Jeśli temat jest nie tutaj gdzie trzeba - prośba o przeniesienie
Prośba nr 2 - do zaawansowanych użytkowników - pomóżcie :)
Zdjęcia poniżej. Pomińcie wszelkiego rodzaju skoliozy i skrzywienia, potrzebuję merytorycznych odpowiedzi a nie hejtu, jeśli kiedyś będę mógł w czymś pomóc - odwdzięczę się na pewno.
28 lat, 180cm, 72 kg.
Sylwetka jak widać wybitnie skinny fat wg mnie, wszystko idzie w brzuch.
Trening ograniczony był jedynie do sztangielek w warunkach domowych. Ogarniam technikę, ogarniam układanie planów, serie, powtórzenia, progresy, FBW i takie tam.
Pleców jak widać zero (treningi ograniczały się do wiosłowania sztangielkami i martwego ze sztangielkami). Nóg nie widać, bo nie ma czego pokazać :)
Od maja do września zredukowałem ładnie z 78 do 70kg tylko ze względu na brzuch. Było 3-4 x FBW, był rowerek, był jakiś tam pseudo-bokserski trening w domu.
Dieta:
ogarniam białko, węgle, tłuszcze, kalorie produktów znam juz prawie na pamięć.
Wg wyliczeń zapotrzebowania poszedłem trochę na łatwiznę licząc sposobem waga x 24, co dawało mi jakieś 1870 kcal, od czego odjałem jeszcze 10% i tak zacząłem swoją redukcję od poziomu ok, 1640 kcal przy 5 posiłkach dziennie i mega czystej misce. Raczej było to LC przez pierwsze 3 m-ce, węglę były na marnym poziomie w okolicach często poniżej 100g, białko waliłem 2,5g minimum, nie przekraczałem 3g / kg masy. Tłuszcze bez szału, poniżej 1g.
Teraz wiem, że dieta było ułożona "na pałe" chociaż początkowe efekty były zadowalające. Nadeszła jesień co miało się wiązać z powolnym wychodzeniem z redu i przejsciem na mase, + 100-150kcal na tydzień. MIAŁO się to wiązać ze zwiększoną intensywnością treningów, na które niestety zaczeło brakować czasu ze wględu na prywatne sprawy. Niestety zdarzały się napady ładowania gówna do diety i tak średnio 1 / miesiąc wypadał dzień, w którym żarłem wszystko tonami.
Myślę, że siadła psychika i brak zbilansowanej diety zrobił swoje. O ile waga teraz nie poszła jakos w góre super dużo, wizualnie jest coraz gorzej. I o ile od 4 lat nie jadłem w ogóle cukru i fast foodów (w ogóle cukru, czyli zero słodzenia, zero słodzików, zero czekolad, ZERO ZERO ZERO. Cukier był jedynie z owoców), to w tej chwili dostaje p******ca jak dłuzszy czas (2 tygodznie) nie zjem słodkiego...
Gotowanie - robie sam, potrafie, umiem, lubię, mam czas :) serniki białkowe, naleśniki z mąki razowej, owsianki, kurczaki, indyki, wołowiny... nic co ludzkie nie jest mi obce.
Posiłki:
od lat regularnie 4-5 dziennie. Bardzo sporadycznie sie zdarzało zjesc 3. Pomijam ostatnie wybryki w postaci jedzenia 12 h co 5 min :)
Tak więc sugestie co do diety ograniczmy do ilosci B, W, T i do tego, kiedy najlepiej co wcinać w moim przypadku.
Zapotrzebowanie realne kcal myśle ze mam na poziomie ok 2700 kcal, wg wyliczeń z zastosowaniem innym czynników itd.
I TERAZ SEDNO
Pomóżcie w kwestii treningu i podpowiedzi w którą stronę iść - nie wiem jaki cel obrać żeby odsłonić 6pack i zeby poszerzyć plecy, ramiona itd.
Siłownie mam dostępną w swoim miejscu zamieszkania, mam skakankę na której udaje mi się zrobić całkiem niezły trening.
Pytanie, od czego zaczelibyscie na moim miejscu? czytałem opinie ze dla podobnego przypadku najpierw ostre redu, potem masa, inni mówia ze trening siłowy połaczony z dieta nawet z kalorycznoscia na + i wtedy jak sie poszerza obwody to brzuch zniknie a im więcej mięśni tym więcej spalamy tłuszczy, jeszcze inni mówia zeby w ogóle nie liczyć kcal, jeść co trzeba regularnie i zeby ostro nak***iać day-by-day, 45 min czy co takiego....
HELP
Każda merytoryczna pomoc na wagę złota - czytam te fora, przeglądam ale nie ma to jak rady do indywidualnej sytuacji...
Pzdr


