i chciałbym wyrobić sobie trochę klatę i brzuch (to moje priorytety).
Jak ponownie poczytałem o ACT to okazało się, że do tej pory trochę chyba źle ćwiczyłem.
Mianowicie umknęło mi, że powinienem mieścić się w 20-40 minutach. Do tej pory trening zajmował mi ponad godzinę. Robiłem sporo przerw. Z początku szło mi dość oporonie, szybko się męczyłem, a przez lipcowe upały zdarzały się zawroty głowy, do tego jeszcze chyba zbyt hardcorowa rozgrzewka. Stąd pewnie zły nawyk robienia przerw między ćwiczeniami, których chyba powinno się unikać(?).
Do końca też nie wiem czy dobrze dobieram obciążenie. Do tej pory robiłem tak jak zalecane było do robienia masy (tak by wychodziło 12-16 powtórzeń na większe partie mięśni, a 9-12 powtórzeń na miejsze). Teraz tak czytam, że w ACT powinno się robić 12-15 powtórzeń. Jak dobierać obciążenie? Tak by te 15 były max? Czy tak by zostawić rezerwę sił na kolejne obwody?
Czy robić przerwy między ćwiczeniami? Jak długie? Jak długa powinna być przerwa pomiędzy obwodami?
Generalnie do tej pory mój trening przechodził dość znaczną ewolucję. Raczej zapoznawałem się ze sprzętem w siłowni i dobierałem jakoś ćwiczenia. Postaram się jednak podać zarys tego co robiłem i do czego udało mi się dojść. Poproszę o konstruktywną krytykę, bo pewnie będzie co krytykować.
Rozgrzewka:
- 5 minut na skakance (za pierwszym razem było 15 minut w masakrycznum upale, co skończyło się na szczęście tylko zawrotami głowy)
- 2-3 minut wymachy łapami, nogami, ćwiczenia na rozruszanie mięśni
- 5 minut roziąganie (głównie nóg gdyż to mi się przyda na MT)
Poza ACT:
ABSII poz. 2 (chcę przejść na 3 bo już mi nic nie daje) - brzuch
ACT:
1. prostowanie nóg na atlasie - czworogłowe ud
2. wyciskanie sztangi na ławce prostej - klata (zaczynałem od wyciskania hantlami)
3. rozpiętki - klata
4. unoszenie sztangielek bokiem - naramienne (wcześniej: podciąganie sztangi wzdłuż tłowia, ale źle mi się wykonywało, a i nie czułem efektów)
5. ściąganie drążka górnego wyciągu w siedzeniu szerokim uchwytem (nachwyt) - najszersze grzbietu
6. martwy ciąg na prostych nogach - prostowniki pleców (wcześniej było unoszenie tułowia z opadu, ale nie czułem by mi coś dawało nawet z obciążeniem)
7. uginanie ramion ze sztangą na modlitewniku - biceps (wcześniej było uginanie ramion ze sztangielkami w siadzie na ławce skośnej)
8. pompki na poręczach - triceps
9. odwodzenie nóg na zewnątrz na maszynie - przywodziciele
10. wypychanie ciężaru na suwnicy palcami nóg - łydki (katowanie do bólu)
11. uginanie nadgarstków z hantlami (na zmiane jeden trening podchwytem, jeden nachwytem) - przedramiona (katuje mięśnie do bólu)
Efekty: pod koniec czerwca ważyłem koło 65kg, teraz 68,7kg. Ciężko mi obiektywnie stwierdzić czy to mięśnie, czy efekt zbyt dobrego odżywiania. Dziewczyna i matka jednak mówią, że trochę mi się przypakowało, więc może i to pierwsze. Ja generalnie zbyt wielkich zmian nie zauważam. Może trochę biceps się zaokrąglił.
Diety brak. Jem to co mamusia ugotuje ;) Staram się jednak jeść z 4 posiłki dziennie. Wywalam z jadłospisu to co raczej nie służy zdrowiu, a wrzucam owoce, warzywa i trochę rzeczy bogatych w białko.
Suplemenetów brak. Jedynie codzienne łykam witaminy (magiczna pomarańczowa pigułka wszystko w jednym ;) ).
Sorry, trochę się chyba rozpisałem. Czekam na komentarze.
Zapraszam do mojego dziennika: http://www.sfd.pl/sefs__biegiem_po_formę-t884193.html