Cztery medale, w tym jeden dla synka
Tomasz Szewczak (+
94 kg) i Monika Dikow (55) wicemistrzami Europy w
jujitsu! Brąz wywalczył Michał Adamczyk (69), który swój medal zadedykował
dwuletniemu synkowi. Na trzecim stopniu podium stanął także Tomasz Krajewski
(85).
Redy, reprezentantka trójkolorowych która pokonała Dikow w finale kategorii
do 55 kg, to najbardziej utytułowana zawodniczka wrocławskiego czempionatu.
Na swoim koncie ma tytuły mistrzyni świata i Europy. W hali Orbita
imponowała szybkością i opanowaniem. Do każdej walki wychodziła z kamienna
twarzą. To ona była faworytką i nie pozostawiała rywalkom złudzeń. Wygrywała
pewnie obejmując prowadzenie już na początku starcia. Nie inaczej było w
konfrontacji z Moniką Dikow. Nasza brązowa medalistka mistrzostw świata
straciła szybko pierwsze punkty. Potem inicjatywa leżała już po stronie
bardziej doświadczonej rywalki.
Szewczak także stawił czoła zawodnikowi znad Loary. Frederic Husson to
bardzo wymagający rywal. Polak stoczył z nim fascynujący bój, który
zakończył się dopiero po dogrywce. Szewczak odrabiał straty do ostatnich
sekund. Francuz bronił się rozpaczliwie. Sędziowie karali go za pasywność, w
pewnym momencie wydawało się nawet, że reprezentant trójkolorowych zostanie
zdyskwalifikowany za unikanie walki.
Starcie o brąz w kategorii do 69 wygrał natomiast Michał Adamczyk gromiąc
Włocha Marco Barattiego. Także i w tym starciu inicjatywę przejął rywal
zawodnika z orłem na piersi. Włoch niemal po każdej punktowanej padał na
ziemię zwijając się z bólu. Jego zachowanie na tatami miało więcej wspólnego
z grą aktorską piłkarzy niż postawą prawdziwego wojownika. Taktyka Włocha,
polegająca na symulowaniu faulów Polaka i wymuszaniu przerw podczas których
regenerował swoje coraz bardziej wątłe siły, początkowo była skuteczna.
Ostatecznie obróciła się jednak przeciwko niemu
W ostatniej minucie dramatycznej walki Adamczyk rzucił się bowiem do
huraganowego ataku. Zasypywał Barattiego ciosami rękoma i kopnięciami.
Włoch, zepchnięty do defensywy, ustępował pola naszemu fighterowi. Jeszcze
na 20 sekund przed końcem Polak przegrywał! Niesamowite natarcia Adamczyka
oszołomiły jednak Włocha. Dosłownie w ostatniej sekundzie mawashi-geri
(boczne kopnięcie) w wykonaniu Michała rozstrzygnęło wynik konfrontacji
- Swój medal dedykuję niespełna dwuletniemu synowi Jakubowi. Jest tu razem z
mamą i dzielnie mi kibicuje – powiedział tuż po pojedynku Adamczyk, który ma
już na koncie brązowy medal mistrzostw świata wywalczony przed dwoma laty w
Urugwaju.
Tomasz Krajewski, w pojedynku o brąz, spotkał się z dobrym znajomym -
Holendrem Gertjan Hollandem. Pokonał go już w pierwszej walce turnieju.
Wówczas niedługo cieszył się jednak zwycięstwem. Ekipa z Krainy Tulipanów
złożyła bowiem protest.
Starcie prowadził polski arbiter. Międzynarodowe przepisy tego zabraniają!
Błąd popełnił jednak kierownik sędziów, który delegował naszego arbitra. Za
pomyłkę zapłacił Krajewski. Musiał ponownie stawić czoła Hoflandowi. I
wygrał! Potem triumfował nad Kimem Taraldsenem z Norwegii. W starciu
z Piquetem Guilaume z Francji zabrakło mu nieco sił i górą był zawodnik
trójkolorowych. Krajewski wieczorem zmierzył się z ponownie z Hoflandem. Tym
razem to Holender lepiej rozpoczął konfrontację, szybko uzyskując przewagę.
Ta topniała jednak wraz z upływem czasu. Krajewski ostatecznie pokonał, po
raz trzeci tego dnia, Holendra i do swojego dorobku dołoży brązowy medal
mistrzostw Europy.
- Przed tym czempionatem dwa razy biłem się z Hoflandem. Obie walki
przegrałem. Po porannej serii wyrównaliśmy rachunki. D soboty wieczór to ja
jestem górą. Holender jest mocnym judoką, więc wiele zależało od wymiany
ciosów. Dziś ja byłem szybszy - tłumaczył Krajewski.
http://jujitsu.ippon.org.pl/articles.php?id=37