Ali zaczął ponownie walczyć w ringu w 1970 roku, chociaż Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych nadal oficjalnie nie odstąpił od wydanego wcześniej wyroku. Jako pierwszy zapalił przed nim zielone światło gubernator Georgii, zezwalając w sierpniu 1970 roku na występy na terenie swojego stanu. Za nim poszły władze kolejnych. W tym samym czasie sędzia federalny Walther R. Mansfield stwierdził, że odebranie Muhammadowi Alemu licencji zawodniczej było pozbawione jakichkolwiek podstaw prawnych. Ali bezpowrotnie stracił swoje najlepsze lata poza ringiem. Jego niepodważalnym atutem były zawsze szybkie i precyzyjne ciosy, duża zwinność i znakomita praca nóg, co powodowało, iż na ringu często pokonywał dużo potężniejszych, ale i przez to wolniejszych, przeciwników. Nie był już tak szybki, jak kiedyś, a trzy lata poza ringiem to sporo czasu. Wielu ekspertów w sprawach boksu nie wierzyło w tryumfalny powrót na ring i odzyskanie utraconego tytułu. Mimo to Ali ostro zabrał się za trening. Jego pierwszym przeciwnikiem został dwudziestopięcioletni, biały bokser nazwiskiem Jerry Quarry. Legitymował się rekordem: 45 stoczonych walk, wygranych - 37, zremisowanych - 4 i tyleż przegranych. Walka odbyła się w Atlancie 26 października 1970 roku. Po raz pierwszy w dziejach bezpośrednią transmisję z zawodowego pojedynku przeprowadziła telewizja radziecka. Było to prawdziwe veni, vidi, vici byłego mistrza. Przyszedł, zobaczył, zwyciężył. Ali pędził jak ciężki, stalowy pociąg. Po wygranej walce z Quarry'm w grudniu przyszedł kolejny tryumf nad jednym z najsilniej bijących bokserów przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych - Argentyńczykiem Oscarem Bonaveną (nokaut w 15 rundzie). Coraz bardziej zbliżał się do szansy odzyskania tytułu mistrza świata. Szansę tę miała dać mu walka z obecnym mistrzem świata wszechwag Joe Frazierem, który wcześniejszą walkę Alego z Bonaveną komentował: "Clay walczył nieczysto, wieszał się na Bonavenie i bez potrzeby spychał go na liny. [...] Nie spodziewałem się, że Clay pozwoli sobie na niesportowe chwyty, że nie stać go będzie na otwartą, dżentelmeńską walkę. Jeśli odważy się zmierzyć ze mną, pokażę mu, co znaczy prawdziwy boks". Możliwość potwierdzenia swych słów na ringu dostał 8 marca następnego roku. Zapowiedziana na ten dzień walka o mistrzostwo świata między Joe Frazierem a Muhammadem Alim zelektryzowała cały sportowy - i nie tylko sportowy - świat. Nowojorska Madison Square Garden zapełniła się ponad 20 tysiącami widzów. Ceny miejsc w kinach sięgały kwoty tysiąca dolarów, a mimo to organizatorzy nie mogli narzekać na brak zainteresowania walką, którą reklamowano jako "Walka Stulecia". Obydwaj bokserzy mieli zagwarantowane 2,5 miliona dolarów! Ali, który zazwyczaj każdą swą walkę zaczynał o werbalnej potyczki z rywalem, również i tym razem postąpił tak samo. Już podczas prezentacji na ringu starał się sprowokować Fraziera, przepowiadając jednocześnie, iż pośle go na matę w szóstej rundzie. Prorocze wizje jednak tym razem nie sprawdziły się i Alemu przyszło walczyć przez 15 zakontraktowanych rund. Pojedynek rozpoczął się dosyć nietypowo: Ali przyjmuje na siebie ciosy Fraziera, dając publiczności do zrozumienia, że nie robi to na nim większego wrażenia. Za wszelką cenę usiłuje ośmieszyć przeciwnika. Dopiero w piątej rundzie przechodzi do ataku i zasypuje Fraziera całymi seriami ciosów, po czym dalej kontynuuje swą grę. Jest już jednak mocno zmęczony, brakuje mu sił, aby doprowadzić walkę do zwycięskiego końca. Po niemrawej czternastej rundzie, w piętnastym starciu Frazier niemal ściął z nóg Alego swym słynnym, prawym sierpowym. Resztką sił Ali poderwał się z maty, lecz Joe zagnał go na sznury i zaczął okładać z obu rąk. Wykończony Ali ledwo dotrwał do gongu kończącego