Muszę Wam się do czegoś przyznać... rzuciłam siłke, wyliczanie makr, robienie jedzenia do pudełek... co niestety jak można łatwo się domyślić doprowadziło do jednego - powoli dobijam do 80kg...
Nie no co Wy, żartuje.
Do 80 dobijam - ale w klasycznych martwych haha
Oczywiście trenuję, miska trzymana zgodnie z założeniami, powiedzmy, że jakieś 10 tygodni temu zaczęłam nowy rozdział jeśli chodzi o
treningi, dietę i podejście do tego zwariowanego "fit" świata - z tym, że ten rozdział jest nadal "work in progress" - pracuję nad ciągłymi zmianami na lepsze. Nie robię tego sama, mam wsparcie - opiekę nad progresją w treningu i ogólnym przebiegiem redukcji (ta znajomość wniosła i nadal wnosi dużo dobrego do mojego życia, dobrze jest mieć kogoś kto "ogarnia" i trzyma bacik nade mną).
Tak jak wspomniałam - redukuję. Rozpoczęłam kolejny semestr studiowania- skupiam się na nauce, ale udaję mi się całkiem zgrabnie pogodzić z nią treningi i jedzenie.
W tym całym szaleństwie musicie wybaczyć, ale na ten moment nie jestem w stanie prowadzić dziennika, stąd brak wpisów.
Miło jednak, że ktoś tutaj zagląda czasem.