... wstałem rano do pracy, godzina 6:00, piątek. Pochyliłem się lekko i coś mi strzeliło lekko w okolicach łopatki. Ale czasem i tak bywa więc się porozciągałem troszkę, ale jakoś ból nie ustępował, wręcz przeciwnie - było mi coraz gorzej, robiem się słabszy z godziny na godzinę. Udało mi się dojechać do pracy, ale byłem już bardzo zmęczony.
Udałem się więc do lekarza na kontrole, bo naprawdę było mi jakoś dziwnie. Do lekarza mam z pracy jakieś 400 metrów i w tym czasie robiłem po drodze kilka przystanków ze zmęczenia, po prostu się zapowietrzałem.
Po zbadaniu mnie, pani doktor powiedziała ... zarwany mięsień przyczepowy grzbietu - po czym dostałem zastrzyk w tyłek przeciwbólowy, maść na plecy i chyba do łykania Diclofenag (czy jakoś tak). Z pracy się już zwolniłem bo nie byłem w stanie wysiedzieć. Minęła już sobota i niedziela. Nie przechodziło mi za specjalnie, z tą różnicą że lepiej mi się tylko oddychało. Ale postanowiłem udać się do lekarza raz jeszcze w poniedziałek, z tym że do innego. I znowu badanie i skierowanie na RTG klatki piersiowej i ze zrobinym już zdjęciem miałem się udać do poradni chirurgicznej.
Chirurg jak zobaczył zdjęcie na izbie przyjęć to kazał mi się od razu rozbierać i kłaść się w szpitalu (bo w nim była izba przyjęć) - okazało się, że mam odme płucną prawostronną, tzn, ścisnęło mi się prawe płuco do wielkości połowy piąstki z powodu uszkodzenia opłucnej (osłony płuca), ale dlaczego to tego już nikt nie potrafił wyjasnić - prawdopodobnie samoczynnie. Pierwsza pani doktor o mało nie wpedziła mnie do grobu, bo gdybym nie poszedł do lakarza po raz drugi, to mogłoby się skończyć bardzo źle. Leżałem w szpitalu 10 dni a na chorobowym byłem ponad miesiąc czasu.
Jedyna rzecz jaka utrzymywała mnie w miarę dobrej kondycji, bo miałem już niewydolność tlenową - to dobra kondycja i silny, wytrenowany organizm !!!
Sam chirurg i anestozjolodzy powiedzieli, że tylko dzięki siłowni, czyli dobrej kondycji i sile, sam po 4 dniach dotarłem do lekarza i szpitala, bo właściwie powinienem leżeć i łapać powietrze jak ryba.
Robili mi drenaż prawego płuca, przebijali żebra rurą o średnicy kciuka, cieli, szyli - beeee, jeszcze prędko nie wróce do treningów.
Jak tylko całkiem się zaleczą rany - wracam do treningów, bo już mi tego tak brakuje, jak diabli !
Pozdrawiam.
"Nie ma kasy, nie ma masy, a bez masy nie ma klasy" @ doradca w suplementacji @
Członek mafia.suple.hardcor.pl