Przedstawiam pierwszy art z nowego cyklu-"SŁYNNI SIŁACZE".
CYKLOP ("CYKLOPS") BIEŃKOWSKI
Urodził się 5 lipca 1862 roku. Ojciec jego był kowalem w Gadńsku. W kuźni-pomagając ojcu-młody Bieńkowski wcześnie zaczął dźwigać ciężary i szybko wzmacniał siły. Wkrótce zasłynął w okolicy jajo najsilniejszy chłopiec. Stąd już dzielił go tylko krok od zaangażowania na zawodowego atletę.
Początkowo współpracował z C.A.Sampsonem-mieniącym się najsilniejszym człowiekiem świata, ale kiedy Cyklop i Sampson doznali sromotnej porażki od Sandowa, zespół rozpadł się.
Niedługo potem Cyklo zawiuązał spółkę z Montgomerym Irwingiem i przez kilka lat ( u schyłku ubiegłego stulecie)występowali w Stanach Zjednoczonych pod firmą "Cyklops and Sandowe". Spółka ta trwała tak długo, dopóki Sandow nie wytoczył Irwingowi (Sandowe) procesu za podszywanie się pod jego nazwisko (z dodaniem litery "e"). Prawdziwy Sandow-rzecz jasna-proces wygrał i sąd zabronił spółce występować jako "Cyklops and Sandowe".
Później Bieńkowski poświęcił się zapaśnictwu (znacznie przytył) i szereg razy występował również na ziemiach polskich (w latach 1905-1914).
Bieńkowski miał ogromną siłę. W 1897 roku, w ośrodku siłowym prof. Edmonda Desbonet, zarzucił oburącz kulolaskę wagi 100kg na pierś, wziął ją następnie do jednej ręki i jednorącz wycisnął w górę. Oburącz wyciskał ten ciężar szereg razy pod rząd z olbrzymią łatwością.
Ale najbardziej imponował Bieńkowski łamaniem monet. Nie było monety, której nie potrafiłby złamać w palcach. Na oczach Desbonneta przełamal 5 i 10 centów. Kiedyś Cyklop wygrał zakład o dużą sumę, łamiąc w 2 palcach 10 fenigów.
Gdy był w swej życiowej formie (u schyłku ub. wieku), ważył 115 kg. Miał 169 cm wzrostu, biceps o obwodzie 46 cm, klatkę piersiową 132 cm, udo 68 cm.
AUTOR: STANISŁAW ZAKRZEWSKI
PUBLIKACJA "SPORT DLA WSZYSTKICH"
----------------------------------------------------------------------
A teraz jeszcze krótka anegdota-podobno potwierdzona historycznie na temat "Cyklopa" Bieńkowskiego:
"ODSIECZ CYKLOPA"
Kraków, lato przed I wojną światową.
Drzwi podmiejskiej restauracji otworzyły się z hałasem. Do wnętrza niedużego lokaliku wpadł zdyszny człowiek:
-Dajcie coś łyknąć-zawołał-bo mi w gardle zaschło.
Siedzący przy stolikach spojrzeli na przybysza. Ten, ugasiwszy pragnienie, rzekł:
-Siedzicie tu i nie wiecie co się dzieje...
Byk prowadzony do rzeźni wyrwał się chłopakom i ucieka z powrotem do wsi. Po drodze stratował kilku ludzi. Powiadam wam:panika! Posłano po policję, bo to siekłe zwierzę nie da się ująć, a szkód czyni co niemiara. Tu najmocniejsi nie poradzą.
Przybysz spojrzał na wiszący nad bufetem afisz z podobiznami siłaczy, wśród których była też rycina przedstawiająca głośnego w owych czasach altetę Franciszka Cyklopa Bieńkowskiego. Siłacz ten był równie dobrze znany jak Jankowski i Pytlasiński, ale gdy tamci byli pogromcami najtęższych w owych czasach zapaśników, Bieńkowski nie miał sobie równego w rwaniu łańcuchów, skręcaniu karków bykom i dźwiganiu ciężarów. Ktoś rzucił: Bieńkowskiego trzeba, ten by buhajja załatwił od razu.
Ktoś inny powiedział:
_Bieńkowski, to niewątpliwie chłop mocny, ale co innego powalić na ziemię byka na pokazie, a co innego zaatakować rozwścieczone bydlę.
W tej chwili z półmrocznego kąta wysunął się mężczyzna kolosalnej postawy.
-Gdzie ten byk? zawołał. Prowadź człowieku.
Wyszli spiesznie. Po drodze złapali jakąś brykę. Droga była pusta, gdyż kto żyw ukrył się przed szalejącym buhajem.
Dorożkarz nagle przystanął oświadczając, że dalej nie ruszy za żadne skarby, gdyż nie chce postradać życia i chodzi mu precież o konie.
Dwaj pasażerowie wysiedli. Daleko na kartoflisku, poruszyło się ogrmone cielsko. Kolos widząc, że jego przewodnik szczęka ze stachu zębami, kazał mu pozostać w tyle, a sam ruszył w kierunku kartofliska. Ogrmony byk biegał jak opętany, rozrzucając kopytami ziemię. Kolos błyskawicznie okrążył zwierzę i stanął z nim oko w oko. Byk zniżył łeb i ruszył na przeciwnika. Ten jednak odskoczył szybko w bok i błyskawicznym chytem objął zwierzę za kark. Byk nie dał za wygraną. Wywiązała się straszna walka. Wydawało się, że byk rozniesie i zmiażdży człowieka. Człowiek nie kapitulował jednak. Coraz mocniej zaciskał swoje potężne ramiona na karku zwierzęcia. Byk dyszła ciężko i nagle znieruchomiał. Szrpnął się raz jeszcze, wzbijając tuman kurzu i wówczas stało się coś niezwykłego...Dał się słyszeć jakiś niesamowity chrobot i byk runął na ziemię. Z jego nozdrzy spływała krwawa piana. Nad bykiem klęczła człowiek-kolos, nie wypuszczając ze swych objęc łba zwierzęcia.
Dopiero teraz zaczęły się wyłaniać z rowu sylwetki ukrytych tam ludzi. Byli to ci, którym byk się wyrwał, kilku przerażonych przypadkowych przechodniów i ów człowiek, który obwieścił w restauracji wiadomośco szlejącym buhaju."
AUTOR: ARTUR CZAJCZYŃSKI
PUBLIKACJA "SPORT DLA WSZYSTKICH"
Pozdrawiam wszystkich ambitnych
"Wszystko,co Cię nie zabije czyni Cię mocniejszym"
Michail
PORADY INDYWIDUALNE - www.dobierz-trening.pl
ZAINTERESOWANY PORADĄ - PISZ GG:7426473