Jerzy Kulej urodził się 19 października 1940 roku w Częstochowie. Boksował w barwach Startu Częstochowa i Gwardii Warszawa. Jest absolwentem stołecznej AWF.
To właśnie Kulej powiedział kiedyś znamienne słowa. "Nie ma bokserów odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni...".
W swym drugim finale olimpijskim (w wadze lekkopółśredniej), na ringu w Meksyku (1968) był trzykrotnie dobrze trafiony przez groźnego Kubańczyka Enrique Requeiferosa. Jednak potrafił przetrwać i zasłużenie wygrał z nim walkę na punkty, powtarzając triumf z Tokio. Gdy wchodził na podium, by odebrać złoty medal, nogi się pod nim uginały. Było widać, że dał z siebie wszystko. Cztery lata wcześniej nieco łatwiej zdobył złoty medal olimpijski, również w wadze lekkopółśredniej, pokonując w finale reprezentanta ZSRR Jewgienija Frołowa.
Kulej zawsze imponował walecznością i niespożytą energią w ringu. Stosował ofensywny styl walki, "zamęczał" tempem rywali. Był jak "maszynka do bicia". Zadziorny był także poza ringiem. W 1968 roku po zakończeniu zgrupowania przedolimpijskiego w Zakopanem brał udział w głośnej na cały kraj bójce z góralami pod kinem "Giewont". Stołeczny komendant milicji (Kulej był wtedy podporucznikiem milicji) wydał "rozkaz" - albo złoty medal olimpijski w Meksyku albo sąd i degradacja oraz usunięcie ze służby. W tych warunkach Kulejowi nie pozostawało nic innego jak walka do upadłego o złoto.
Jerzy Kulej stoczył 348 walk; 317 wygrał, 6 zremisował, 25 przegrał. Nigdy nie leżał na deskach, nawet podczas tego "strasznego" boju z Kubańczykiem w Tokio. Ale przyznawał skromnie, że to nie tylko jego zasługa - po prostu nie ma bokserów odpornych na ciosy...
Po zakończeniu kariery był trenerem, działaczem, menedżerem boksu. Poza licznymi odznaczeniami państwowymi, w tym Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, spotkały go liczne zaszczyty w plebiscytach. W październiku 2001 roku został posłem na Sejm z ramienia SLD.
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)