spotkanie. Wydarzyło się coś, co wielu osobom jeszcze do niedawna nie przeszłoby nawet przez myśl: Muhammad Ali przegrał. Była to jego pierwsza porażka w profesjonalnej karierze. Sam Ali nie zgadzał się z decyzją sędziów i był święcie przekonany o swojej przewadze. Już następnego dnia ogłosił dziennikarzom: "Popatrzcie na mnie. Z wyjątkiem tego przeklętego sierpowego w 15 rundzie nie ma na mojej twarzy żadnego śladu. A przypatrzcie się Frazierowi!". Twarz Fraziera była rzeczywiście o wiele bardziej pokiereszowana od buźki Alego. Mimo porażki nie zamierzał rezygnować z boksu i odzyskania tytułu. Wydawało się co prawda, iż trzydziestodwuletni Muhammad Ali ma najlepsze lata za sobą, ale pomimo wyraźnego obniżenia swej wartości ciągle był najbardziej kasowym bokserem na świecie, ciągle wielką atrakcją dla publiczności. 30 października 1974 roku "Największemu" dane było ponownie stanąć w ringu i sięgnąć po najwyższy tytuł. Jego rywalem miał być potwornie silny George Foreman, zwany przez wszystkich "Big George", który wcześniej pogromcę Alego, Joe Fraziera, posłał na matę już w drugiej rundzie. Bez problemu poradził sobie również z Kenem Nortonem, z którym "Największy" przegrał podczas pierwszej z nim walki w marcu 1973 roku w San Diego. Zdecydowanym rywalem w tym pojedynku był więc George Foreman. Wielu ostrzegało nawet Alego przed tą walką, twierdząc, iż idzie na spotkanie ze swym katem. Walka miała odbyć się w Kinshasie (stolica Zairu), do której obaj zawodnicy przyjechali dużo wcześniej, aby zaaklimatyzować się na Czarnym Lądzie. Obaj założyli również obozy i ostro trenowali. W dniu walki Ali wyszedł na ring, usytuowany pośrodku wielkiego Stadionu 20 Maja, w długiej, białej szacie z jedwabiu, zdobionej w kilku miejscach tajemniczym, czarnym wzorem - prawdziwym, afrykańskim stroju. Prawie 10 minut tańczył po ringu, zanim wreszcie pojawił się mistrz świata, odziany w czerwoną, welwetową togę, przepasaną niebieską szarfą. Walka miała dziwny przebieg. Ali opierał się cały czas mocno o liny i odchylając się głęboko poza nie, unikał potężnych bomb Foremana. To znów, szczelnie zakryty podwójną gardą, blokował jego ciosy z podziwu godną precyzją. Co jakiś czas strzelał szybkim ciosem w głowę. Mistrz niestrudzenie atakował, Muhammad zaś drażnił go nieustannie, prowokował, szeptał mu coś do ucha, pokazywał język, wprowadzając w coraz większą wściekłość. Od czasu do czasu Ali wyrzucał w górę prawą rękę, na co siedemdziesięciotysięczna widownia Stadionu 20 Maja odpowiadała rytmicznym skandowaniem: - A-li bo-ma-ye! A-li bo-ma-ye! (Ali, zabij go!). No i Ali częściowo spełnił żądania tłumu. Bez obaw, nie zabił Foremana, lecz przed końcem ósmej rundy ostro na niego natarł. Oderwał się od lin i zaczął walić: trzy prawe proste, po nich lewy i jeszcze jeden prawy. Ważący 99,8 kilogramów "Big George" runął na matę. Dla Alego był to moment wielkiego tryumfu. Po ponad siedmiu latach starań, ostrych
treningów, "Największy" odzyskał tytuł mistrza świata wszechwag.
Zasiadając ponownie na tronie, Ali nie zamierzał szybko z niego schodzić. Skutecznie bronił tytułu przez kolejne cztery lata. W okresie tym do historii światowego boksu przeszła jedna ze stoczonych przez niego walk, a mianowicie trzecie już w karierze Alego spotkanie z Joe Frazierem. Pojedynek nazywany "dreszczowcem w Manili" odbył się 1 października 1975 roku na Filipinach. Frazerowi nie udało się jednak pogromić obecnego mistrza, który w piętnastej rundzie zmusił go do poddania się. Ówcześni obserwatorzy zgodnie stwierdzali, iż był to chyba najbardziej dramatyczny i brutalny pojedynek w historii całego zawodowego boksu. Po walce sam Ali powiedział: "Byłem tak blisko śmierci, jak jeszcze nigdy dotąd. [...] Przyjechaliśmy do Manilii jako dwaj mistrzowie, wyjechaliśmy jako starcy".
Mimo kolejnych zwycięstw widać było wyraźnie, że stary mistrz nie jest już tak dobry jak dawniej. Życzliwi doradzali mu już coraz częściej zawieszenie rękawic na kołku, ale jego tryb życia, powszechnie określany jako rozrzutny, wymagał dopływu wciąż nowej gotówki. Alemu nie można było odmówić gestu. Ciągle otaczała go świta złożona z kilkudziesięciu osób: menedżerów, doradców, trenerów, sparingpartnerów i... zwykłych pochlebców, za których czempion płacił wszystkie rachunki. Znany był również ze swej działalności charytatywnej. Przeznaczył na przykład 100 tysięcy dla Żydów w podeszłym wieku, którzy przeżyli obozy koncentracyjne. O datkach na rzecz Czarnych Muzułmanów lepiej nawet nie wspominać. W życiu prywatnym Alemu także nie układało się ostatnimi czasy za dobrze. W styczniu 1977 roku rozwiódł się ze swą dotychczasową żoną Belindą, której oddał dom, samochód i dwa miliony dolarów w gotówce. Jeszcze tego samego roku, dokładnie 19 września, poślubił poznaną w 1975 roku modelkę Veronicę Porche. 30 grudnia 1977 roku urodziła im się druga córka, której nadano imię Laila (pierwszą spłodził będąc jeszcze w oficjalnym związku z poprzednią żoną, co być może było przyczyną rozwodu).
W lutym 1978 roku Ali ponownie utracił tytuł mistrza świata. Śmiałkiem, któremu udało się pokonać "Największego" na punkty, był Leon Spinks. Po walce Ali przyznał, że nie docenił rywala i źle ułożył plan walki. Nie przypuszczał, że przeciwnik jest aż tak wytrzymały i silny. Swą porażkę przyjął jednak, jak na prawdziwego sportowca przystało, z godnością. Tym, którym wydawało się, iż jest to wszystko, co w tej kwestii miał do powiedzenia były czempion, już wkrótce pokazał w jak wielkim byli błędzie. 15 września, tego samego roku, w Nowym Orleanie Ali dokonał rzeczy, której jeszcze przed nim nikt wcześniej nie zrobił. Pokonując w rewanżowej walce Spinks'a na punkty odzyskał po raz drugi utracony tytuł, zapisując się tym sposobem na kartach światowego boksu jako jedyna osoba, której udało się trzykrotnie zdobyć tytuł mistrza świata wszechwag. Ali stanął do walki znakomicie przygotowany, w przeciwieństwie do rywala, i sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, gdy ogłaszali wynik. Po tym pojedynku oficjalnie ogłosił swe wycofanie z zawodowego boksu i przejście na emeryturę. Było to dokładnie 27 czerwca 1979 roku. W 1980 roku powrócił jednak na ring, skuszony zapewne wysokim honorarium w wysokości 8 milionów dolarów, by zmierzyć się z nowym mistrzem świata - Larry'm Holmesem, zwanym "Mordercą z Easton". Pojedynek odbył się 2 października w Las Vegas. Przewaga Holmesa nad Alim była druzgocąca. Czempion prosił nawet sędziego o przerwanie walki, nie chcąc krzywdzić byłego mistrza. Alemu pozostała tylko wiara w to, iż raz jeszcze może sięgnąć po mistrzowski tytuł. Sama wiara jednak nie wystarczyła, aby odnieść zwycięstwo z osiem lat młodszym od niego i bijącym jak wściekły niedźwiedź Holmesem. Po 10 rundzie opiekun Alego, Angelo Dundee, dał znak, iż poddaje swego podopiecznego. Po kolejnej porażce, tym razem z Trevorem Berbickiem w grudniu 1981, mający już prawie 40 lat Muhammad Ali definitywnie zakończył karierę.
W 1984 roku lekarze potwierdzili oficjalnie to, co już od pewnego czasu podejrzewano. Muhammad Ali cierpi na chorobę Parkinsona (drżenia rąk, straty wagi, zaniki pamięci...). 25 czerwca 1985 roku Ali rozwiódł się, po dziesięciu latach małżeństwa, ze swoją trzecią żoną - Veronicą. W sprawach podziału majątku nigdy nie lubił uciekać się do sądu, więc również i tym razem bez żadnych kłótni oddał byłej żonie połowę swego majątku.
Ostateczne wycofanie się Alego z boksu, nie zmniejszyło wcale jego popularności i statusu na światowej scenie. Wbrew przeciwnościom nękającej go choroby, nadal czynnie uczestniczy w życiu Narodu Islamu, staje w obronie dzieci i ofiar wojny. W 1996 roku przypadł mu zaszczyt zapalenia znicza olimpijskiego w Atlancie. Rok wcześniej w jego rodzimym mieście Louisville nastąpiło oficjalne otwarcie muzeum poświęconego jego osobie. Ali już za życia przeszedł do historii, jako ten, który przekształcił formalne walki bokserskie w niepowtarzalne show. Poruszając się po ringu z gracją i lekkością motyla, potrafił nagle, z zaskoczenia, użądlić przeciwnika jak rozwścieczona pszczoła. A że dotkliwie użądlić potrafił, do tego już Was chyba nie muszę przekonywać...
W tekście wykorzystane zostały fr. książki p. Przemysława Słowińskiego "Największy. Opowieść o Muhammadzie Alim", za wcześniejszą, pisemną zgodą wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Jezeli ktos ma jego walki albo jeszcze cos na jego temat to wrzucajcie tu z gory dzieki
Zmieniony przez - janu15 w dniu 2005-10-24 20:03:38